Gdzie ta anarchia?!

"Biały Dmuchawiec" - reż: Krzysztof Babicki - Teatr im. Osterwy w Lublinie

Zły jestem na polskich reżyserów, że za bierając się do inscenizowania sztuk bardzo młodego i bardzo innowacyjnego autora Mateusza Pakuły, przegapiają to, co w nich dla teatru najciekawsze.

Krzysztof Babicki w "Białym dmuchawcu" (Lublin) zamienił bez sensu lynchowską tajemnicę na satyrę i przaśność rodem z serialu "Ranczo". Jan Peszek w "Sio" (Wrocław) nie zrozumiał stylistyki gry komputerowej w Słowackiego. Jolanta Denejko w "Śnie everymana" (też Wrocław) pogubiła się w kolejnych przewrotkach opowieści o świętym Franciszku. Premiera "Don Kiszota" w Dramatycznym wpisuje się idealnie w tę komedię omyłek. Reżyser debiutant Maciej Podstawny nie zaufał podpowiadanej przez Pakułę technice montażu. W jego spektaklu nie ma zderzeń konwencji, miksów przestrzennych i czasowych. Nie znalazł sposobu na stworzenie w teatrze ekwiwalentu Pakułowego zippowania po kanałach świadomości, przekładania opowieści o nowym bohaterze z La Manchy z jednego filmu do drugiego - z "Fisher Kinga" do "Lotu nad kukułczym gniazdem", z "Anioła w Krakowie" do programu "Szansa na sukces". Sztuki Pakuły, zamiast zbierać coś do kupy, świadomie się rozłażą w asocjacjach i współbrzmieniach. Tymczasem w warszawskim spektaklu w miejsce kontrolowanego rozpadu pojawia się próba ujednolicenia scenicznego świata. I choć trudno uznać "Don Kiszota" za przedstawienie nieudane, bo przecież ma swoje nieoczywiste piękności i zaskakujące tropy, to jednak nie sposób ukryć, że ujednolicenie stylu skutkuje także ugrzecznieniem tematu. Zarówno u Podstawnego, jak i u Pakuły Don Kiszot (Adam Ferency) to bezdomny wariat, a raczej aktor, który przygotowując się do roli, wybiera los Rycerza Smętnego Oblicza. Nie chce widzieć polskiej rzeczywistości: od brudu życia ucieka w brud heroicznej i baśniowej fikcji. Po współczesnej Warszawie łazi za nim Sancho (bardzo dowcipny Dobromir Dymecki), student kulturoznawstwa. Szaleniec i jego druh biją się z Indianami, gadają z menelem podającym się za króla Filipa II (Mariusz Benoit), uciekają przed dyrektorem teatru powszechnego w Andaluzji (Krzysztof Ogłoza), są uwodzeni przez nastoletnią galeriankę Dulcyneę (obłędnie kusząca Klara Bielawka) i jej atrakcyjną babcię Lol (Małgorzata Nemirska gra fantastycznie, z pełną goryczy brawurą wykonuje hit grupy O.N A. "Kiedy powiem sobie dość"). Bawią pokazywane na ekranie aktorskie happeningi na Dworcu Centralnym, przed stacją metra, w pobliskim McDonaldzie. Donkiszotowscy aktorzy głoszą "na mieście" ewangelię donkiszotyzmu, wypytują natrętnie przechodniów o swojego idola bohatera: "Czy był i sobie poszedł, czy był i jeszcze nie przyszedł?" 

Podejrzewam, że gdybym nie przeczytał wcześniej sztuki Pakuły, spektakl Podstawnego nawet by mi się podobał. A tak tylko śni sobie człowiek o prawdziwej anarchii.

Łukasz Drewniak
Przekrój
1 lipca 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia