Gdzieś między Zemstą i Balladyną

"Podopieczni" - reż. Katarzyna Deszcz - Teatr Nowy w Zabrzu

„Widzi pan, oto dwóm naszym krewnym ucina się głowy, potem zostało jeszcze kilkoro, sfotografowani komórką, póki był czas, teraz już żaden, ich już nie ma, ostałem się tylko ja, ale to trudne do rozszyfrowania zrządzenie losu, no bo z jakiego powodu ludzie robią takie rzeczy? (...) Moi dwaj kuzyni zostali pozbawieni głów, błagam pana, wiem, pan by mi tego nie zrobił, pan by nie mógł zrobić czegoś takiego, ale czy moi kuzyni nie mówią sami za siebie? Z poderżniętymi gardłami i oderżniętymi głowami czy nie przemawiają za mną? Czy to nie przemawia do ciebie, że takie ciężkie przeżycia ciążą na mnie? A tak, do ciebie, właśnie do ciebie! Nie?" - Pytają bohaterowie zabrzańskiego przedstawienia „Podopieczni".

Elfriede Jelinek napisała sztukę pod wpływem protestów uchodźców w centrum Wiednia. Kilka lat temu, na trawniku tuż obok kościoła Votivkirche, namioty rozbiła 100 osobowa grupa uchodźców. Protestowali przeciwko złej polityce azylanckiej austriackiego rządu i wegetacji w obozach przejściowych. Kiedy - obok wyrazów poparcia ze strony zwykłych ludzi, pojawiły się głosy przeciwne i doszło nocą do napaści na uchodźców, 30 osób znalazło schronienie w pobliskim kościele. 18 grudnia 2012 roku rozpoczęła się okupacja świątyni.
Protestujący rozdawali ulotki z informacją; „Jesteśmy tu od trzech tygodni i jak dotychczas, nikt nie chciał nas słuchać. Ponieważ nie mamy perspektyw, chcemy wykorzystać kościół jako symboliczne miejsce, jako schronienie."

Dramatopisarka w „Podopiecznych" szeroko nawiązuje do starożytnej sztuki Ajschylosa „Błagalnice". Bohaterkami są kobiety, które chcąc uniknąć przymusu wyjścia za mąż udają się w daleką wyprawę z Egiptu do Grecji. Wyprawa ta kończy się szczęśliwie dla kobiet, którym udaje się uniknąć małżeństwa. Nawiązania obecne już na poziomie samego tytułu. Niemiecka forma „Błagalnic" to „Die Schutzflehende", natomiast bohaterami dramatu Jelinek stają się „Die Schutzbefohlenen". Określenie to wywodzi się z nazewnictwa prawnego i oznacza osoby, którym bezwarunkowo należy udzielić schronienia.

Akcja sztuki rozgrywa się w obozie dla uchodźców, choć równie dobrze może być to wnętrze okupowanego, wiedeńskiego kościoła. Reżyserka Katarzyna Deszcz oddaje im głos, lecz nie ma tu miejsca na klasyczną akcję i dialogi. Kaskada słowna, którą jesteśmy cały czas bombardowani, przynosi świetny efekt – emocjonalne zaangażowanie i refleksję. Pojawiają się również fragmenty medialnych doniesień dotyczące uchodźców, które zostały wkomponowane w rasistowskie, obrzydliwe komentarze internautów.

Anna Konieczna, ubrana w pomarańczową kamizelkę ratunkową, odczytuje zapisane na kartkach strzępki tragicznych historii. Jej często drwiący sposób czytania wyraża emocje całej społeczności - w jej głosie usłyszymy niepewność, strach, żal, pretensję ale także i odwagę. Bohaterzy poruszają się jak maszyny, wykonują kompulsywne ruchy. Zaczepna maniera w głosie Koniecznej wywołuje niepokój, tym bardziej, że na potrzeby wzmocnienia efektu, widownię umieszczono na scenie i wykorzystano ostre światło. Cały czas przygląda się wszystkiemu policjant, a my czujemy się jak na przesłuchaniu.

Zabieg przeniesienia widowni na scenę jest bardzo dobrym pomysłem ponieważ scena widziana z tej perspektywy, przy odpowiednim oświetleniu, daje wrażenie bycia zarazem w obozie dla uchodźców i w kościele. Wszędzie jest pełno namiotów, stosów śmieci, ubrań, walających się pustych butelek i palet z wodą mineralną. Widownię od bohaterów oddziela stolik, za którym siedzi urzędnik (Jarosław Karpuk). Dzięki temu gdy uchodźcy proszą urzędników o pomoc, zwracają się także bezpośrednio do widzów.

Uchodźcy krążą bez celu, powtarzają te same czynności i opowiadają o swoich przeżyciach, traumach i okrucieństwie. Słyszymy ciągle te same zdania a drastyczne projekcje potęgują przerażające wydarzenia bohaterów; „Moi dwaj kuzyni zostali pozbawieni głów, błagam pana, wiem, pan by mi tego nie zrobił."

Pomoc oferowana przez obozowych urzędników zostaje zredukowana do przydziału jedzenia i wody mineralnej, a przetworzony przez komputer urzędniczy głos uwypukla przepaść między przybyszami z dalekich krajów, a biurokratyczną machiną.

Kwestia napływających do Europy Zachodniej ludzi z miejsc targanych konfliktami i krwawymi wojnami jest aktualna jak nigdy wcześniej. Cieszy ogromnie, że Teatr Nowy podjął próbę zmierzenia się z ważnymi problemami, i że tak przejmująco udało się to zrobić. Gdzieś między szkolną „Balladyną" i ograną „Zemstą" jest miejsce na sztukę odważną, która tak jednoznacznie określa swoje stanowisko. „Podopieczni" uświadamiają nam, że zachodnia idea praw człowieka, z perspektywy obozu dla uchodźców, jest niewiele wartym sloganem, a dyskusja, która przetacza się przez Europę, jest efektem kryzysu idei humanizmu.

Blanka Hasterok
Dziennik Teatralny Katowice
17 marca 2016
Portrety
Katarzyna Deszcz

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...