Głos, który słychać w teatrze

Marek Kaliszuk - sylwetka

Dawniej występował w Zespole Pieśni i Tańca Warmia. Teraz gra na deskach Teatru Muzycznego w Gdyni. Od września można go też oglądać w serialu "Pierwsza miłość". O pierwszym występie, nieprzewidywalnej pracy aktora i zmieniającym się Olsztynie opowiada Marek Kaliszuk

Marek Kaliszuk to aktor i wokalista Teatru Muzycznego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni. Swoją karierę zaczął od występu w musicalu "Hair". Przypadkowo. Potem zagrał m.in. w transoperze "Sen Nocy Letniej" oraz w spektaklach "Chicago", "Footloose" i "Grease". Szerszej publiczności znany jest jako Boguś z "M jak miłość" oraz uczestnik 7 edycji "Tańca z Gwiazdami". Urodził się w Olsztynie. W Olsztynie spędził też dzieciństwo i młodość. Przez pięć lat występował w Zespole Pieśni i Tańca Warmia. Wtedy po raz pierwszy zetknął się ze sceną.

Oślepiły mnie sceniczne światła

- Pamiętam, jak my, studenci Studium Wokalno-Aktorskiego, z podziwem obserwowaliśmy gdzieś z góry aktorów podczas prób i przedstawień. Każdy marzył o tym, żeby dostać choćby najmniejszą etiudę i znaleźć się wewnątrz spektaklu - wspomina aktor. Jakiś czas później niespodziewanie potrzebne było zastępstwo w musicalu "Hair". Marek, wówczas student drugiego roku, nie przypuszczał, że kiedykolwiek wejdzie do obsady tak elektryzującego przestawienia.

- Początek byl niesamowitym przeżyciem. Nagle spełnia się coś, co jeszcze przed chwilą wydawało się nierealne. Pamiętam ten moment, kiedy pierwszy raz oślepiły mnie światła, założyłem mikroport, a mój głos słychać było w całym teatrze. Dobra atmosfera pomogła mi odnaleźć się w tej machinie - opowiada. Później Marek dostał jeszcze kilka drobnych ról w przeróżnych sztukach. Później przyszedł czas na większe przedstawienia i sprawdził się. Inaczej nie byłby dziś solistą Teatru Baduszkowej.

Przyszedł czas na moje sceny


Aktor nigdy nie wie, co go czeka, trudno jest cokolwiek zaplanować. Próby się przedłużają, a nieraz trzeba pokonywać setki kilometrów tylko po to, aby nagrać trzy sceny do serialu. Tak było w przypadku produkcji "Pierwsza miłość".

- Wsiadam w samolot o 6.10 i lecę do Wrocławia. Będę tam bardzo wcześnie. Z lotniska jadę prosto na plan, tam charakteryzacja, garderoba, krótka próba i zaczynamy zdjęcia. Tekst dostałem kilka dni wcześniej, więc już go umiem, ale zdarza się, że ląduje w moich rękach na dwie godziny przed ujęciem - opowiada Marek. - Tym razem gramy we wnętrzach, więc nic nieoczekiwanego nie powinno się wydarzyć. W plenerze bywa różnie. Pod koniec czerwca miałem do nagrania dwie sceny. Było małe opóźnienie, ale to jeszcze nic. Wreszcie przyszedł czas na moje sceny. Nagraliśmy pierwszą z nich. Ekipa przestawiała plan i nagle zerwała się burza. Padało przez 4 godziny. Scenę skończyliśmy nagrywać o 1 w nocy. Zamiast wrócić do Gdyni, zostałem we Wrocławiu.

Praca w teatrze zaczyna się o godz. 10. Mogą to być próby wokalne, choreograficzne lub reżyserskie. Jeśli aktor przygotowuje się do przedstawienia, wtedy ma tzw. korepetycje. Jest to praca z pianistą akompaniatorem, który pomaga rozczytać i opanować materiał muzyczny. Trwają cztery godziny. Ale to jeszcze nie koniec. O 18 rozpoczyna się wieczorna próba. Po 22 mam już wolne.

Godziny pełne skupienia

- Nasze spektakle średnio trwają około trzech godzin. Zdarzyło mi się nawet grać w przedstawieniu prawie 4-godzinnym. Trzeba pamiętać, że są to godziny pełne skupienia i często ogromnego wysiłku fizycznego. Widza, który kupił bilet, nie interesuje to, że jestem zmęczony, miałem trudny dzień, jest niskie ciśnienie - mówi Marek. - W tańcu trzeba kontrolować każdy ruch. Śpiewając, muszę przekazać treść, emocje bądź dialogować, dbając o jakość dźwięku i intonację. W naszych inscenizacjach niekiedy tańczy jednocześnie 40-50 osób. Na szczęście mój zawód jest moją pasją, czymś, co mnie fascynuje, napędza i zmusza do ciągłego rozwoju. Nie jest to jednak praca łatwa i lekka, jak mogłoby się wydawać. Czasem jest niewdzięczna, czasem jej nie ma, ale zawsze ją lubię.

Olsztyn szybko się rozwija

Marek opuścił Olsztyn po maturze. Wybrał Studium Wokalno-Aktorskie przy Teatrze Muzycznym w Gdyni. Wciąż jednak chętnie wraca do rodzinnego miasta i z przyjemnością obserwuje, jak stolica Warmii i Mazur pięknieje.

- To miasto tak bardzo się zmienia, że czasem go nie poznaję. Olsztyn szybko się rozwija. - opowiada aktor. - Słyszałem, że obok planetarium, gdzie jako dziecko zjeżdżałem na sankach, a latem jeździłem na rowerze, ma stanąć jakaś duża inwestycja. Nie ma już kina Kopernik, choć w mojej świadomości ono wciąż istnieje. Chętnie chodziłem tam na filmy i koncerty. Z pewnością dla mieszkańców mojego rodzinnego miasta samo centrum nie jest niczym szczególnym, a dla mnie wręcz przeciwnie. Gdy wyjeżdżałem z Olsztyna, centrum stanowił słynny PDT, ratusz i przystanki wzdłuż ulicy, za którymi rosłą dzika trawa. Dziś to miejsce trudno jest poznać. Lubiłem to miasto jako dzieciak i jako nastolatek. Staram się odwiedzać rodzinę i znajomych i wpaść na kawę gdzieś na starówce.

Piotr Sobolewski
Gazeta Olsztyńska
16 sierpnia 2011
Portrety
Wacław Oszajca

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...