Godny podziwu festiwal Misteria Paschalia
10. Festiwal Misteria PaschaliaWbrew zimowej aurze emocje na koncertach jubileuszowego, dziesiątego festiwalu Misteria Paschalia sięgały zenitu.
Już poniedziałkowa inauguracja, w ramach której Giovanni Antonini wraz z solistami i zespołem Il Giardino Armonico przedstawił ekspresyjną interpretację młodzieńczego oratorium Georga Friedricha Haendla Triumf Czasu i Prawdy wprawiła publiczność wypełniającą filharmoniczną salę w stan ekscytacji. Wprawdzie pierwsze frazy początkowej Sonaty nie brzmiały idealnie, ale był to - jak się okazało - jedynie moment słabości. Perfekcja i muzykalność to cechy przynależne wszystkim bez wyjątku instrumentalistom Il Giardino Armonico. Wyborni byli soliści: Roberta Invernizzi jako Piękno, Julia Lezhneva jako Rozkosz, Sara Mingardo w roli Prawdy i Krystian Adam Krzeszowiak jako Czas. Młody Haendel każdej z postaci kazał się wypowiadać nie tylko w recytatywach, ale i w kunsztownych ariach. Okazji do podziwu więc nie brakowało, tym bardziej, że oprócz czystej wirtuozerii artyści musieli - jak to u Haendla bywa - przy pomocy retorycznych figur muzycznych przekonać słuchaczy do swoich racji, a rzecz dotyczyła konfliktu pomiędzy złudnymi przyjemnościami życia i realną prawdą przypominającą, że z czasem wszystko się kończy i ważne są tylko wartości duchowe. Śpiewacy bardzo dobrze wywiązali się z tego zadania. Z pewnością pozostaną w pamięci obecnych cudowne frazy arii Lascia la spina śpiewanej przez Julię Lezhnevą i ciepły alt Sary Mingardo urzekającej wrażliwością muzyczną w każdym dźwięku.
We wtorek było jeszcze goręcej, choć koncert odbywał się w augustiańskim kościele św. Katarzyny, jednej z najzimniejszych świątyń Krakowa. Ale przed słuchaczami zasiadł Jordi Savall ze śpiewakami z La Capella Reial de Catalunya i instrumentalistami Hesperionu XXI, a to gwarantowało wielkie muzyczne przeżycia. Genialny Katalończyk od kilku lat przywozi do Krakowa wielkie freski muzyczne pozwalające ujrzeć wydarzenia z przeszłości w kontekście ówczesnej Europy. Tym razem z inspiracji organizatorów festiwalu zajął się życiem i dziełem Mikołaja Kopernika oraz jego Europą targaną wojnami, także religijnymi. Muzyczna opowieść wiodła od Torunia poprzez Kraków do Włoch i na ziemie niemieckie, a skonstruowana została umiejętnie, z dużym wyczuciem dramatycznym. O jakości wykonania mówić nie trzeba. Było na najwyższym poziomie.
Emocjonalna była także prezentacja Orfeusza Monteverdiego dokonana w środę przez grupę solistów, zespół La Venexiana oraz Chór Kameralny Capelli Cracoviensis pod dyrekcją Claudia Caviny. Mistrzostwo wykonawcze wszystkich artystów sprawiło, że mogli oni nasycić wczesnobarokową opowieść o miłości i muzyce pokonującej śmierć współczesną ekspresją. Słuchając Anicia Zorzi Giustinianego w roli Orfeusza, Roberty Mameli jako Eurydyki czy Mariny de Liso w podwójnej roli Posłańca i Nadziei słuchacze mogli uwierzyć w targające nimi uczucia. Udział krakowskich chórzystów w tym świetnym przedsię- wzięciu dowiódł ich wysokiego poziomu artystycznego. Oddziaływania festiwalu na poziom rodzimego wykonawstwa muzyki dawnej nie sposób przecenić.