Gombrowicz, czyli "Operetka" w operze

"Operetka" - reż. Jerzy Lach - Warszawska Opera Kameralna

- Każde wybitne dzieło wytrzymuje próbę czasu poprzez swój uniwersalizm. Jeden świat się rozpada, na jego miejsce powstaje nowy. Jest wyzwalanie się z pewnych konwenansów, ale też rodzą się kolejne, nowe, inne. O tym jest "Operetka" Gombrowicza, ale o tym jest też "Operetka" Dobrzyńskiego, nasza dzisiejsza premiera - mówi dyrygent Warszawskiej Opery Kameralnej, Przemysław Fiugajski.

Wszyscy, którzy interesują się sztuką, kulturą, mają świadomość światowego formatu Gombrowicza i jego spuścizny. To jedna z najważniejszych figur literatury XX w., a to bez wątpienia spory magnes. Tak przyciągamy nie tylko miłośników opery, ale i ludzi związanych z teatrem dramatycznym.

Dzisiaj niecodzienna premiera na scenie Warszawskiej Opery Kameralnej. Jedno z najwybitniejszych dzieł Witolda Gombrowicza "Operetka" przyjmie konwencje opery. Czy w nowym dziele Michała Dobrzańskiego przejawia się uniwersalność dzieła Gombrowicza w przekładzie na język opery?

- Sądzę, że tak. Każde wybitne dzieło wytrzymuje próbę czasu poprzez swój uniwersalizm. Jeden świat się rozpada, na jego miejsce powstaje nowy. Jest wyzwalanie się z pewnych konwenansów, ale też rodzą się kolejne, nowe, inne. O tym jest "Operetka" Gombrowicza, ale o tym jest też "Operetka" Dobrzyńskiego, nasza dzisiejsza premiera.

Czy uniwersalność dzieła Gombrowicza łatwo przekłada się na język muzyki?

- Chyba istotniejszy jest cały koncept gombrowiczowski, upadek świata i powstanie nowego, ukryty w samym języku dramatu. Kompozytor poszedł tropem tego pomysłu, trochę powiewającego pastiszem w I akcie, malując stan arystokracji przedrewolucyjnej. Tu muzyka ulega rozpadowi, rozczłonkowaniu, frazy są porozbijane.

Muzyczna oniryczność, nawet pastisz z czasem ustępują zdecydowanej formie...

- By znowu się rozpadać. Tu jest wiele zakamuflowania, cytatów pochodzących od Mozarta i Bacha po Offenbacha... Tak budowany jest z nut i barw stary świat, ten ulegający rozpadowi.

Jednak mamy tu do czynienia z muzyką współczesną, przepraszam za określenie, z ludzka twarzą. Ona nie odstrasza pseudoawangardowością.

To ważne, nie ma tu przechyłu w żadną ze stron.

- Nie jest to ani na wskroś awangardowe, ani banalne. Jest balans między współczesnością a komunikatywnością. To istotne, bo nasi stali bywalcy, ci, którzy przychodzą przykładowo na Mozarta, spokojnie mogą smakować i tę muzykę.

Muzyka współczesna pod hasłem "nie taki diabeł straszny"?

- Nie tylko niestraszny, ale często bardzo zabawny.

Bo chyba i cała muzyka współczesna ostatnich lat nam "znormalniała"?

- Różnie z tym bywa. Najważniejszym paradygmatem jest nawiązywanie do awangardy lat 60. minionego wieku, sonoryzmu. To - używając kolokwializmu - jest aktualnie na topie.

"Operetka" może być zwiastunem dłuższego mariażu Opery Kameralnej z literaturą Gombrowicza?

- Raczej jest znakiem "nowego" wniesionego przez dyrektora Jerzego Lacha. To otwieranie się na muzykę współczesną i działania typowe dla sceny naszych czasów. To dopuszczenie do głosu kompozytorów młodego pokolenia i zdaje się, że ten trend będzie kontynuowany. Będą powstawały nowe dzieła tworzone na zamówienie WOK-u.

Bilety na pierwsze trzy spektakle zostały wyprzedane. Wiadomo, że "Operetka" powróci na scenę w maju. Czy to siła nazwiska Gombrowicz?

- Wszyscy, którzy interesują się sztuką, kulturą, mają świadomość światowego formatu Gombrowicza i jego spuścizny. Na pewno fakt, że pisał w języku polskim, sprawia, że jest mniej popularny w świecie niż słabsi od niego, ale tworzący w bardziej rozpowszechnionych językach dramatopisarze. To jedna z najważniejszych figur literatury XX wieku, a to bez wątpienia spory magnes. Tak przyciągamy nie tylko miłośników opery, ale i ludzi związanych z teatrem dramatycznym. Gombrowiczem oczywiście też. A teraz wszystko poddajemy ocenie widzów.

Piotr Iwicki
Gazeta Polska codziennie
10 kwietnia 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia