Gorzki smak rodziny

"Gorące lato w Oklahomie" - reż: Katarzyna Deszcz - Teatr Nowy w Zabrzu

Na scenie Teatru Nowego w Zabrzu od 15 października 2011 możemy doświadczać lata, "Gorącego lata w Oklahomie". Spektakl wyreżyserowany przez Katarzynę Deszcz jest próbą interpretacji nagrodzonej sztuki Tracy\'ego Lettsa, który za to dzieło otrzymał nagrodę Pulitzera. Poznajemy losy rodziny Westonów, którza w wyniku przykrego wypadku gromadzi się w domu nestorów rodu. Przypominać to będzie sytuację, w której nieszczęścia wracałyby do puszki Pandory

Podczas rozwoju akcji stopniowo jesteśmy zaznajamiani z poszczególnymi postaciami, których rysy są łatwe do wychwycenia. Wraz z zapętlaniem się ich losów cechy te stają się coraz bardziej wypukłe, przez co nie ma większego problemu z identyfikacją roli, jaką każdy ma odegrać w sztuce. Jest w niej zawarty mały przekrój społeczeństwa skumulowany w jednym domu, który umiejętnie zbudowany na scenie staje się dobrą płaszczyzną do prezentacji poszczególnych problemów i osobistych dramatów. Obszar sceny zabudowany jest instalacjami, które w prosty sposób określają przestrzeń dramatu. Wyróżniona jest jadalnia będącą miejscem inaugurującym całą historię, kuchnię skrytą za firaną, co oddaje drugoplanowy charakter miejsca, oczywiście jest i salon, biuro i znalazło się także miejsce na pokój na piętrze – ostatnią przystań względnego spokoju i normalności – których ciężko jest uświadczyć w spektaklu.

W przedstawieniu mamy do czynienia z mozaiką ułożoną z różnych, często przeciwstawnych sobie elementów charakterologicznych i emocjonalnych, podszytych indywidualnymi pragnieniami, których realizacja będzie rozwijała poszczególne mikrofabuły dramatu. Głowa rodziny, Beverly Weston (Jan Prochyra), poeta w spoczynku, alkoholik o nikłym potencjale egzystencjalnym, który poza prologiem, będzie występował już tylko duchem, w świadomości pozostałych bohaterów dramatu. Wspominająca go rodzina złoży mu hołd: „wspaniałemu człowiekowi, …pijaczynie, topielcowi”. Jego żona lekomanka – Violet (Hanna Boratyńska) wyraża ambicje bycia silną i władczą. Kobieta spełni się podczas smutnego zakończenia poprzedzonego szaleńczymi zrywami. W polu oddziaływania tego autodestrukcyjnego związku znalazły się córki, które wychowując się w tak ciężkiej atmosferze, przeniosły traumę w życie dorosłe. Każdy z bohaterów potrzebowałby sesji na terapeutycznej kozetce, lub chociażby prawdziwego przyjaciela, który by ich wysłuchał który mógłby ich wysłuchać i udzielić paru rad. 

Wśród trojga sióstr pojawiają się problemy związane z odpowiedzialnością za rodziców i własne życia. Barbara (Jolanta Niestrój-Malicz) będzie zmagała się ze zdradą męża, Karen (Dorota Rusek) naiwnie będzie trzymać się wiary we wspaniałość uczucia, jakie dzieli z potrójnie rozwiedzionym Stevem (Grzegorz Cinkowski), a Ivy (Renata Spinek) zmagać się będzie z dylematem ujawnienia swojego kazirodczego związku z kuzynem Charliem (Anrzej Kroczyński).

Rzecz jasna każda z sióstr reprezentuje inną osobowość, przez co wielowątkowość i poruszanie się na różnych płaszczyznach problemowych z jednej strony pozawala znaleźć postać najbliższą własnym upodobaniom, z drugiej natomiast umieszcza w sztuce rysy opery mydlanej.

Ta właśnie operowość niestety ujemnie wpływa na odbiór spektaklu. W niektórych momentach nienaturalność aż razi, na przykład w naiwnej, romantycznej scenie wspólnego udawania gry na pianinie i przyśpiewywania „Chodź, pomaluj mój świat”. Z innej jednak perspektywy ta nienaturalność może oddawać karykaturalność bohaterów, przez co cały dramat jawi się jako przykra parodia relacji rodzinnych.

Warto także byłoby spytać, czy wulgaryzmy, które niestety nazbyt często padały ze sceny, spełniły swoją rolę. W niektórych momentach przekleństwa nadawały scenom humorystycznego rysu, lecz w pewnych chwilach po raz wtóry wypowiadane słowo „kurwa” nabierało (co najmniej) zbyt gorzkiego smaku. 

W jednej ze scen kulminacyjnych, młoda Jean (Anna Konieczna) wyraża żal, że to na niej odbiją się konsekwencje całego bałaganu, jaki stworzyli bohaterowie. BohaterkaPostać krzyczy: „Nie wiecie kogo obwiniać, chcecie, żebym zrobiła to za was”. Niestety wyraża to smutną prawdę przebijającą się z fabuły, a tak często obecną w życiu, że to właśnie następne pokolenia ponoszą karę za błędy starszych - „bardziej dojrzałych”. Błędny cykl nie ma końca, a historia zatacza koło. Członkowie rodziny rozchodzą się jak nieszczęścia na świat ze swej kolebki - puszki Pandory w Oklahomie. Pocieszającym może być natomiast fakt, że posiadanie rozlicznej rodziny jest dosyć użyteczne… w końcu „nigdy nie wiadomo komu będzie potrzebna nerka.”

Krzysztof Aplik
Dziennik Teatralny Katowice
26 listopada 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia