Gra w Sło

"Sło" - reż: Jan Peszek - Wrocławski Teatr Lalek

Co pozostaje z narodowego wieszcza w spektaklu Jana Peszka we Wrocławskim Teatrze Lalek? Do czego prowadzą próby odczytywania życia poety wyłącznie przez sensacyjne szczegóły jego biografii?

Podczas telewizyjnego teleturnieju, do którego zostaje wciągnięty Przypadkowy Widz (Tomasz Maśląkowski), wywleczone zostają wszystkie obiegowe i kuluarowe informacje Słowackim. Dziwna relacja z matką. Homoseksualizm. Gruźlica. Konflikt z Mickiewiczem. Wady postury. Szczegóły ekshumacji zwłok poety. Ikoniczne realizacje jego dramatów w teatrze. Co wynika z natłoku tych newsów? Dezinformacja. Zgiełk. Niepokój. Najeżone lunaparkowymi żarówkami białe i czerwone ekrany tworzą przestrzeń z pogranicza studia, wnętrza komputera czy galerii sztuki współczesnej. Przypominają pierwsze karty pamięci do magazynowania danych. Informacje, które przechowują, to jednak przypadkowe ciekawostki. Tak abstrakcyjne i rozproszone jak dźwięki agresywnej muzyki.

Słowacki w takim otoczeniu staje się postacią wirtualną, a szczegóły jego życia - oderwanymi atrybutami, które można by wymieniać w każdej kolejnej akcji jak u postaci z gier wideo.

Zabawa, w której Widz gra awatarem wieszcza, ma wiele etapów. Zadania przypominają misje z gier strategicznych i strzelanek. Zabij Mickiewicza. Uspokój matkę. Powstrzymaj Księcia Niezłomnego. Komendy wydaje mistrz gry (Peszek). Jego usta wyświetlane na ekranach dominują nad scenografią, aktorami i prostymi lalkami. W krótkim, zrealizowanym minimalnymi środkami spektaklu Peszek zgromadził narosłą wokół poety ikonografię. Po to, by wykonać wobec niej ironiczny gest. Najsłynniejszy portret Słowackiego dynda więc na patyku, tworząc lalkę wieszcza. Opcjonalnie można mu dowiesić bijące z magnetofonu serca czy naczynie do gruźliczych odkrztuszeń. Legendarna scena "aktu całkowitego" Ryszarda Cieślaka (ze spektaklu Grotowskiego "Książę niezłomny") w wykonaniu ciskającego białym płótnem Sławomira Przepiórki staje się niepokojąco zabawna. Wypowiedzi eksperta z offu stają się parodią szkolnych sylabusów, gdzie z bełkotu danych można domyślić się jedynie, że "wielkim poetą był".

Wszystko, co wiedzieliśmy o Słowackim, okazuje się puste, śmieszne, zwodnicze. Paradoksalnie prawdziwy poeta pokazuje się tylko w momentach, gdy zamiast oderwanych zdań z listów czy wikipedii gracz zaczyna mówić o sobie ("Boję się... małych psów, spotykania znajomych na ulicy"). Wtedy czuć przez chwilę naturę artysty samotnego, targanego niepokojami, po śmierci zaś - zafałszowanego i zmanipulowanego. Gdy aktorzy znikają wśród ukłonów, na scenie zostaje jedynie kiczowata kukła Stevena Seagala.

Tekst bywa naiwny, niekonsekwentny, nie zawsze wychodzą też próby imitowania języka graczy. A jednak ukazuje Słowackiego intrygująco. Peszek: - Pokazuje mechanizmy manipulacji, którymi nieuchronnie poddawane są wyróżniające się jednostki. Ludzie jak Słowacki są nam potrzebni, byśmy mogli lepiej o sobie myśleć jako o narodzie, mieli czym leczyć swoje kompleksy. Z drugiej strony wybitny twórca bywa niewygodny. Trzeba go więc przykroić do naszej miary, uładzić.

Scenografie i projekcje wideo przygotował Thomas Harzem, współautor inscenizacji "Króla-Ducha" w łódzkim Teatrze Nowym, jednej z najciekawszych propozycji Roku Słowackiego. Muzykę skomponował Dominik Strycharski.

"Sło" Mateusza Pakuły, reż. Jan Peszek, Wrocławski Teatr Lalek, premiera 23 października

Joanna Derkaczew
Gazeta Wyborcza
27 października 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia