Granice w Teatrze Tańca

Rozmowa z Markiem Zadłużnym

W tym roku w warstwie ideowej nawiązaliśmy do granic, tematu związanego bezpośrednio z trudnymi czasami, w których żyjemy. Hasło dotyczy zarówno granic estetycznych, co może być uznawane za taniec a co już nie, jak i granic geograficznych (...) Szukam ruchów, które będą wydawać mi się nietypowe. Poszukuję inności, tego, co jest nieoczywiste. Nie interesuje mnie tradycyjnie rozumiany ładny taniec i ruch. Często ciekawsze jest to, co jest w jakiś sposób zdekonstruowane. Szukam asymetrii, która wydobywa to, co jest niepokojące. Chcę w ten sposób wyprowadzić widza z poczucia komfortu.

Z Markiem Zadłużnym, choreografem, założycielem zespołu Physical ArtHouse (wcześniej Pracowni Teatru Tańca), działającego w strukturach Młodzieżowego Centrum Kultury i Edukacji w Zielonej Górze, oraz pomysłodawcą i organizatorem MOVE FESTIVAL Zielona Góra, rozmawia Zofia Ścigaj z Dziennika Teatralnego.

Zofia Ścigaj: Jak wyglądały poprzednie edycje Festiwalu Tańca MOVE i czym się ta edycja różniła od poprzednich?

Marek Zadłużny - Sama inicjatywa sięga roku 2010. Wtedy rozpocząłem po studiach pracę w Młodzieżowym Centrum Kultury i Edukacji jako nauczyciel tańca współczesnego i chciałem zorganizować festiwal tańca współczesnego w Zielonej Górze. W tym pomyśle wsparła mnie Anna Piotrowska, obecnie dyrektorka Teatru Tańca i Ruchu ,,Rozbark" w Bytomiu. Wówczas festiwal nosił nazwę ,,SPACE". Dwie pierwsze edycje miały charakter konkursowy, były otwarte zgłoszenia, przeznaczyliśmy pewien budżet na nagrody, jury przyznawało miejsca. Postanowiliśmy jednak zrezygnować z idei konkursu na rzecz spotkań, podczas których nie tylko prezentowaliśmy spektakle, ale również rozmawialiśmy o nich. W 2015 roku zrodził się z tego pomysł powołania festiwalu pn. ,,Sfera Ruchu", który był w zamyśle inicjatywą sieciującą, a obecnie dalej rozwijaną przez Teatr Tańca ,,Akro" z Torunia i Teatr Tańca ,,Enza" ze Słupska. Po czasie, w roku 2021 pojawiła się jednak nowa idea stworzenia ,,MOVE FESTIVAL Zielona Góra", który jest odrębną, zielonogórską inicjatywą.

,,BORDERS" to była druga edycja. Hasłem przewodnim pierwszej były pokolenia - ,,GENERATIONS". Chcieliśmy wtedy pokazać różnice pokoleniowe w tańcu. Na scenie zobaczyliśmy osoby z dużym doświadczeniem, które są obecnie pedagogami lub choreografami, ale również ich uczniów. W tym roku nawiązaliśmy do granic, tematu związanego bezpośrednio z trudnymi czasami, w których żyjemy. Hasło dotyczy zarówno granic estetycznych, co może być uznawane za taniec, a co już nie, jak i granic geograficznych. W pierwszy wieczór pod nazwą ,,Lubuskie Warte Zachodu" zaprosiliśmy twórców z województwa lubuskiego. Drugi poświęcony był artystom, działającym w całej Polsce. Myślę jednak, że ponownie wybrzmiała tu pewna pokoleniowość, ponieważ na scenie obok młodych twórców zaprezentował się również Teatr Tańca z zielonogórskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku pod kierownictwem Pawła Matyasika, co było bardzo wartościowa i poruszającą propozycją.

Zauważyłam, że spektakle poruszały często problem ogólnie pojętych granic człowieczeństwa i odnosiły się do zniewolenia człowieka. Czy ukazanie tego również było celem festiwalu?

- Te hasła w pewien sposób pomagają nam kuratorować festiwal, chociaż nie są konieczne, nie ograniczają nas. Nie wiemy też czy będą się pojawiać przy każdej edycji. Teraz pomagają nam układać festiwalowy program, nadawać mu rytm. Główną myślą nie było to, aby prezentowane choreografie dotykały granic człowieczeństwa. Hasło miało otwierać i prowokować do dyskusji. Jednak w każdym spektaklu można było znaleźć pojęcie graniczności, w ruchu, estetyce, metaforze, tematyce. To hasło wyłoniło się więc w wielu warstwach znaczeniowych.

Teatr dramatyczny mówi słowami, a teatr tańca ciałem, więc używa metafor częściej. Jak różni się praca choreografa lub reżysera w teatrze tańca od pracy reżysera w teatrze dramatycznym?

- Różni się z powodu innej dramaturgii i sposobu prowadzenia narracji. Dramaturgia ruchu operuje pewną metaforyką, mową niewerbalną, chociaż często pojawia się również słowo mówione. Są obecnie spektakle teatru tańca, w których można znaleźć sporo języka mówionego. To ciekawe zjawisko: coraz więcej ruchu wkrada się do teatru dramatycznego, a coraz więcej słowa do teatru tańca. Te sztuki naturalnie się przenikają. Zdarza się, że niektórzy twórcy w teatrze tańca pracują na istniejących już tekstach kultury. My raczej pracujemy na określonych tematach, które eksplorujemy. Na przykład w spektaklu ,,Still Nature", który prezentowaliśmy na festiwalu, poruszyliśmy temat bliskości. W procesie twórczym krążymy wokół obranego wątku, komponujemy choreografię i sceny, w tym przypadku pokazujące bliskość lub kontrapunktujące z nią. Zawsze korzystamy z improwizacji, którą później rozwijamy w strukturę. Staramy się interpretować temat przez ruch. Na pewno narracje, które opowiadamy nie są linearne w sposób, do jakich przyzwyczajony jest człowiek, czytający książki, oglądający filmy. Kreując, korzystamy ze zdarzeń, operujemy plastyką, pojawiają się ruchome obrazy. Narzędzia do odbioru dzieła ma zawsze widz. Ten natomiast nie jest do końca przyzwyczajony do odbioru współczesnej choreografii. Stąd często pojawia się poczucie niezrozumienia, a ludzie nie lubią nie rozumieć, więc raczej rzadko chodzą na spektakle teatru tańca albo odbierają ten rodzaj sztuki w sposób powierzchowny – chcą zobaczyć na scenie taniec, bo szukają wrażeń czysto estetycznych. A we współczesnym teatrze tańca nie mogą go znaleźć, bo ten często bywa oparty na kreowaniu opowieści poprzez nieoczywisty, metaforyczny ruch, który z tradycyjnie ujmowanym tańcem może się wcale nie kojarzyć, choć oczywiście można też znaleźć spektakle bardzo taneczne, niekoniecznie zdekonstruowane i awangardowe. Myślę, że taniec w swojej istocie znajduje się bliżej muzyki niż teatru. Muzyka potrafi nas wzruszyć, odbieramy ją emocjonalnie, jednak nie musimy jej rozumieć, tym bardziej jeśli nie pojawiają się słowa. Podobnie jest z tańcem współczesnym, w którego odbiorze trzeba dać sobie przyzwolenie na to, że można nie rozumieć tego, co się dzieje na scenie i to jest jak najbardziej ok. Ja od zawsze mam w sobie takie naturalne poczucie, że nie muszę czegoś rozumieć, a mogę to po prostu odczuwać. Należy sobie zadać pytanie w jaki sposób ten taniec na mnie wpływa? Bo jeżeli nic nie czujemy, to może to oznaczać, że twórca albo nieumiejętnie przekazał komunikat, albo po prostu on do nas z różnych przyczyn nie trafił, ale ja wierzę, że artysta zawsze chce coś przekazać widzowi. Jako kolektyw Physical ArtHouse zawsze staramy się tworzyć spektakle wyraźne w odbiorze i w miarę możliwości przystępne. Raczej nie operujemy bardzo zaawansowaną poetyką i staramy się być blisko widza. Myślimy o nim tworząc, chcemy żeby pojawiał się na widowni i rozumiał to, co robimy.

,,Zabawa" była moim zdaniem fabularna, dzięki czytelnym obrazom i wyraźnej narracji, czytelne dla mnie były też spektakle ,,Adiafora" teatru Terminus A Quo z Nowej Soli, chociaż odegrany był bez słów, ,,Schować w oku" teatru STREFA 2B z Gorzowa Wlkp., gdzie fabułę dodatkowo budowały wiersze Zbigniewa Herberta. Stanisławski pisał, że aktor najpierw ma intencję a potem wyraża ją poprzez słowo. W teatrze tańca ta intencja jest wyrażona poprzez ruch.

- My również pracujemy w intencjach. W danej scenie wiemy co robimy i z jaką intencją, jaki jest jej charakter i emocjonalność. Staramy się to przekazywać przez ruch. Dużo pracujemy w oparciu o metodę improwizacji strukturalnej, w której tancerze budują opowieść na podstawie tego, co organicznie z nich wypływa. Jako choreograf szukam ruchów, które będą wydawać mi się nietypowe. Poszukuję inności, tego, co jest nieoczywiste. Nie interesuje mnie tradycyjnie rozumiany ładny taniec i ładny ruch. Często ciekawsze jest to, co jest w jakiś sposób zdekonstruowane. Szukam asymetrii, która wydobywa rzeczy niepokojące. Chcę w ten sposób wyprowadzić widza z poczucia z komfortu. W ,,Zabawie" pojawił się tekst, czytany przez Martę Pohrebny, ale sceny były zbiorem pewnego rodzaju powiązanych dramaturgicznie impresji.

Miałam wrażenie, że spektakl był bardziej zrozumiały dla widza, ponieważ zdarzenia w nim przedstawione odzwierciedlały rzeczywistość.

- To prawda, gesty były bardziej wyraźne. Natomiast ,,Still Nature" operował dużo bardziej abstrakcyjną formą, pojawiła się też tam wyrafinowana scenografia, instalacja artystyczna autorstwa Alicji Lewickiej-Szczegóły.

Też odebrałam ,,Still Nature" jako abstrakcyjny spektakl, chociaż mimo tego był zrozumiały. W pierwszej scenie dużo podpowiedziały mi maski.

- Maski miały nam zabrać twarz. Pokazać, że może być to każdy, że twarz nie ma znaczenia w kontekście bliskości. Miały też dokonać odrealnienia postaci. Jesteśmy przyzwyczajeni do patrzenia na twarze tancerzy i aktorów. Wyraz twarzy wiele wyraża. Tu nagle pojawiły się maski, które, sądzę, wprowadzały niepokój. Z drugiej strony Adam Kamiński powiedział, że skojarzyło mu się to z płynnością płciową. Postacie mogły być odczytane jako jedna płeć, były do siebie podobne. Stroje nie były zmaskulinizowany ani sfeminizowane. Miały nam zabrać tożsamość.

Ja odczytałam to jako uniwersalizację społeczeństwa. Zauważyłam, że grupy, biorące udział w festiwalu były bardzo zróżnicowane. Byli to ludzie w różnym wieku, z różnych miast. Mieliśmy również do czynienia z różnymi formami twórczymi. Pojawiły się cztery artystki, występujące solo (Joanna Brodniak. Izabella Lasota, Katarzyna Zioło, Ola Zalejko). Trudniejsza jest praca nad spektaklem z grupą czy praca samodzielna?

- Samodzielna praca jest zawsze najtrudniejsza. Energia grupy wówczas nie podbija, nie ma się jak „schować" na scenie. Prace solowe, chociaż są krótsze, bo często trwają zaledwie kilka minut, ale to oczywiście zależy od przyjętej konwencji jak chociażby w przypadku Butoh, to wymagają bezgranicznego oddania. Nie wszyscy decydują się na wystawienie tak trudnej formy. Ja w swoim życiu zrobiłem na siebie tylko jedno solo i zagrałem je tylko dwa razy. Więcej solowo pracowałem z innymi. Odpowiada mi natomiast praca w duetach, które też są trudnymi formami, chociaż bardzo wdzięcznymi i za to je lubię, bo można budować w nich inną intymność niż z całym zespołem.

Czy już planujecie następną edycję? Może, po doświadczeniach z tegorocznej, macie już pomysł na nowy temat?

- Oczywiście planujemy kolejną edycję, mamy nadzieję, że wszystko się powiedzie, szczególnie jeżeli chodzi o pozyskanie dotacji, bo to jest kluczowa kwestia w organizowaniu wydarzeń kulturalnych. Na razie łapiemy oddech, a o nowym haśle przewodnim będziemy jeszcze myśleć.
__

Festiwal odbył się w terminie 23 – 24 września na kameralnej scenie w Młodzieżowym Centrum Kultury i Edukacji ,,Dom Harcerza" w Zielonej Górze. Zaprezentowały się na nim teatry tańca oraz artyści tańca współczesnego z całej Polski:
Joanna Brodniak (Bytom)
Katarzyna Zioło (Bytom)
Grupa Teatru Tańca (Toruń)
Teatr Tańca Enza (Słupsk)
Ola Zalejko (Zbąszyń)
Gliwicki Teatr Tańca (Gliwice)
STREFA 2B (Gorzów Wlkp.)
Teatr Ruchu (Świebodzin)
Teatr Terminus A Quo (Nowa Sól)
Teatr Tańca z Uniwersytetu Trzeciego Wieku (Zielona Góra)
Physical ArtHouse (Zielona Góra)

Gośćmi specjalnymi festiwalu byli krytycy i badacze tańca:
- Anna Królica,
- Hanna Raszewska-Kursa,
- Marta Seredyńska,
- Adam Kamiński
__

Marek Zadłużny – choreograf, pedagog, teoretyk tańca o stopniu naukowym doktora. Dyplomowany artysta tancerz (uzyskał dyplom przyznawany przez Związek Artystów Scen Polskich i honorowany przez MKiDN). Członek Sekcji Tańca i Baletu ZASP. Krytyk współpracujący z Kwartalnikiem TANIEC oraz Dziennikiem Teatralnym. Absolwent animacji kultury i sportu na Uniwersytecie Zielonogórskim. Stypendysta w Oslo University College. Certyfikowany instruktor i trener personalny Pilates CORE™.
Animator i badacz kultury tanecznej. Autor monografii „Taniec – świat doświadczeń choreografów" oraz publikacji naukowych z zakresu szeroko pojmowanej pedagogiki tańca. Wykładowca w zakresie współczesnych form tańca na Uniwersytecie Zielonogórskim. Reżyser ruchu scenicznego. Założyciel i dyrektor artystyczny kolektywu Physical ArtHouse w Zielonej Górze (wcześniej Pracowni Teatru Tańca) funkcjonującego w strukturach Młodzieżowego Centrum Kultury i Edukacji w Zielonej Górze. Twórca kilkudziesięciu choreografii, działań oraz akcji z pogranicza teatru tańca i sztuk performatywnych.
Zaangażowany w rozwój tanecznego amatorskiego ruchu artystycznego, z którego się wywodzi. Współpracuje z wieloma zespołami jako choreograf. Pedagog tańca współczesnego, na międzynarodowych warsztatach organizowanych w Berlinie, Luksemburgu, Talinie, Viksjefors (Szwecja) i Cottbus (Niemcy). Uczestnik ogólnopolskich i międzynarodowych warsztatów tanecznych. Współtwórca wraz z Anną Piotrowską zielonogórskiej inicjatywy festiwalowej SPACE w latach 2010-2014. W latach 2015-2020 dyrektor Festiwalu SFERA RUCHU Zielona Góra będącego częścią sieci festiwali teatrów tańca realizowanych również w Słupsku i Toruniu. Od 2021 roku dyrektor MOVE Festival Zielona Góra.
Prezes stowarzyszenia „Ośrodek Praktyk Choreograficznych" (www.opch.pl).
Znaczący wpływ na jego rozwój artystyczny wywarła współpraca z Anną Piotrowską.

Zofia Ścigaj
Dziennik Teatralny Zielona Góra
9 lutego 2023
Portrety
Marek Zadłużny

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia