Groteska, czarny humor, krzywe zwierciadło, czyli Polaków portret własny

"New Year's Day" - reż. Joanna Zdrada - Teatr im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wlkp.

Poważny temat w groteskowej formie przedstawiła na scenie Teatru im. J. Osterwy reżyserka "New Year's Day" Joanna Zdrada. Rzecz do tekstu Piotra Rowickiego stawia pytania o tożsamość ideologicznie podzielonego narodu, o jedną, spójną i wspólną wizję historii. Przez ponad półtorej godziny na teatralnej scenie groteska, czarny humor i krzywe zwierciadło budują Polaków portret własny.

Z "New Year's Day" nie wychodzi się jak z klasycznego teatru, bo jak słusznie zauważył Piotr Steblin-Kamiński to raczej widowisko. I nie wynosi się jednego odczucia, nawet jeśli publiczność oklaskiwała artystów na stojąco. Nie wraca się - zgodnie z ideą dramatu - oczyszczonym, bo Polska i Polacy to temat, który wciąż roznieca spory i emocje. Ale "New Year's Day" w moim odbiorze to bardzo dobrze złożona relacja o nas samych na przestrzeni wieków, ze szczególnym uwzględnieniem historii najnowszej. Właściwie trzeba powiedzieć, że to polskie piekiełko, kocioł - w którym wciąż ktoś miesza, nie dając dogotować się strawie - i ogień - do którego ktoś wciąż dokłada, przypalając to, co jest niemal gotowe. Później tę truciznę trzeba wyrzucić, bo staje się niestrawna i zaprosić nowych kucharzy, którzy gotują dłużej, bo brak im doświadczenia albo mają niesprawdzone przepisy. I tak w kółko, i tak od nowa. Historia narodu, o którego początkach opowiada słuchającym Bogusław Wołoszański - w tej roli świetny Artur Nełkowski - historia narodu Mickiewicza, Piłsudskiego, Miłosza, ludzi z AK i AL, z AWP i LWP, Wałęsy, Kiszczaka czy Jaruzelskiego, MO, ORMO, ZOMO, SB czy UB to wciąż jedna, ale niejednakowa historia.

Każdy, o kim mowa w "New Year's Day", od zomowca i poety Zbyszka Kowalskiego (jak zawsze mocny aktorsko Jan Mierzyński), przez wspomnianego dziennikarza, poetów, polityków, żołnierzy, bohaterów, donosicieli i zdrajców po kobietę (dla kolegów, z którymi co rok spotyka się w rocznicę stanu wojennego jest po prostu k...ą), która twierdzi, że urodziła dzieci, ale jest sama, bo każde poszło w inną stronę, ta sama Polska wygląda inaczej, budzi inne pytania, wciąż innym stawia zarzuty.

Przed rozpoczęciem spektaklu i sezonu dyr. teatru Jan Tomaszewicz powiedział, że trzeba wreszcie zacząć zapraszać do dyskusji młodzież. Trzeba z nią rozmawiać, prowokować do pytań i na nie odpowiadać. Po co? Dyrektor ma nadzieję, że młode pokolenie nie da się wyżywić papką czy - używając symbolu kotła i ognia - spaloną trucizną.

Dlatego też "New Year's Day" to próba przewartościowania najnowszej historii Polski, to nie tylko pytanie, skąd przyszliśmy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, ale przede wszystkim JACY jesteśmy? To temat do niekończącej się dyskusji, byle nie w takich okolicznościach i nie w takiej stylistyce, do jakiej przez lata przywykliśmy, a co pokazali na scenie aktorzy.

Niestety, ten czarny humor i groteska dotyczą nas - Polaków - i może nie powinny tak bardzo śmieszyć, bo kto lubi oglądać siebie w krzywym zwierciadle, a potem obudzić się - jak ze snu - z gogolowską frazą: Z kogo się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie.

Jeśli jednak będzie to śmiech gorzki, oczyszczający, jak choćby po litanii do największej i najważniejszej pocieszycielki i opiekunki narodu... umiłowanej wódki, to może coś się zmieni? Ale jak na trzeźwo brać taką historię? Jak na trzeźwo brać to, co dzieje się - wróć - co wyprawiamy z samymi sobą? Jak na trzeźwo wspominać co roku 13 grudnia, gdy było się uwikłanym w wydarzenia, gdy wykonywało się tylko rozkazy, których "gdybym ja nie wykonał, wykonałby ktoś inny", gdy mijają lata i nasz świat odchodzi, my odchodzimy, a z nami niewyjaśnione i zniekształcone prawdy, które znaliśmy najlepiej?

"New Year's Day" trzeba obejrzeć. Co zrozumie z tego młodzież? Niektórzy twierdzą, że dwie sceny: z dziewczynami, które tańczą niczym w tanim nocnym klubie, i nagimi piersiami Marzeny Wieczorek. Inni zżymają się na przekleństwa, których w spektaklu niemało. Ja powiem: A to Polska właśnie. Może więc próba dotknięcia tego, co zwykle ukrywamy, dotknięcia narodowych bebechów, przyniesie jakieś - niewielkie choćby, ale jednak - katharsis. Może obudzi w młodzieży świadomość i chęć spojrzenia na życie nie tylko z pozycji: ja wielki Polak, ale tej, która traktuje wszystkich jednakowo, przypominając, co znaczy ecce homo.

Popremierowe brawa na stojąco były wyrazem uznania dla aktorów. Jak napisał na portalu społecznościowym Piotr Grochowski: "daliście z siebie wszystko! Zmysłowa Karolina Miłkowska-Prorok, Matka Polka Marzena Wieczorek, super rybak Przemek Kapsa, Artur...Wołoszański rewelacja i inni również... Chapeau bas dla Jana Mierzyńskiego".

Ja dodam świetną rolę Cezarego Żołyńskiego, drugą Artura Nełkowskiego, a także Krzysztofa Tuchalskiego, Leszka Perłowskiego oraz milczącą, ale jakże wymowną - Bartosza Bandury.

To było mocne wejście w nowy sezon gorzowskiej kultury. Szkoda tylko, że bez władz miasta. To oczywiście niczego nie zmienia, ale warto brać wzór choćby z byłego wicewojewody Jana Świrepo.

Hanna Kaup
egorzowska.pl
29 września 2016

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...