Groteskowe smoki paradowały po ulicach Krakowa

rozmowa z twórcami Parady Smoków

O tym, jak wyglądały pierwsze smocze parady, kim są smoki Chłopiec i Dziewczynka oraz jak zadziwić świat - mówią twórcy Parady Smoków z teatru Groteska: dyrektor teatru Adolf Weltschek, producent widowiska Jacek Stankiewicz oraz specjalista ds. promocji i organizacji imprez Olga Lany.

Smoczy pochód ruszył w sobotę o godz. 12 spod hotelu Royal pod Wawelem (zbiórka o godz. 11.30). Smokom Małopolski, Czech i Słowacji towarzyszyli rycerze z Krakowskiej Chorągwi Nadwornej, szczudlarze i tancerze. Do parady dołączyło wielu małych rycerzy, smoków i księżniczek. Parada przeszła ulicą Grodzką na Rynek Główny, gdzie dołączył do niej święty Jerzy na jednorożcu. Około godz. 13 na scenie przed Ratuszem odbył się konkurs na najbardziej pomysłowy strój rycerza i damy dworu, a chwilę później smocze jury rozstrzygnęło, który gad parady był najładniejszy.

Przez cały weekend w godz. 11-19 na bulwarach wiślanych (przy Smoczej Jamie) będzie trwał Smoczy Piknik Rodzinny, a w jego ramach m.in. bieg po smoczy skarb, toczenie smoczego jaja, tropienie smoków. W wiosce rycerskiej "Gazety" prowadzić będziemy turniej łuczniczy oraz warsztaty plastyczne dla dzieci i rodziców.

Rozmowa z twórcami Parady Smoków


Aneta Żukowska: Parada Smoków ma coraz więcej sukcesów, także międzynarodowych. Jak to się wszystko zaczęło? 

Adolf Weltschek: Chcieliśmy bardziej przybliżyć teatr krakowianom i uznaliśmy, że najlepiej będzie, jeśli wyjdziemy poza budynek teatralny. A najlepszym pretekstem będzie coś, co jest znakiem firmowym Krakowa - smok wawelski. Postanowiliśmy więc zorganizować święto wokół postaci smoka.

I jak wyglądał ten pierwszy raz?

A.W.: Był niezwykle skromny. To było w 2000 r., zorganizowaliśmy wtedy tylko dzienną paradę, w której brało udział ledwie kilkanaście smoków. Nie porywaliśmy się z motyką na słońce. Jedyne co się od tego czasu nie zmieniło, to wymyślność smoków w paradzie, one zawsze zadziwiały kształtem i rozbudzały wyobraźnię.

Wraz z pojawieniem się widowiska nad Wisłą narodziły się, a raczej wykluły także smoki Groteski.

A.W.: Tak. I tu dokonaliśmy wielkiego postępu, zwłaszcza pod względem technologicznym. Pierwsze smoki produkowała dla nas firma zewnętrzna, a dokładniej pewien pan, który na co dzień zajmował się produkcją pontonów, kół ratunkowych dla dzieci i innych nadmuchiwanych zabawek. Jak do niego przyjechałem, to popatrzył na mnie jak na wariata, ale ostatecznie wkręcił się w to razem z nami.

Pierwsze bestie miały jakieś imiona?

Olga Lany: Imiona smoków wynikły z konieczności rozróżniania ich. Kiedyś było ich mało, teraz mamy ich teraz prawie 30, więc musimy je jakoś nazywać. Niektóre imiona nawiązują do wyglądu np. Falisty, Pasiasty albo Łuskowaty; inne do zagranicznych miejsc, które odwiedzamy z naszymi smokami. Nasze chińskie smoki otrzymały imiona ze względu na funkcję, jaką sprawowały, np. Herbowy, Ambasador czy Pancerny.

A.W.: Wśród smoków mamy też parę o imieniu Chłopiec i Dziewczynka. Wzięło się to stąd, że grały one podczas wieczornego widowiska niezwykle liryczną i romantyczną scenę. I tak już zostało, choć nadal nie wiemy, który smok jest Chłopcem, a który Dziewczynką; przed każdym przedstawieniem ich płeć ustalamy na nowo.

Widowisko to ogromne przedsięwzięcie.

Jacek Stankiewicz: Tak, to jest dość skomplikowane i angażuje blisko 200-300 osób, trzeba być więc bardzo ostrożnym. Na początku tu też byliśmy postrzegani jako grupa wariatów, często słyszeliśmy, że czegoś się nie da zrobić. Z czasem ci ludzie, którzy nie są związani z branżą artystyczną, zaczęli widzieć w tym pewien sens, dokładać coś od siebie, proponować swoje pomysły i ruszyło. Teraz obawiamy się już tylko pogody.

W tym roku wieczorne widowisko zostało przełożone na 28 sierpnia.

A.W.: Musieliśmy tak zrobić ze względu na zniszczenia wywołane ulewnymi deszczami. Ale nie ma tego złego - dzięki temu mamy więcej czasu na eksperymenty do naszego jubileuszowego widowiska.

Podczas Smoczego Pikniku Rodzinnego będzie także zbiórka pieniędzy dla powodzian.

J.S.: Organizujemy zbiórkę pieniędzy na pomoc w likwidacji skutków powodzi w krakowskim Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących. Z tej okazji odbędzie się także w sobotę koncert Mai i Andrzeja Sikorowskich.

A jakie macie plany na smoczą przyszłość?

A.W.: Jesienią przyszłego roku wizyta z naszymi smokami w Oslo. Natomiast koledzy Czesi mają pomysł na stworzenie portalu o smoczych miastach, do których należy także Kraków. Chcemy utworzyć europejski smoczy szlak.

O.L.: Takich smoczych miast jest naprawdę dużo, od Wielkiej Brytanii przez Luksemburg, Skandynawię, po Węgry.

A.W.: Poza tym spokojnie będę mógł złożyć swoje kości do grobu, jeśli spełnię marzenie o paradzie, w której pojawią się smoki zdalnie sterowane. Chcemy zadziwić świat!

Aneta Żukowska
Gazeta Wyborcza Kraków
5 czerwca 2010
Portrety
Ida Wieniewska

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia