Gry małżeńskie

"Parlez-moi d\\\'amour..." - Teatr Scena Prezentacje w Warszawie

Wyhodowałeś za duży brzuch, a ty nie skończyłaś studiów. Nie rozmawiasz z dziećmi, bo ty źle je wychowałaś - czyli szablonowe zarzuty męża i żony do usłyszenia w "Parlez-moi d\'amour..." Romualda Szejda w Teatrze Scena Prezentacje. I bez małżonka/małżonki wstęp na spektakl zabroniony

Francuski pisarz i reżyser ("Kocham cię od tak dawna") Philippe Claudel w Polsce znany jest przede wszystkim jako autor powieści - "Szare dusze", "Wnuczka pana Linha" i "Raport Brodecka", w których powraca temat wojny. Claudel jawi się w nich jako świetny psycholog i wnikliwy obserwator, stawiający bolesne diagnozy o człowieku. Jego, jedyna do tej pory, sztuka teatralna "Parlez-moi d\'amour", to gorzka komedia, w której autor przygląda się małżeństwu z pokaźnym stażem. Rozprawiając się ze stereotypami męża i żony, rysuje ich ironiczny, wręcz prześmiewczy portret. W głos się śmieje z ambicji nowoczesnego męża, który najchętniej awansowałby codziennie, i z fanaberii pań domu, co to majątek wydają na lampę, operacje plastyczne i trenerów fitnessu. Małżeństwo to zbiór typowych zachowań, powtarzalnych schematów, wyrafinowana gra, której reguł nikt nie ustalał, a wszyscy doskonale je znają, zdaje się mówić Claudel. 

On (Sławomir Grzymkowski) i Ona (Agnieszka Wosińska) wracają z przyjęcia firmowego do własnego salonu z ekstrawagancką kanapą, metalowymi krzesłami, aksamitnym pufami i lampami na pilota. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, zaczynają od rozpamiętywania niemal każdej minuty imprezy. On za bardzo podlizywał się szefowi, ona zbyt długo szeptała z nowym pracownikiem firmy. Niewinny wybuch zazdrości męża rozpoczyna lawinę wyrzutów i pretensji. Lekka rozmowa zamienia się w poważną kłótnię. Na pierwszy ogień idą oskarżenia dotyczące stylu życia i wyglądu, potem dzieci, wykształcenia, rodziców. Małżonkowie, opróżniając kolejne szklanki whisky, rzucają w siebie coraz cięższymi argumentami i... wazonami. Skaczą z wątku na wątek, by przejść przez temat zdrady - On ma romans z asystentką, i dojść do rozwodu - Ona jutro składa pozew.

Dlaczego jednak spektakl Szejda ogląda się bez emocji? Bo nie ma tu nawet grama drapieżności czy nieprzewidywalności. Ta godzinna wymiana zdań ma w każdym momencie spektaklu taką samą temperaturę. A jeśli punktem kulminacyjnym miała być wiadomość, że Ona odkryła zdradę męża, to on też nie wyszedł, bo bohaterkę najwyraźniej nieszczególnie to dotknęło. Zarówno Wosińskiej, jak i Grzymkowskiemu zabrakło spontaniczności i szaleństwa. Ich bohaterowie są po uszy zapięci w gorsetach poprawności, a chciałoby się zobaczyć, jak wychodzą z nich podłe zwierzęta, które opluwają się wzajemnie jadem. Jak przekraczają granice przyzwoitości. Szejd za Claudelem wyszydza małżeństwo, by na koniec powiedzieć, że tu wszystkie chwyty i słowa są dozwolone. Bo i tak skończy się happy endem i szczęśliwi małżonkowie wylądują w pięknie zasłanym łóżku z tysiącem poduch. Dla mnie trochę za słodko.

Agnieszka Michalak
Dziennik Gazeta Prawna
27 marca 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia