Hałas głuszy sens

"Madame Bovary" - reż. Radosław Rychcik - Teatr Dramatyczny w Warszawie

Emma w powieści Gustawa Flauberta poszukuje miłości i szczęścia, w przedstawieniu Radosława Rychcika - jedynie seksu i ekscytacji. Zdradza męża Karola nie dlatego, że pragnie żyć jak bohaterowie romansów, ale z chęci wyzwolenia. Echem jej sentymentalności, opisanej w książce, jest serce wyszyte na kostiumie jednego z wykonawców. W ten sposób wzniosłe uczucie zostaje zastąpione pustym symbolem

Przedstawienie jest trudne w odbiorze. Aktorzy nie prowadzą dialogu, ale krzyczą do siebie albo w stronę widowni. Joanna Drozda w roli Emmy drze się w niebogłosy, ponieważ nie kocha męża. Piotr Polak jako Karol wyje z bólu po odejściu żony. W poprzednim sezonie Maja Kleczewska testowała wytrzymałość widzów w „Maracie/Sadzie" w Teatrze Narodowym. Jej przedstawienie irytowało, ale zarazem fascynowało rozmachem, wizyjnością i pomysłami. Spektakl Rychcika odrzuca i męczy. Według słów reżysera miał być „operą krzyczaną”, jednak hałas zagłuszył sens.

Aktorzy zostali sprowadzeni do roli wyjców i deklamatorów. Wygłaszają podniesionym głosem fragmenty powieści i opowiadań Flauberta, a także tekstów dopisanych przez twórców przedstawienia. Rola Joanny Drozdy przypomina nieskoordynowane ćwiczenia fizyczne - aktorka miota się, przewraca na deski lub tańczy do utraty tchu.

Posmak zupełnie innego spektaklu daje scena, w której Emma gra dla Karola na fortepianie. Kiedy jej powiększony cień kładzie się na białej ścianie - na chwile przedstawienie robi się wyciszone, subtelne i nastrojowe. Jednak nagle Emma zaczyna walić w klawisze i siadać na instrumencie. Spektakl wraca do estetyki krzyku i spazmu.

Reżyser jest niekonsekwentny. Poza finałem, całość jest głównie karykaturą i parodią powieści Flauberta. Tymczasem na końcu pobrzmiewa patetyczny ton. Ostatni monolog Emmy jest pełen powagi i religijnych odniesień. W jej słowa wplecione zostały m.in. fragmenty modlitwy „Ojcze nasz". Upadek i śmierć bohaterki są niewiarygodne - mają wywołać w widzach emocje, chociaż wcześniej spektakl uciekał od psychologii.

Rychcikowi nie udało się pokazać Emmy Bovary jako współczesnej bohaterki. Kilka lat temu dokonał tego Andre Glucksmann w książce „Dostojewski na Manhattanie". Francuski filozof zobaczył w niej nihilistkę, symbol świata bez wartości i punktu odniesienia.

Tomasz Gromadka
Rzeczpospolita
22 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia