Hamlet is (not) dead

"Hamlet" - reż: Attila Keresztes - Teatr Śląski im. Wyspiańskiego w Katowicach

Hamlet is dead - taki właśnie nadruk znajduje się z przodu koszulki tytułowego bohatera, z tyłu natomiast widnieje jego przeciwieństwo. Ten obecny w sztuce węgierskiego reżysera autoironizm, chcący może trochę zrzucić z panteonu bohatera, po to, by móc powiedzieć o nim więcej, sprawdził się doskonale. Sztuka zachwyca zabawą z konwencją - pomnikowe, znane od wieków kwestie, Szekspira, raz zostaną wypowiedziane na sposób tzw. teatralny, by za chwilę przerodzić się w uwspółcześnione wersje. Zgodnie z zapowiedziami w przedstawieniu wiele jest z Gombrowicza, a Keresztes zręcznie porusza się pomiędzy konwencją a wprowadzonym novum

Hamlet (Michał Rolnicki) czytający Szekspira, ubrany raz tradycyjnie, a innym razem noszący zwykłą koszulkę i przeobrażony w kogoś współczesnego, od początku do końca wodzi za nos całą widownię. Potrafię wybaczyć obecne chwilami w sztuce potknięcia, choćby dzięki temu, że tak przejmująco jest w stanie wypowiedzieć te słynne zdania, nie trywializując ich przy tym.

Teatr ma ostatnio szczęście do kamery. W zrealizowanym niedawno w Bielsku – Białej „Procesie” Jacka Bały obecność kamery pozwalała na wydobycie wielopłaszczyznowości sztuki. Ten jakże ryzykowny zabieg, sprawdził się również u Keresztesa.

Znajdujące się po bokach sceny dwa ekrany rejestrowały nie tylko to, co dzieje się na scenie, ale również za kulisami. Akcja dramatu rozgrywała się także tam, gdzie oczy widowni nie mają zwykle dostępu.

Z chwilą gdy Horatio (Marek Rachoń/Adam Ender) rozpoczął rejestrację wszystkiego za pomocą kamery, zaczęło się przedstawienie. Dzięki temu udanemu zabiegowi, miałam wrażenie, że scena nie jest zamknięta, nie posiada granicy. Co ważne, bohaterowie sztuki byli świadomi obecności widowni, której pozwalali na wniknięcie do przestrzeni przedstawienia. Działo się tak choćby dzięki kamerze, której chłodne oko nie omijało i widowni.

W chwili rozpoczęcia sztuki nie gasną światła, nie ma więc także tego czegoś, co jednoznacznie wskazuje na rozpoczęcie. O płynności tej granicy świadczyć może i to,  że w chwili zajmowania miejsc przez widownię  aktorzy są obecni na scenie, dużo wcześniej, przed właściwym momentem.

Kamera pozwala na podpatrzenie każdego gestu, mimiki bohaterów, ujawnia cały obłęd i szaleństwo bohaterów, a eskalację tego wszystkiego można dostrzec z fotograficzną dokładnością.

Interesującym i umiejętnie wykorzystanym elementem był motyw teatru w teatrze; „Zabójstwo Gonzagi”, które przerodziło się w odegranego „Hamleta” jest ciekawą parodią teatru elżbietańskiego, w której bohater odgrywa główną rolę. Cały sytuacyjny i groteskowy komizm demaskuje wiele. Złowieszczo wisi ogromny, zawieszony nad tym teatrzykiem kamień; przecież król ostatecznie dzięki tym wszystkim zabiegom zostanie obnażony.

Ucieczka od konwencji opiera się na przedziwnych, groteskowych konceptach. Polonius zostanie zabity za pomocą gaśnicy, pojawi się także ogromnie trudna scena gwałtu na Ofelii, by za chwilę przejść do klasycznego ujęcia, kiedy  Hamlet walczy na szpady z Leartesem.

Scenografia jest w zasadzie w trakcie całej sztuki wciąż ta sama, jednak przyciąga uwagę i aż kipi od symboliki. Dużo miejsca zajmuje sadzawka, w której jak się okaże, będzie już tylko krew. W głębi sceny trzy wielkie wentylatory, a przez jej środek przebiega rów wypełniony piaskiem. Jak się później okaże, będzie on przede wszystkim grobem, z którego w bardzo przejmującej scenie, będą wykopywane przez jednego z grabarzy czaszki.

Keresztes, mierząc się z pytaniami Szekspira, przetwarza je na swój własny teatralny  język.  Katowicka inscenizacja jest najwyższej próby, wyostrza, dzięki zastosowanym środkom, postawione przez autora „Makbeta” pytania.

Jak pisał Jan Kott „Hamlet jest jak gąbka (…) wchłania w siebie od razu całą współczesność". Traktowany przez reżysera nie z pobożnym namaszczeniem, a w tak przedziwnym i fascynującym ujęciu, zyskuje na prawdę wiele. Pomimo potknięć, które przecież można wyeliminować, przedstawienie to, będzie jednym z ważniejszych na scenie  Teatru Śląskiego w Katowicach.

Blanka Hasterok
Teatr dla Was
26 stycznia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia