Hamlet zinternacjonalizowany

"Hamlet" – reż. Maja Kleczewska – Teatr Polski w Poznaniu

W Teatrze Polskim w Poznaniu zobaczyć można inscenizację „Hamleta" w reżyserii Mai Kleczewskiej, która postanowiła przenieść klasykę europejskiego dramatu z teatralnej sceny do Starej Rzeźni, czyniąc „Hamleta" bardziej ludzkim. Ale co dokładnie to oznacza?

To znaczy, że Kleczewska kompletnie zatarła granicę między aktorami a widzami, co było zabiegiem interesującym. Widzów wpuszczono do Starej Rzeźni wystylizowanej na stary, zaniedbany dwór monarszy i pozwolono im swobodnie chodzić między pomieszczeniami i podążać podczas spektaklu własną drogą. Otrzymali oni słuchawki pozwalające wybierać między trzema kanałami, na których słychać było dialogi aktorów z różnych scen, a te często odbywały się symultanicznie. Z jednej strony dało to widzom pełną wolność – sami decydowali, jakie sytuacje chcieli oglądać. Z drugiej strony okazało się to niepraktyczne – wiele wątków po prostu uciekło i, co najważniejsze, pozbawiło to widowni szansy na zobaczenie przemiany poszczególnych bohaterów, a to u Shakespeare'a jest zdecydowanie najciekawsze.

Kleczewska do swojej inscenizacji dodała również kilka niekonwencjonalnych pomysłów. Między innymi uczyniła dwór międzynarodowym. Bohaterowie często zmieniali język dialogu, raz mówili po polsku, raz po rosyjsku, w kolejnym zdaniu już po ukraińsku. Zapewne nawiązywało to do globalizacji i otwartego przepływu ludzi między państwami, co w Polsce szczególnie odczuć można w przypadku imigracji ze wschodniej Europy właśnie. Niestety jednak, brak przywiązania bohaterów do konkretnego języka i płynne zmienianie między jednym a drugim, w pewien sposób uogólnił postacie spektaklu, ponieważ zostały one pozbawione swojego zindywidualizowanego sposobu komunikowania się. Wydźwięku temu zabiegowi dodaje zakończenie, w którym okazuje się, że Fortynbrasem byli aktorzy z innych, nieeuropejskich kultur. Kolejnym pomysłem reżyserki było wystylizowanie Horacja (Michał Sikorski) na Stephena Hawkinga w późnym stadium stwardnienia rozsianego. Niestety idea kryjąca się za tym zabiegiem pozostała nierozszyfrowaną przeze mnie tajemnicą. Innym, tym razem ważnym i ciekawym pomysłem, było powierzenie roli Ofelii (Teresa Kwiatkowska) starszej aktorce. Kleczewska ewidentnie chciała podkreślić u Hamleta kompleks Edypa, a odrzucenie przezeń Ofelii znacznie uwydatniło fakt, że Hamlet interesował się nie o tyle starszymi kobietami, a przede wszystkim własną matką.

Aktorsko spektakl jest w porządku. Szczególnie podoba się enigmatyczna, oderwana od rzeczywistości Ofelia Kwiatkowskiej. Choć nie było jej wiele, to jej losem widz rzeczywiście mógł się przejąć. Również niezwykle autentycznie wypadł wspomniany wcześniej Horacjo Sikorskiego, który postać chorą na stwardnienie rozsiane odegrał pierwszorzędnie. Możliwe, że wielu widzów w ogóle mogło nie podejrzewać, że Horacjo nie jest grany przez kogoś rzeczywiście cierpiącego na to schorzenie.

Wizualnie, zwłaszcza ze względu na klimatyczne miejsce jakim jest Stara Rzeźnia, spektakl może zachwycać. Niektóre ściany opuszczonego budynku i podłogi pokryto dywanami, był również podest i kilka mebli sypialnianych. W osobnym pomieszczeniu znajdował się stół wraz z zastawą. Całość sprawiała wrażenie miejsca upiornego i nieprzyjaznego. Zwłaszcza, gdy z sąsiedniej Sali dobiegały krzyki i piski innych bohaterów.

Jeszcze inną rzeczą wpływającą na nastrój spektaklu była muzyka Orkiestry Antraktowej Teatru Polskiego i chór śpiewający początkowy fragment „Hamleta-Maszyny" niemieckiego dramaturga, Heinricha Müllera. Trzeba powiedzieć, że sceny z ich udziałem nadzwyczajnie budowały klimat spektaklu i zagęstwiały jego atmosferę.

„Hamlet" w Teatrze Polskim okazał się spektaklem pomysłowym, ale nie do końca praktycznym. Też trudno stwierdzić, co Maja Kleczewska chciała tym przedstawieniem powiedzieć. Mogło być tak, że komunikat artystki zatracił się gdzieś między symultanicznie odbywającymi się scenami. Niestety, można odnieść wrażenie, że było się na „Hamlecie" i jedyne co się zobaczyło, to „Hamleta". A szkoda, bo inne spektakle tej reżyserki, jak na przykład katowickie „Pod Presją", dowodzą, że Kleczewska wiele do powiedzenia ma i jeszcze więcej, można się z jej twórczości nauczyć.

Jan Gruca
Dziennik Teatralny Poznań
27 września 2019
Portrety
Maja Kleczewska

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...