Helenę Modrzejewską interesowały wielkie emocje

rozmowa z Beatą Malczewską

Dziś (11. 10) na dużej scenie Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej odbędzie się, jak już informowaliśmy, wieczór poświęcony tej wielkiej aktorce, przygotowany z okazji przypadających dzień później jej 170. urodzin. Jedną z aktorek, która wcieli się w Modjeską, gra ją wszak od niemal roku w spektaklu "Madame", będzie Beata Malczewska. Poprosiliśmy ją o rozmowę.

Na macierzystej scenie wcielisz się w Modrzejewską... 

- Mając zaszczyt i przyjemność występowania obok dwóch wielkich Modrzejewskich Krakowa, wciąż pewnie z tych ról pamiętanych - Anny Lutosławskiej i Anny Polony. Od blisko roku i ja, dzięki sztuce Ewy Lachnit "Madame", wcielam się w Modrzejewską. I właśnie fragment tego spektaklu, scenę z Edwinem Boothem - w tej roli Maciej Słota - największym aktorem szekspirowskim czasów Modrzejewskiej, pokażemy. Kończą wielkie amerykańskie tournée i w garderobie dochodzi do wielkiego aktorskiego pojedynku, nie pozbawionego zarazem wzajemnego szacunku.

- Ona już też zna swą wartość.

- Walczyła o to, by zaistnieć na amerykańskiej scenie, z wielkim uporem, z niebywałą determinacją. I zrobiła karierę. Mimo pochodzenia z kraju, którego nie było na mapie, mimo kłopotów z językiem angielskim, którego do końca nie opanowała, stała się gwiazdą.

- Jak się gra tak wielką aktorkę?

- Czujnie i emocjonalnie, bo tak grała Modrzejewska; ją interesowały wielkie emocje, dlatego skupiała się na rolach szekspirowskich i tragicznych. Dlatego tak ważne jest dla mnie jedno ze zdań tej sztuki: "Pamięć jest niezwykła, potrafi nas przenieść w czasy, o których tak mało wiemy, ale przecież w jakimś sensie są również i naszymi czasami, bo naszymi emocjami".

- Co dało Ci to spotkanie z Modrzejewską?

- Ważniejsze jest to, że zmierzam się z kobietą, która miała taką charyzmę, która była tak dzielna, wyrazista, niż fakt, że nosi ona nazwisko Modrzejewska. Może nawet lepiej, by nią nie była, bo choć dzisiejszy widz nie ma możliwości porównań, to jednak zawsze granie narodowej gwiazdy jest trochę niebezpieczne. Na szczęście zagrałam już ten spektakl kilkadziesiąt razy i z reakcji widzów wnoszę, że ta nasza opowieść, oparta głównie na faktach, nie pozostawia widzów obojętnymi.

Rozmawiał: WACŁAW KRUPIŃSKI
Dziennik Polski
12 października 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...