Herbata z Ireną

rozmowa z Hanną Śleszyńską

Rozmowa z Hanną Śleszyńską

Jest pani kobietą pracującą?

- Prawie jak Irena Kwiatkowska! Ach, ona dala wielki przykład wszystkim kobietom. Była niesamowicie pracowita i to nie tylko na planie serialu "Czterdziestolatek". Dla mnie jest na pewno wzorem.

Tylko w kwestii zawodowej?

- Ona nigdy nie była z siebie zadowolona i zawsze bardzo dużo od siebie wymagała. Przez to podniosła wysoko poprzeczkę i pokazała, że kobieta jeśli chce, może wiele osiągnąć. To dla mnie ideał aktorstwa komediowego. Wystarczyło na nią spojrzeć, a nie miało się wątpliwości, że ta jej "abstrakcyjna komediowość" to mistrzostwo. Jej nawet nie da się naśladować, bo jest niepowtarzalna. Ale Irena Kwiatkowska jest wzorem na wielu życiowych płaszczyznach. W każdym fachu potrafiła się odnaleźć - nawet w tym typowo męskim. Ja też zawsze lubiłam konkretne role - zwłaszcza te mundurowe. W programie "Odjazd" grałam konduktorkę Irminę. Byłam też strażniczką w banku... 

Czyli za mundurem panie sznurem. 

- Cały czas widzę się w konkretnych rolach i w konkretnych strojach. Żadnej pracy się nie boję! (śmiech) W domu też.

Wbija pani sama gwoździe?

- Nie zawsze mi się to udaje, ale w dokręcaniu śrub jestem lepsza. Dobra też jestem w bejcowaniu. Ale bez przesady - genialna w pracach domowych nie jestem! Znam facetów, którzy robią je znacznie lepiej ode mnie. Nie będę im odbierała chleba! (śmiech) Ale mam koleżankę aktorkę, Agnieszkę Suchorę, która potrafi wszystko zrobić i sieje popłoch wśród sprzedawców w supermarketach budowlanych. Kiedy wchodzi, każdy sprzedawca myśli sobie: eee, baba przyszła. Ale gdy Agnieszka wchodzi na dział z narzędziami czy farbami, już nie jest im tak do śmiechu. Ona zadaje takie pytania, że facetom robi się łyso, bo nie znają odpowiedzi. Ba, Agnieszka używa nawet specjalistycznych wyrazów, co u kobiet nieczęsto się zdarza. Są więc dziewczyny, które biją facetów w wielu kwestiach.

Ba, uczą się życia. 

- Bo muszą. Gdyby nie musiały działać, pewnie nie zainteresowałyby się fachowym tematem. Ale lepiej umieć niż nie umieć. Kobiety w ogóle są bardzo zaradne i potrafią dużo zrobić, gdy muszą. Nie o to chodzi, aby we wszystkim wyręczały mężczyzn, ale czasem nie mają wyjścia. I właśnie robią się z nich takie kobiety pracujące... Ale proszę przyznać, czy to nie poprawia nam, kobietom, samopoczucia? Nie mamy dwóch lewych rąk i to cieszy! 

Na scenie na pewno pani ich nie ma! 

- Nie bez powodu w swoim repertuarze mam monodram "Kobieta pierwotna". Moja bohaterka opowiada właśnie o współczesnych facetach. 

Irena Kwiatkowska też pewnie miałaby wiele do powiedzenia. 

- Miałam z nią przyjemność grać na jednej scenie w spektaklu "Upiór w kuchni". Byłam jej córką i pomagałam jej truć facetów. Likwidowałyśmy ich bardzo sprawnie! Występowałyśmy też razem na zamku w Szwecji. Miałam szczęście, że mogłam czerpać z jej talentu. Pamiętam, że w licealnych czasach byłam na "Zaczarowanej dorożce" w Teatrze Nowym. Pani Irena oczarowała mnie już wtedy. Szkoda, że już nie ma jej z nami. Ale teatru, w którym wtedy grała, też nie ma. Stoi tam supermarket. Czasy się zmieniają i często zostają nam tylko wspomnienia. Wtedy nawet do głowy mi nie przyszło, że stanę razem z nią na scenie!

Razem na scenie, razem w garderobie...

- Na scenie tytan pracy, a w życiu to naprawdę fajna babka. Nie zbliżyłam się do niej jednak na tyle, aby dobrze ją poznać. Ale byłam raz u niej w domu. Poprosiła mnie o próbę przed wjazdem do Szwecji. Poszłam więc do niej i jak kobiety pracujące, wzięłyśmy do roboty.

Herbatę na pewno pani wypiła...


 - Nigdy nie zapomnę ani Ireny Kwiatkowskiej, ani wspólnych chwil. Dlatego z wielką przyjemnością przyjadę do Lidzbarka Warmińskiego, wystąpię na scenie i jako kobieta pracująca, i jako pierwotna. Będę jednak wypoczęta, bo tak sobie ułożyłam urlop, że zaraz po powrocie pojawiam się na Warmii. Cieszę się bardzo, że udało mi się wyrwać na kilka dni z deszczowej Polski. Wakacje w ciepłym kraju potrafią nieźle naładować baterie. Czasem trzeba wrzucić na luz - zwłaszcza, gdy jest się kobietą pracującą...

Ada Romanowska
Gazeta Olsztyńska
18 sierpnia 2012
Portrety
Anibal Machado

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...