Historia Jagody

"Bulwar zdradzonych marzeń" - reż. Robert Talarczyk - Gliwicki Teatr Muzyczny

Za nami prapremiera monodramu "Bulwar zdradzonych marzeń" w reżyserii Roberta Talarczyka. Po reakcji widowni, w piątkowy wieczór, w Kinie Amok Scenie Bajka, wnioskować można, że się spodobało

Historia dość banalna i prosta - nie wymagała od oglądających doszukiwania się sensu, rozszyfrowywania dylematów głównej bohaterki - wszystko podane było jak na tacy. Może właśnie w tym tkwi niezaprzeczalny urok tej sztuki...

W rolę Jagody, prowincjonalnej dziewczyny pracującej na poczcie, wcieliła się Wioletta Białk - znakomita solistka Gliwickiego Teatru Muzycznego. Choć jak podkreślała jeszcze przed spektaklem - nie jest podobna do swojej bohaterki - udało jej się wzruszać, bawić i zaskakiwać publiczność swoją interpretacją tej nieskomplikowanej postaci.

Historia Jagody została pomysłowo spięta klamrą postaci bileterki - przed spektaklem Wioletta Białk sprawdzała widzom bilety, na końcu spektaklu dowiedzieliśmy się, że Jagoda znajduje pracę w kasie kina.

O czym jest właściwie "Bulwar zdradzonych marzeń"? Śmiało można powiedzieć, że główną rolę grają tu tytułowe marzenia Jagody; marzenia o sławie, życiu w wielkim mieście i byciu jak Brigitte Bardot czy Elizabeth Taylor. To historia o marzeniach, które gdy wymykają się spod kontroli, potrafią być bardzo niebezpieczne.

Jagoda za wszelką cenę chce zmienić swoje nudne życie i gdy traci pracę na poczcie, podejmuje ryzyko i wyjeżdża do wielkiego miasta. Gdy po pewnym czasie okazuje się, że ten wspaniały, wyśniony świat wcale takim nie jest - Jagoda znów marzy... żeby powrócić do swojego nudnego życia, do męża i synka Teraz już wie, że to jest prawdziwe szczęście. Bohaterka dostaje od życia drugą szansę, mąż wybacza jej zdradę, wraca do swojego miasteczka i dostaje spokojną pracę bileterki.

Jagoda to jednak uparta kobieta i nie potrafi całkiem wyzbyć się marzeń z przeszłości ale teraz już bardzo uważa: "A propos marzeń. Dozuje je sobie, jak ciastka z kremem. Jedno na tydzień."

Najpiękniejsza w monodramie jest jednak muzyka, które mówi o Jagodzie więcej, niż ona sama i fantastycznie odzwierciedla to, co gra w duszy bohaterki. W sztukę wkomponowano kilkanaście polskich i zagranicznych piosenek. Są wśród nich "Moon River" ze "Śniadania u Tiffaniego", "New York, New York" Lizy Minnelli, "Opowieść" Edyty Bartosiewicz czy "Na zakręcie" ze słowami Agnieszki Osieckiej.

Piękne wykonanie Wioletty Białk sprawia, że chyba nie było w teatrze osoby, która nie polubiłaby Jagody i razem z nią nie przeżywałaby wzlotów i upadków, w końcu byliśmy jej wymarzoną publicznością.

Katarzyna Klimel
Gazeta Miejska
14 października 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...