Historia może być każdym

"Zona" – reż. Marcin Bartnikowski – Akademia Sztuk Teatralnych filia we Wrocławiu

Pierwszy raz obejrzałam spektakl dyplomowy, była nim „Zona" studenta IV roku Wydziału Lalkarskiego Filii we Wrocławiu. Za wszystkie najważniejsze aspekty przedstawienia, włącznie z reżyserią i scenografią, ale także koncepcją przestrzeni, muzyką, kostiumami, a nawet projektem plakatu odpowiedzialny był jeden człowiek – Marcin Bartnikowski. Przedstawienie odbyło się w Sali znajdującej się przy Akademii.

Przedstawienie jest bardzo nowatorskie, podejmuje tematy aktualne, ale i wykraczające w przyszłość, przez co nawiązywało nieco do tematyki sci-fun. Wykorzystano w nim wiele elementów tworzących przestrzeń sceny bardziej atrakcyjną, a publiczność była naprawdę zaangażowana w to, co się działo między aktorami. Często słychać było śmiech, ale i inne reakcje, panowała tam nieco inna atmosfera aniżeli podczas spektaklu w typowym teatrze. Zanim jednak przejdę do samych wrażeń i kwestii technicznych chciałabym przybliżyć, czym tak w ogóle jest tytułowa Zona.

Od kiedy Internet stał się ważnym elementem codzienności większości – a nawet powiedziałabym prawie wszystkich – ludzi, coraz mocniej zastanawiamy się, co będzie dalej z przestrzenią wirtualną, do jakich granic możemy ją rozciągnąć i sprawić, że stanie się jeszcze bliższą. Podobne przemyślenia mieli bohaterowie spektaklu, którzy postanowili złączyć swoje siły, czy to programowania, a także muzyczne i dekoratorskie (planowania przestrzeni) stwarzając wspólnie miejsce, które miało być wirtualną utopią. Nie istniałoby tam wzajemne ocenianie, rozmowy o problemach w życiu realnym, bogacenie się poprzez tę aplikację, a nawet rząd czy inne organy stojące ponad innymi, wszyscy byliby tam równi. Natomiast, jak to często bywa, marzenia i plany dużo trudniej wtoczyć w życie. Tej grupie jednak się udało. Prawie...

Cały spektakl opowiada drogę wprowadzania pozostałych bohaterów w plan i przedstawianie im swoich fantazji na temat nowej rzeczywistości, ale także pokazywał zmagania, które towarzyszyły twórcom nowej przestrzeni. Miała być ona jeszcze bardziej rozbudowanej niż ta wirtualna, ponieważ osoba jakby przenosiłaby się i tworzyła w niej wszystko za pomocą myśli. Jak powiedział jeden z aktorów Błażej Modelski w wywiadzie dlaStudenta: „Tworzymy przestrzeń, która ma rekompensować niedociągnięcia realnego świata." Historie poszczególnych postaci, bardzo różniących się od siebie charakterami i postrzeganiem całego zamysłu komputeryzacji, a także samej Zony w miarę trwania przedstawienia coraz bardziej klarowały się, ukazując ich konotacje. Samo przechodzenie z jednej sceny w drugą przebiegało bardzo płynnie, aktorzy mijali się w drzwiach bądź jeszcze na scenie, ciągle coś się działo i na nowo przyciągało uwagę widzów. Bardzo ciekawym zabiegiem reżysera było przebieranie w żartach, które w trakcie przybierały nowy wymiar, a spektakl w miarę trwania nawiązywał sam do siebie.

W jednej z pierwszych scen, kiedy bohaterki rozmawiały ze sobą, to wcale nie były skierowane do siebie, mówiły do poszczególnych osób na widowni, bo przecież każdy może tworzyć historię. Ciekawym było też umieszczenie widzów jako asortymentów znajdujących się w sklepie komputerowym. Inną sceną, która mocno zapadała w pamięć było pokazanie snu jednego z bohaterów, a te potrafią być przecież bardzo surrealistyczne. Nie inaczej było w tym przypadku, gdzie mogliśmy zobaczyć oczy narysowane na okularach, migające światła, piosenkę i aktorów wspinających się po elemencie ściany. Sen ten był ważnym aspektem towarzyszącym powstawaniu tego niezwykłego projektu, ale także świetnym zaprezentowaniem pomysłowości twórcy spektaklu. Następnie wszystko płynnie podążyło w stronę, w której specjalizuje się kierunek Akademii, czyli lalkarstwa. Wszystko co działo się w grze zostało ukazane poprzez lalki i nagrywane kamerą, której obraz od razu widzieliśmy na projektorze. Stworzyło to nowy wymiar, poprzez który łatwo mogliśmy rozróżnić świat wirtualny od akcji dziejącej się w normalnym życiu.

Muzyka świetnie zgrywała się z akcją na scenie, uwydatniała uczucia towarzyszące widzom i budowała napięcie. Bardzo ciekawym zabiegiem było pobudzenie nie tylko wzroku i słuchu, ale także zmysłu zapachu poprzez odpalenie papierosa czy zapalenie kadzidełka. Wykorzystanie obrazu z kamery jako pośrednika między światem realnym a tym stworzonym w Zonie pokazało możliwości twórców i talent aktorów, którzy poza klasycznym graniem na scenie musieli użyczyć swoich głosów lalkom, czyli swoim bohaterom wirtualnym. Aplikacja i perypetie postaci już w nią zanurzonych pokazały do czego może doprowadzić ciągłe dążenie ludzi do lepszego, pozbawionego problemów i bólu świata.

Przedstawienie było bardzo udane, a czas minął bardzo szybko. Ciekawe czym Bartnikowski zaskoczy nas następnym razem.

Katarzyna Mikuła
Dziennik Teatralny Wrocław
13 kwietnia 2022

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia