Historia zła i przemocy w kulturze

"Wilk u bram" reż. Z. Lisowskiego

"Wilk u bram"w reżyserii Zbigniewa Lisowskiego jest nietypową opowieścią o Czerwonym Kapturku. Wywróconą do góry nogami i z finałem dopasowanym do współczesności.

Wyobraźmy sobie następujący scenariusz: kuratorium oświaty wszczyna alarm, bo do Lublina przybywa zły wilk. Ściga go minister kultury i tajna policja. Żeby udaremnić jego nikczemną działalność w Teatrze Andersena odbywa się wykład, aby dzieci i młodzież, uzbrojone wniezbędną wiedzę, były w stanie zdemaskować bestię i nie ulec jej sztuczkom. Ta arcypoważna sytuacja to punkt wyjścia dla całego spektaklu.

Jak odnaleźć wilka? Wraz z postępem ludzkości babcia i Czerwony Kapturek stają się coraz mądrzejsze i odporne na sztuczki wrednego zwierza. Dlatego musi wciąż zmieniać strategie i coraz lepiej się maskować. Jegodziejetocząsięrówno-legle z rozwojem cywilizacji. Od "pierwotnego wilka wycia", które rozlegało się w jaskini, gdy pierwsi ludzie walczyli o to, kto zje mięso z mamuta, aż do telewizyjnego show.

Cała ta ewolucja wilka to odpowiedź na to, jak człowiek sublimowal swoje złe pierwiastki. Przypomnienie, że "złe" drepcze krok w krok za nim i pomimo przebrania zmienia się razem z nim. Trudno ocenić, jak młodsze dzieci (spektakl jest dla tych od 10 lat) poradzą sobie z nadążeniem za taką mocno zalego-ryzowaną fabułą. Wydaje się, że stuprocentowo docenią ją raczej rodzice. Na szczęście na scenie dzieje się dostatecznie wiele (muzyka na żywo, ruchoma scenografia, przeplatające się przemówienia pani kurator i towarzyszącej im akcji), żeby złapać ów dreszcz, o którym mowa w jednej z piosenek spektaklu.

"Wilk u bram" to historia zła i przemocy w kulturze. Tytułowy wilk wstaje zatem z czterech łap i staje się playboyem-celebrytą. Nie musi toczyć piany z ust, żeby nas pożreć, wystarczy, że będzie dobrym uwodzicielem, a ogromną paszczę zamienia na bardziej eleganckie kły wampira. Czy pani kurator byłaby zdolna to przewidzieć?

W tym momencie twórcy spektaklu zrobili znakomity żart. Oto pod wpływem adoracji, wzorowa urzędniczka, wprochowcu pod szyję, w okularach jak denka od słoika, rumieni się jak pensjonarka i chętnie rusza prosto w paszczę bestii. Staje się kolejnym Czerwonym Kapturkiem. Gdzie się podziała cała nauka? Nie pomagają wymawiane jak pacierz słowa "literatura" czy "gimnastyka", przed niczym one nie uchronią. Wilk to bestia tak cwana, że w każdym znajdzie słaby punkt.

Jedną z najmocniejszych stron "Wilka u bram" jest przemyślana zabawa kiczem na tle różnych epok. Finał jest jak wyjęty z romantycznej love story. Nic nie szkodzi, że wilka nie udało się złapać. Prawdopodobnie wgłębi duszy nikt nie chce go złapać, bo bez czarnego charakteru byłoby nudno.

Sylwia Hejno
Kurier Lubelski
12 czerwca 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia