Historie prawdziwe
3. Olsztyńskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora ,,SOLO"III OSTJA są ważnym głosem w sprawie monodramów jako całości. To przegląd różnorodności, zawodowego podejścia zarówno do tekstu dramatu, idei pracy z aktorem, wielowymiarowości przestrzeni budującej historie prawdziwe. W tegorocznej edycji do konkursu stanęło troje wykonawców związanych z Pomorzem: Wioleta Komar, Mateusz Deskiewicz i Mateusz Nowak.
Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie po raz trzeci z powodzeniem zorganizował Olsztyńskie Spotkania Teatrów Jedego Aktora. Od 2013 formuła Spotkań nabiera mocy. Liczba czlonków jury ustaliła się na poziomie pięciu (ze stałą obecnością Wiesława Gerasa, dyrektora najstarszego festiwalu monodramów na świecie - WROSTJA), ilość spektakli na poziomie 10 sztuk, a pula nagród na poziomie 5 tys. oraz Grand Prix w kwocie 3 tys. zł. W tym roku uhonorowano pieniężnie czworo uczestników oraz przyznano Nagrody Honorowe. Trzydniowym spotkaniom towarzyszyło spore zainteresowanie miłośników monodramu.
Do scenicznych adaptacji sztuki dla jednego aktora podczas przeglądów trzeba mieć odpowiednie nastawienie. Wysiłek psychiczny i fizyczny idą w parze, a przecież nie zawsze historie okazują się urokliwie prawdziwe. W tym roku setlista nazwisk realizatorów była zacna: począwszy od mistrzowskiej Doroty Stalińskiej, poprzez Stanisława Miedziewskiego (reżyseria i scenariusz), Artura Pałygę (scenariusz), Marka Koterskiego (adaptacja tekstu Krystyny Jandy, reżyseria), Iwo Vedrala (reżyseria), Karolinę Kirsz (reżyseria). Drugiego dnia pokazano sześć spektakli konkursowych, ostatniego były ich cztery. W przeważającej liczbie na tegorocznych Spotkaniach pojawili się aktorzy zawodowi.
Pierwszego dnia konkursu na scenach Olsztyńskiego Teatru Lalek i Kamienicy Naujackiej MOK wystąpiło troje nagrodzonych tegorocznych Spotkań. Bezspornym zwycięzcą (Grand Prix) okazał się Mateusz Nowak w monodramie "Od przodu i od tyłu" przygotowanym na podstawie rozprawy doktorskiej Karola Zbyszewskiego "Niemcewicz od przodu i tyłu". Adaptacji scenariuszowej podjęli się wspólnie Stanisław Miedziewski i Mateusz Nowak. W wyniku ich "monostworzenia" powstało dzieło kompozycyjnie spójne, bogate w sensy temporalne i uniwersalne, rozbudowane o liczne środki artystycznego przekazu i wyrazu. Dla widza atrakcyjny okazał się przede wszystkim język, skrzący się dowcipem, lekką ironią, przesuwającą się w stronę sarkazmu, z dużym dystansem do przedstawianej postaci Juliana Ursyna Niemcewicza oraz dystansem do scenicznej kreacji. Z przyjemnością przyglądałam się "popisom" Nowaka, budującego postać prostymi środkami (jak np. funkcjonalny kostium, mimika, intonacja), zmierzającego do ukazania specyfiki epoki, w jakiej przypadło żyć Niemcewiczowi oraz jego rodzinnych i politycznych uwarunkowaniach. Gorzka wymowa spektaklu dotyczyła przede wszystkim roli uprzywilejowanych Polaków w doprowadzeniu ojczyzny do totalnej katastrofy oraz kompletnej inercji Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Tego dnia wystąpiła równiez nagradzana wielokrotnie w kraju i za granicą Wioleta Komar (tym razem otrzymała dwie nagrody pieniężne i Nagrodę Honorową), wcielająca się w postać Nory Sedler, tytułowej "Divy" (reżyseria Stanisław Miedziewski). Jakkolwiek by nie spojrzeć na kreację aktorki związanej z Teatrem Rondo w Słupsku, wciągająca i przytłaczająca jest przede wszystkim historia tytułowej bohaterki, Żydówki, która przeżyła Holokaust, co silnie odczuwa w swoim dorosłym życiu. Płaci cenę za poniżenia, jakie zaserwowali jej niemieccy oprawcy podczas pobytu w gettcie. Dramatyczne uwikłanie zostaje podkreślone przez niemal statyczne odgrywanie roli. Aktorka korzysta z gestów w bardzo ograniczonym zakresie, trzyma się niewielkiej powierzchni podłogi, jakby poza nią była tylko przepaść.
Nagrodę pieniężną otrzymała również Aleksandra Kugacz, wystepująca tego dnia w monodramie "Wyjścia". Kugacz, zwyciężczyni w 2014 roku V edycji Festiwalu Monodramu Monoblok, przedstawiła według własnego tekstu sztukę o reżimie Nicolae Ceauescu, dyktatora, multimilionera i oprawcy narodu rumuńskiego. Nie on był jednak bohaterem, stała się nim zbiorowość, ofiary systemu, poddawane wieloletniej przemocy psychicznej i fizycznej. W monodramie pojawiają się fragmenty prozy noblistki Herty Müller, wspominającej dzieciństwo w zamieszkałej głównie przez Niemców rumuńskiej wiosce - Banacie. Jej wspomnienia to zbiór zdarzeń i emocji, jakie towarzyszyły autorce podczas przymusowego wchodzenia w dojrzałość w komunistycznym kraju. Cynizm, bezprawie, strach, poniżenie, napiętnowanie, przemoc fizyczna to główne składniki świata przedstawiane przez Aleksandrę Kugacz. Okrasza opowieść fragmentami ludowej muzyki, jaką wykonuje na akordeonie. To dojrzała, bogata w znaczenia historia o niewoli rumuńskiego systemu.
W sobotni wieczór wystąpila również Nina Malinowska w spektaklu "Taka umrę". Przedstawienie okazało się najsłabszym z dziesięciu zaproponowanych widzom. Trudna w odbiorze była przede wszystkim naiwna interpretacja młodej aktorki. Tomasz Pisarek zaprezentował się w monodramie "Love" do tekstu Artura Pałygi. Śmieszno-straszny humor zasadzał się na z pozoru typowej znajomości przez internet, jaką nawiązują bohater i pewna dziewczyna prowadząca blog. Wszelkie spektaklularne i prozaicznie banalne sytuacje towarzyszące kontaktaktom na doprowadzają do trwalych zmian na mózgu - czyli zakochaniu się w typie konfabulacji. Realność okazuje się bardzo trudnym doświadczeniem obecności drugiego człowieka, dzięki któremu główny bohater wychodzi zwycięsko. Tekst napisany sprawnie, znamiennie bliski wielu widzom, zostal umiejętnie steatralizowany.
Na zakończenie sobotnich pokazów konkursowych wystąpił Adam Pater w spektaklu "Jestem swoją własną żoną" w reżyserii Karoliny Kirsz. Zbyt hermetyczny język, jakim posługiwał się bohater sztuki, spowalniał tempo, nazbyt rozbudowany - mógł być niezrozumiały poprzez specyfikę sytuacji polityczno-prawno-społecznej, jakiej dotyczył. Nazizm i komuna nie sprzyjały odmienności, szczególnie jeżeli dotyczyła ona orientacji seksualnej.
Mateusz Deskiewicz, ostatni w tej edycji "łowca" nagród (dwie nagrody pieniężne i Nagroda Honorowa), rozpoczął pokazy trzeciego dnia spektaklem "Być jak Charlie Chaplin" według scenariusza Piotra Wyszomirskiego. Monodram rozgrywa się w dwóch płaszczyznach, obie dotyczą konstytucji aktora i aktorstwa, kreacji scenicznych, ról wymarzonych i ról "nagranych", życia w splendorze i życia w kompletnej rozsypce, spełnienia i nieustannej pogoni za sensem bycia i tworzenia. To monodram o historii kina, o rewolucjach i ewolucjach w filmie, to historia aktora utalentowanego, który nie miał okazji doświadczyć wielkości na scenie. To monodram o marzeniach, które bezwiednie dokonują się w obskurnej garderobie, zanim ujrzy je świat.
Mimo wielkiej staranności scenograficznej, mimo ogromnego tempa, jakie towarzyszyło spektaklowi Marty Marianny Gortych, nie umiałam wczuć się w klimat dramatu młodej kobiety. Konflikt emocji, w jaki weszła, był następstwem jej chorobliwej skłonności do czynności seksualnych pozbawionych uczuć. Nie umiałam zdefiniować u siebie jakiegoś współczucia, które mogłoby towarzyszyć jej późniejszemu wyznaniu, iż jest bezpłodna. Rozczarowania doznałam również podczas przysłuchiwania się wynurzeniom Małgorzaty Bogdańskiej, wcielającej się w Nią, kobietę "podwójną", podlegającą ustawicznym rozczłonkowaniom i dylematom, na czele z mężem, dziećmi, psami, kotami, zazdrością koleżeńską i społeczną. "Moja droga B" na podstawie książki Krystyny Jandy w reżyserii Marka Koterskiego kłóci się mocno z witalnością zawartą w drukowanej wersji, tamże "słyszalnym" chichotem, trzpiowatością, urokliwością w wydaniu bohaterki, tyleż histerycznej, co bezpiecznie kobiecej. Ostatnim konkursowiczem niedzielnego programu był Dominik Nowak w monodramie "Novocento". To przejmująca historia porzuconego przez rodziców-emigrantów dziecka, którym zaopiekowali się członkowie załogi statku pływającego na trasie Europa - Ameryka. Historia osnuta na sentymentalnym potraktowaniu bohatera "uwikłanego" muzycznie, w mitologii podróży do Ameryki, luksusowych statków, nieznanych lądów, budującego swój świat na "chłoniętej" zmysłami rzeczywistości i przetwarzaniu jej na dźwięki. Opowieść urzekająca konstrukcją piękna i tragizmu, traktująca Novocento z serdeczną pobłażliwością i miłością.
III OSTJA są ważnym głosem w sprawie monodramów jako całości. To przegląd różnorodności, zawodowego podejścia zarówno do tekstu dramatu, idei pracy z aktorem, wielowymiarowości przestrzeni budującej historie prawdziwe. Konkurs w Olsztynie jest potwierdzeniem tego, że poszukiwania artystyczne w tej dziedzinie teatru nadal trwają, nie tylko na poziomie formy, środków wyrazu, ale także na poziomie funcjonalnosci języka. Najczęściej pojawiające się tematy dotyczą realnych postaci, których losy splatały się z historią poszczególnych społeczeństw czy narodów. Da się zauważyć potrzebę zajmowania stanowska w ważkich kwestiach dotyczących nas wszystkich. Cieszy dbałość o stronę graficzną i promocyjną (każdy z wykonawców miał przygotowany plakat zapowiadający jego występ), był czas na spokojne dyskusje w studiu festiwalowym, bo tempo przemieszczania się na poszczególne spektakle było zawrotne.