Hity Umer i Poniedzielskiego

Spektakl 'Chlip-Hop' będzie można zobaczyć w czwartek o godz. 20 w Łódzkiej Piwnicy Artystycznej 'Przechowalnia' przy ul. 6 Sierpnia 5
Tak można streścić spektakl 'Chlip-Hop', który przygotowali Magda Umer i Andrzej Poniedzielski. Widowisko prezentowane w różnych miastach w końcu trafiło do Łodzi. Będzie je można zobaczyć dzisiaj o godz. 20 w Łódzkiej Piwnicy Artystycznej 'Przechowalnia' (ul. 6 Sierpnia 5). Wstęp: 65 zł. Artyści zaśpiewają piosenki Agnieszki Osieckiej, Jeremiego Przybory, Wojciecha Młynarskiego i Jonasza Kofty. Będą też rozmowy o życiu, jego wzlotach i upadkach. Rozmowa z Andrzejem Poniedzielskim Krzysztof Kowalewicz: Od kiedy przyjaźni się Pan z Magdą Umer? Andrzej Poniedzielski: Od 30 lat. Bliżej współpracujemy od roku, co zaowocowało tym spektaklem. Jeśli publiczność oceni naszą pracę jako owoc rzecz jasna. Cenimy siebie wzajemnie za podobne poczucie humoru, podobną drogę twórczą i skłonności do wykonywania pieśni nie radosnej oraz piosenek pisanych po coś. Do spektaklu wybraliśmy utwory, które lubimy śpiewać, niespecjalnie oglądając się na to, że nie zawsze są wesołe. Większość piosenek reprezentuje smutek pogodny, czyli taki z dystansem do rzeczywistości, co moim zdaniem jest warunkiem przetrwania. Kto kogo bardziej reżyserował? - Jesteśmy trudno reżyserowalni. Na scenie zachowujemy się naturalnie, nic nie udajemy i za mocno nie wymyślamy. Środek ciężkości spektaklu umieszczony został w naszych rozmowach, które dotyczą wszystkiego, od przemijania począwszy na drobnych gustach i guścikach skończywszy. Rozmawiamy, a nie dyskutujemy. Dyskusja wynika z chęci mówienia. Natomiast rozmowa to chęć słuchania i ewentualnego mówienia. Ten spektakl, w przeciwieństwie do Pana programów kabaretowych, został w pełni wyreżyserowany? - Mamy pewną drabinkę zdarzeń, po której się poruszamy. Piosenki są przygotowane, ale reszta toczy się mimowolnie na scenie. Jesteście Państwo sami dla siebie scenografią? - Można tak powiedzieć. Mamy stoliki, krzesła, a przed sobą laptopy. Przyjęliśmy konwencję, że siedzimy w osobnych mieszkaniach i rozmawiamy przez Skype (program do rozmów internetowych - wyj. kk), ale niespecjalnie kłaniamy się technologii XXI wieku. Inna wersja 'Samotności w sieci'? - Nie sugerowaliśmy się tym hitem. XXI wiek uzmysłowił nam, jak niestety i jak na szczęście jesteśmy samotni. Podczas spektaklu rzeczywiście obsługujemy sprzęt komputerowy. Nie udaję, bo używam laptopa w codziennym życiu, nawet wysyłam maile i robię mnóstwo rzeczy, o które bym siebie nie podejrzewał. 'Chlip-Hop' to spektakl na każdą salę, każde deski? - Nasze przedstawienie ma kameralną formę. Nie jesteśmy aktorami, nie potrafimy podkreślać swoich wypowiedzi gestem. Ludzie powinni nas dobrze widzieć, bo wszystko dzieje się na naszych twarzach.
Krzysztof Kowalewicz
Gazeta Wyborcza Łódź
26 października 2006

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...