Hołd dla Piotra Skrzyneckiego

"Hotel snów" - reż. Adam Opatowicz - Teatr Polski w Szczecinie

Ten spektakl zapewne nigdy by nie zagościł na deskach szczecińskiego Teatru Polskiego, gdyby nie mocne więzy artystyczne i towarzyskie, które przez lata łączyły i, jak się okazuje, łączą nadal ten teatr z krakowską "Piwnicą pod Baranami", z jej nieżyjącym już twórcą Piotrem Skrzyneckim i artystami, którzy występowali przez lata na jej kultowej scenie.

I wcale nie dziwi to, że reżyserii "Hotelu snów" podjął się dyrektor Teatru Polskiego Adam Opatowicz, który nigdy nie ukrywał fascynacji krakowskimi artystami z "Piwnicy" i tego, że pokochał ich za poezję i wolnego ducha. To on z przyjaciółmi powołał do życia szczecińskie "Dymnalia" (od nazwiska Wiesława Dymnego, jednego z filarów krakowskiego kabaretu). Wspólne artystyczne występy, mocne związki między teatrem i kabaretem "Czarny Kot Rudy" z "Piwnicą" zaowocowały wieloma wspólnymi przedsięwzięciami, przyjaźniami i planami na przyszłość. Z tym że jak to w życiu bywa, nie wszystkie udało się zaplanować i zrealizować tak, jak by się chciało.

"Hotel snów" jest przede wszystkim hołdem dla Piotra Skrzyneckiego, charyzmatycznego przywódcy i twórcy krakowskiego kabaretu, z którym kojarzone są wybitne postaci polskiej kultury, takie jak np. Ewa Demarczyk, Zbigniew Preisner, Grzegorz Turnau, Ana Szałapak, Jacek Wójcicki, Krzysztof Litwin, Marek Pacuła, Wiesław Dymny, Zygmunt Konieczny, Leszek Długosz, Stanisław Radwan, Krystyna

Zachwatowicz. Skrzynecki skupiał te postaci wokół kabaretu i siebie, tworzył z nimi niepowtarzalny klimat, a wynikiem spotkania tych twórców, były wspaniale, niezapomniane spektakle, piosenki, skecze. Wiele z nich przetrwało próbę czasu, stając się kulturalnym "przeżyciem" i inspiracją dla kolejnych pokoleń. Piotr Skrzynecki pojawiał się na scenie przede wszystkim jako nietypowy konferansjer, a jednocześnie narrator spinaj ący w całość piwniczne przedstawienia. Zawsze w nieodłącznym kapeluszu, bez którego trudno sobie go wyobrazić.

Pomysł, który jako "Hotel snów", pojawił się na scenie Teatru Polskiego w Szczecinie, wyszedł od jednego z filarów "Piwnicy" Marka Pacuły. To on zaproponował dyr. Opatowiczowi przedstawienie o Piotrze Skrzyneckim. Tytuł spektaklu pochodzi od jego głównego bohatera, bo to on tak nazywał krakowski szpital, w którym spędził dwa ostatnie lata swojego

życia. Spektakl składa się przede wszystkim z piosenek i tekstów, które powstały w "Piwnicy pod Baranami". Od tych najstarszych, po bardziej nam współczesne. Od tych mniej, albo prawie nieznanych, po wielkie przeboje, które śpiewał cały kraj.

Przyznam, że pierwszą odsłoną "Hotelu" byłem trochę zawiedziony, w przeciwieństwie do sporej części widowni, która przerywała ją sowitymi oklaskami (a to przecież widownia jest najważniejsza!). Druga natomiast wynagrodziła mi... pierwszą, bo miała nie tylko odpowiednie tempo, ale też kabaretowo-piwniczny klimat. Śpiewający i tańczący aktorzy zaprezentowali się bardzo dobrze, co świadczy nie tylko o skali ich umiejętności, ale także o innych twórcach spektaklu. Można być pewnym, że widownia, jak w wielu innych teatrach, nie będzie świeciła pustkami.

Marek Osajda
Kurier Szczeciński
27 maja 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia