Humor, poetyckość i plastyczne opisy

czytanie sztuki "Zielony mężczyzna" - Teatr Śląski w Katowicach

Teatr Śląski zapowiadał "Zielonego mężczyznę" jako "opowieść o próbie poszukiwania miłości, relacjach damsko-męskich". Ten temat podejmowano już wielokrotnie - zarówno w dramaturgii polskiej (Marek Koterski w "Kocham" i "Nas troje"), jak i zagranicznej (Mihai Ignat w "Kryzysach albo historii miłosnej"). Jednak tekst Jakuba Roszkowskiego reprezentuje poziom, który dla Koterskiego nigdy nie będzie dostępny.

Sztuka Jakuba Roszkowskiego próbę sceny ma już za sobą – „Zielonego mężczyznę” wystawiła w Sopocie Fundacja Teatru BOTO. W spektaklu Adama Nalepy Białą Księżniczkę i Zielonego Mężczyznę grała dwójka aktorów – Sylwia Góra-Weber i Grzegorz Sierzputowski. Waldemar Patlewicz – reżyser katowickiego czytania – postanowił pokazać bohaterów jako ludzi młodych, w średnim wieku i dojrzałych. Na scenie oglądamy więc trzy Białe Księżniczki (Agnieszka Radzikowska, Barbara Lubos-Święs, Bogumiła Murzyńska) i trzech Zielonych Mężczyzn (Bartłomiej Błaszczyński, Grzegorz Przybył, Adam Baumann). W efekcie kolejne kobiety rozmawiają nie tylko z mężczyznami, ale obie grupy prowadzą również dialogi między sobą. 

Zaczyna się jak w bajce: Jakub Bergel (przy akompaniamencie świątecznej muzyki) opowiada o żyjącym w zasypanej śniegiem chacie Zielonym Mężczyźnie i tym, jak do jego drzwi zapukała Biała Księżniczka (wyszła ze swojego zamku z alabastru, by poznawać świat, ale się zgubiła). Później - mimo, iż bohater życzy dziewczynie, by śniły się jej „pląsające muchomory” - jest już zdecydowanie mniej bajkowo. Zaczynają uwierać drobiazgi - problemem staje się, że jedno lubi jajecznicę na maśle, a drugie na boczku. On słucha muzyki klasycznej i uwielbia moment, w którym pianista gra w kółko tę samą melodię, a ona wtedy wyłącza odtwarzacz, bo sądzi, że płyta się zacięła. On podgląda ją w kąpieli – później tłumaczy, że chciał sprawdzić, czy nikt jej nie przeszkadza – ale przecież to ona – świadomie – zostawiła uchylone drzwi od łazienki. On cały czas przypomina dziewczynie, że w każdej chwili może wyjść, ale ona tego nie czyni – początkowo dlatego, że za oknem jest zimno i pada śnieg, a później z powodu zamkniętych drzwi. Oglądamy kolejne – identyczne - przebudzenia Białej Księżniczki, znów mówi się o dywanach i firankach, słowa dziewczyny w jednej scenie powracają w ustach bohatera w następnej.

Roszkowski nie poprzestaje jednak jedynie na konstatacji, że „trudno tak razem być”. Opowiada również o relacji sztuki i życia, czytelnie odsyłając choćby do „Portretu Doriana Graya”. Zielony Mężczyzna maluje swój autoportret, ale Biała Księżniczka widzi tam jedynie „zgniłozieloną plamę”. W końcu dziewczyna przemalowuje obraz – teraz są tam oboje i całują się, co nie podoba się gospodarzowi. Na dodatek z tyłu czai się jakiś cień… kiedy Zielony Mężczyzna niszczy obraz, oboje zaczynają czuć się coraz gorzej. Śnieg nie pada już jedynie za oknem, ale również w salonie. Zostaną już tak, na zawsze przysypani białym puchem, a „długo i szczęśliwie” będzie żył jedynie Rudy Kot.

Początkowo Biała Księżniczka (Agnieszka Radzikowska) jest uroczo nieśmiałą i nieco dziecinną w reakcjach dziewczyną. Dlatego też, gdy mówi, że „jak człowiek stoi, to się boi”, brzmi to naprawdę przejmująco. Ta sama bohaterka w wykonaniu Barbary Lubos-Święs jest już świadoma swojej dominacji i korzysta z tego faktu. Pamięta się jej plastyczny monolog o śniegu i zabawny dialog, w którym Biała Księżniczka domaga się, by po wspólnie spędzonej nocy przejść z bohaterem na „ty”. Bogumiła Murzyńska – znakomita w scenie z Rudym Kotem – domyka historię kobiety, opowiadając, dlaczego bohaterka nazywa siebie Białą Księżniczką. Zielony Mężczyzna w wykonaniu Bartłomieja Błaszczyńskiego jest prawdziwym mrukiem, który sztukę lakonicznych odpowiedzi opanował w sposób mistrzowski. Być może pozwala dziewczynie zostać u siebie tylko dlatego, że Biała Księżniczka jest podobna do jego żony (widząc ją w wannie, mówi, że ma ładne ciało), ale potrafi jej przypomnieć, że to jego dom lub zdenerować się, gdy ona nie zachwyca się jego obrazem. To on w trakcie słownej szermierki z Białą Księżniczką radzi, by udusiła Rudego Kota, skoro jej przeszkadza (ostatecznie zwierzę zostaje faktycznie zabite, ale – jak to w bajkach bywa – nie do końca). Bohater, grany przez Grzegorza Przybyła, mówi na temat zaginięcia żony znacznie więcej (monolog o śladach kapci na śniegu i wystygłej herbacie zapada w pamięć) i wprost komunikuje zainteresowanej nim kobiecie, że nie ma zamiaru się z nią kochać. Aktor portretuje człowieka, którego przeraża myśl o seksie lub po prostu ta sfera życia nie jest mu już do niczego potrzebna. Zielony Mężczyzna w interpretacji Adama Baumanna opowiada, jak to postanowił „zniknąć” żonę. Gdy Biała Księżniczka zauważa, że w domu coś śmierdzi, on – żartem – mówi, że zabił żonę siekierą, a zwłoki ukrył w szafie, bo zamarznięta ziemia wokół chaty nie pozwala na wykopanie grobu. Rudy Kot – jak na baśń przystało – uśmiecha się, ale posiada również inną – równie interesującą - zdolność. Grający go Dariusz Chojnacki mruczy i miauczy, ale potrafi również – w trakcie monologu Białej Księżniczki – groźnie prychnąć. Co ważne – nie zapomina o mimice i kontakcie wzrokowym ze scenicznymi partnerami (gdy Zielony Mężczyzna prosi Rudego Kota, by na niego nie patrzył, aktor intensywnie wpatruje się w kolegę z zespołu). Oprócz tego Dariusz Chojnacki ma możliwość zaprezentowania zdolności wokalnych (w finałowej, zaśpiewanej a capella piosence o zbiegu, zjedzonym przez dom, w którym zamieszkał). Na zakończenie nie można nie wspomnieć o Jakubie Bergelu - słuchacz Studium Aktorskiego świetnie poradził sobie z niełatwymi didaskaliami. 

Jakub Roszkowski – autor m.in. „Morza otwartego”, „Memento mori” i drukowanego w „Dialogu” w maju 2011 „Kurczaka po seczuańsku” - napisał sztukę, która łączy w sobie humor, poetyckość i plastyczne opisy. Oprócz tego „Zielony mężczyzna” zostawia widzowi wolne miejsce na interpretację – bohaterowie nie są jednoznacznie zdefiniowani. Tym bardziej szkoda, że rzecz w znakomitym wykonaniu aktorów Teatru Śląskiego na widowni Sceny Kameralnej w poniedziałkowy wieczór oglądała jedynie garstka teatromanów.

Tomasz Klauza
Dziennik Teatralny Katowice
10 maja 2012
Portrety
Jakub Roszkowski

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia