I skończył się dzień czwarty

27. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Lalkarskiej

W sobotę 21 maja festiwal był szczególnie widoczny w mieście, na placu Chrobrego trwały bowiem przygotowania do wieczornego występu teatru DUNDU. Artyści z DUNDU i formy, z których budowali swoje lalki, przyciągnęli na plac mnóstwo bielszczan, niektórych w nastroju piknikowym, plażujących na kocach.

Tymczasem w Banialuce i Teatrze Polskim trwał dalszy ciąg festiwalowych prezentacji.

Norweg Etienne Borgers („Mister Molsk) odkrywał świat dźwięków, wywołując żywe reakcje najmłodszej części widowni i refleksyjne komentarze widowni nieco starszej.

Kielecki Teatr Lalki Aktora Kubuś odprawiał nastrojowe „Dziady po Białoszewskim", oparte na dzienniku pt. Chamowo" i poezji Białoszewskiego. Rzecz dzieje się w ostatnim mieszkaniu poety przy ulicy Lizbońskiej, w pełnym wad konstrukcyjnych i akustycznych wielopiętrowym bloku. Ta sceneria skłania bohatera zarówno do obserwacji i wniosków, których ducha da się odnaleźć w „Dniu świra" (choć u Białoszewskiego ten duch nie kipi tak wściekłą frustracją), jak i do wrażeń metafizycznych, poetyckich. Figurka Matki Boskiej sama decyduje, gdzie jest jej miejsce w pokoju Mirona. Uciążliwości życia w dojrzałym PRL-u jakoś naturalnie odsyłają ducha w inny wymiar. Troje aktorów to wspólnie jest Mironem, to wymienia się jego postacią, a właściwie głową. „Białoszewskość" tekstu przyciąga uwagę.

Inteligentne, skromne show na jednego człowieka i pudło zabawek dał Ariel Doron z Izraela. Jego bohaterowie – plastikowi, uzbrojeni po zęby i wyposażeni w zabójczy sprzęt żołnierze – toczą swoje wojny na stole, nakręcani albo przestawiani rękami człowieka. Mają silną motywację, bo wojna wciąż jest obecna (w dźwiękowym tle). Mają też ludzkie odruchy (fajnie pokazana na dwóch tabletach rozmowa żołnierza z domem), ale wojna je niszczy. Ten wojenny obłęd na obrusie rzetelnie bawi, ale kiedy ginie – z rąk przyjaciela – pluszowy Tygrys, widzom trochę zasycha w gardle. - Ludzie są dziwni - myślą. Na pociechę Ariel Doron wręczał więc skołowanej publiczności po wafelku Prince Polo.

Opowiedzianą urzekającymi obrazami malowanymi w piasku historię życia dwojga ludzi pt. „Marzenia w piasku" zaprezentował teatr Company Borja Ytuquepintas z Mataró w Hiszpanii.

Bardzo bogaty był sobotni program towarzyszący przedstawieniom konkursowym. Najpierw w Tatrze Grodzkim można było obejrzeć przedstawienie „Wędrowne ptaki" w wykonaniu amatorskiego zespołu Teatr Grodzki Junior oraz wziąć udział w warsztacie mistrzowskim Toona Maasa „Abecadło klauna". Po południu w kinie Studio odbył się pokaz filmów animowanych Jerzego Zitzmana, zrealizowanych w bielskim Studiu Filmów Rysunkowych. Prócz nagradzanego „Don Juana" zobaczyliśmy filmy oparte na tekście, m.in. absolutnie uroczą „Noworoczną noc", opowiadaną głosem Jeremiego Przybory, jedną z „Bajek robotów" Lema i kilka filmów, którym za treść posłużyły teksty Andrzeja Wydrzyńskiego.

Kiedy zrobiło się ciemno, na placu Chrobrego i pod zamkiem Sułkowskich zgromadził się tłum publiczności – tej specjalnie przybyłej na spektakl „Dundu tańczy z gwiazdami" i tej przechodzącej mimo w drodze na Noc muzeów do zamku. Warto było się zatrzymać. Prostą, przejmującą historię o nawiązywaniu kontaktu z kimś drugim, o dobru płynącym z bycia razem, odegrały świetliste lalki – jedna mała, jedna średnia i dwie ogromne. Każda animowana przez (na ile się dało zobaczyć) pięć osób. Kiedy mały ludzik uczył dużego grać w piłkę (też świecącą chyba ledowym światłem) i ten duży pięknie i harmonijnie wykonał strzał na bramkę, zerwały się spontaniczne oklaski. Spektakl podobał się niesłychanie, widzowie docenili imponującą, precyzyjną pracę zespołu teatru DUNDU ze Stuttgartu długimi brawami i okrzykami.

Szkoda, że festiwal już się kończy. Niedziela 22 maja jest jego ostatnim dniem...

(-)
Materiał organizatora
21 maja 2016

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia