I wielkie milczenie jest po nich...?

"Nie-Boska komedia" - reż. Adam Nalepa - Teatr Wybrzeże w Gdańsku

W ubiegłą niedzielę (13 listopada) Teatrze Wybrzeże w Gdańsku zaprezentował premierowy spektakl: "Nie-Boską komedię" w reżyserii Adama Nalepy

Twórcy spektaklu (adaptacji dzieła Krasińskiego dokonał reżyser wspólnie z dramaturgiem Jakubem Roszkowskim) tak mówią o swoim dziele:

"Nie-Boska komedia jest dramatem wyjątkowym, bardzo pojemnym, wieloznacznym, ale też  momentami już starym, anachronicznym. Od początku czuliśmy więc potrzebę ingerencji w tekst, jego adaptacji. By przy pomocy tego dramatu opowiedzieć też naszą historię o dzisiejszym świecie."

Z tych powodów Nalepa i Roszkowski wykorzystali nie tylko sam tekst „Nie-Boskiej komedii”, sięgnęli też  do innych dzieł Krasińskiego: „Podziemi weneckich”, „Niedokończonego poematu” i „Psalmów przyszłości”. Czy powstały na takiej podstawie spektakl opowiada – jak chcą jego twórcy –także i historię współczesnej rzeczywistości? Opowiada. I to w sposób fascynujący, bowiem najnowsze dzieło Adama Nalepy to spektakl mocny, radykalny i błyskotliwy. Mądrze wyreżyserowany i zagrany z intelektualnym oraz emocjonalnym wyczuciem istoty dzieła.

We Wprowadzeniu do „Nie-Boskiej komedii” Krasiński mówi o dwóch rodzajach poetów: o poecie, który nie oddaje się poezji w pełni i bez reszty, a także o takim, który jest z poezją w pełni zespolony. Na pierwszego rzucona zostaje swego rodzaju klątwa: „(...) bo jeno tych gubisz, którzy się poświęcili tobie, którzy się stali żywymi głosami twojej chwały.” Drugi natomiast „będzie kochał ludzi i wystąpi mężem pośród braci swoich.” Mąż, czyli hrabia Henryk (Marek Tynda) należy do pierwszego rodzaju.

Pierwsza część spektaklu to – pokazana w konwencji czarno-białego kina z początku XX wieku, z przerysowanym aktorstwem i pompatyczną muzyką – historia Męża i Żony (Justyna Bartoszewicz), historia ich egzaltowanej miłości, ślubu i tragedii, którą przynosi pojawienie się szatańskiej Muzy (Magdalena Boć). Henryk odszedł, Maria oszalała, ich dziecko – skazane zostało na „bycie poetą”. Co owo bycie znaczy? Możliwość widzenia „okiem duszy”, widzenia więcej, niż są w stanie zobaczyć inni? Czy tez może jest ono egzystencją zanurzoną w fantazmatach, nieadekwatną wobec rzeczywistości „ziemskiej”, materialnej; zafałszowaną i iluzyjną?

Postać małego Orcia (Mikołaj Koźmiński) interpretować można jako swego rodzaju alter-ego Henryka, człowieka zanurzonego w oparach poezji, ślepego na otaczającą go rzeczywistość. Człowieka, który nie dostrzega czyhającego tuż obok potwora rewolucji, człowieka, który broni uparcie „starych” wartości, którego walka zawiera w sobie tyle samo zwątpienia, co tworzona przez niego poezja. Naprzeciw Henryka staje Pankracy (Michał Kowalski) – reprezentant „nowego” ładu, człowiek, który bezlitośnie pragnie zmieść z powierzchni ziemi wszystkie „relikty” przeszłości, zetrzeć kurz „starych” zasad i wartości. 

W spektaklu Nalepy główna linia dramaturgiczna to relacja tych właśnie bohaterów, Henryka i Pankracego. Apogeum rozgrywki obu mężczyzn to scena z fortepianem, wtoczonym przez Pankracego na teatralne deski. To przy nim rozgrywa się decydująca rozmowa bohaterów. Rozmowa, z której z pozoru wylewa się jedynie nienawiść, chęć posiadania władzy i przekonanie o bezwzględnej słuszności swoich racji. Z pozoru, bowiem pod płaszczem radykalności, zarówno Henryk, jak i Pankracy skrywają niepewność i zwątpienie.

Osobnym bohaterem spektaklu Adama Nalepy jest przestrzeń, w której się rozgrywa. Twórcy postanowili zaprosić widzów do wnętrza sceny, odsłonili przed nimi teatralną maszynerię i ukrytą na co dzień architekturę. Pomysł, pozwalający na własnej skórze poczuć klaustrofobiczność świata, w którym egzystują bohaterowie Krasińskiego. Świata dusznego, ciasnego; świata, który podlega nieustannej dekonstrukcji, reorganizacji. Niepewnego i niepokojącego. 

Adam Nalepa już od pierwszych chwil dosłownie zakleszcza widza – wrażenie to stwarza nieoczekiwany, gwałtowny początek spektaklu – w stworzonym przez siebie świecie. I nie pozwala się z niego wydostać do samego końca. Jego dzieło jest z jednej strony krytyką romantycznych paradygmatów (ironiczne Piekło), jak i afirmacją romantycznego dzieła, jego fascynującej konstrukcji (liryczno- niepokojące sceny tańca wpisują się doskonale w język dzieła Krasińskiego, wyostrzają jego poetycki kunszt). Dzięki temu powstał spektakl wyjątkowy: zanurzony w przeszłości ale niosący gorzką wizję współczesności.

Anna Jazgarska
Dziennik Teatralny Trójmiasto
21 listopada 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia