"Idiota" Koniny krzywdą dla Dostojewskiego

"Idiota" - reż: Tomasz Konina - Teatr Kochanowskiego w Opolu

Recenzja po premierze. Żal, że monumentalne dzieło Dostojewskiego, które mogło przynieść wielkie przedstawienie skończyło na opolskiej scenie tak przeciętnie. Może tak by się nie stało, gdyby reżyser pamiętał, że teatr to nie taśma produkcyjna - pisze Aleksandra Konopko

Tomasz Konina z uporem sięga po wielką klasykę. Niestety równie konsekwentnie nie udaje mu się zrealizować na deskach "Kochanowskiego" wielkiego, ważnego przedstawienia. Nie daje jednak za wygraną i nadal to przede wszystkim on sam - dyrektor opolskiego teatru reżyseruje na swej scenie (w najbliższym czasie zapowiada małą przerwę, bo w weekend zobaczymy "Odyseję" w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego).

Tyle że samo sięganie po wielką literaturę nie gwarantuje sukcesu. Trzeba mieć pomysł na inscenizację, wiedzieć po co się ją robi i o czym chce opowiedzieć. Najwyraźniej Konina przy pracy nad "Idiotą" Dostojewskiego właśnie o tych fundamentalnych kwestiach zapomniał.

Czterogodzinne przedstawienie jest nijakie, przeciętne i bez wyrazu, zarówno pod względem formy, jak i eksponowanej przez reżysera treści. Przy oczywistych skrótach tekstu, jakich twórcy musieli dokonać w przypadku tak obszernego dzieła, zabrakło rzetelnej i pogłębionej analizy. Reżyser prześliznął się po powierzchni utworu. A to najprostsza droga do tego, by tak naprawdę zrobić spektakl o niczym. 

Selekcja wątków, zdań i postaci nic nie pomoże jeśli nie jest wsparta selekcją myśli i wydobyciem spośród nich tezy, przesłania, czy czegokolwiek, co wnosiłoby do dyskursu o świecie jakiś ważny dla współczesności punkt widzenia. Bez tego Konina mógł jedynie poruszane w "Idiocie" tematy obcości, inności, wiary w Boga i miłości zilustrować, a nie zinterpretować. I tak też się stało. 

***

Na domiar złego twórcom zabrakło także konsekwencji i niektóre wybory pozostały w opozycji do rozwiązań scenicznych. Najgorzej wypada interpretacja głównej postaci - Lwa Myszkina, tytułowego Idioty (Maciej Namysło). Z przedpremierowych zapowiedzi wynikało, że reżyser chce myśleć o tej postaci jako o wyzwaniu dla twórców. Jego Myszkin miałby być nieskazitelnie dobry, nadwrażliwy i w pełni nastawiony na drugiego człowieka, nie poddający się żadnym systemom religijnym i nie wierzący w żadnego Boga. 

Do tego, podążając za myślą Dostojewskiego, należy dodać, że przecież Myszkin to nie szaleniec, nie głupiec, ani także nie człowiek upośledzony. Dlaczego więc Namysło kreuje niedojrzałego, chorego umysłowo chłopaka (taki obraz narzuca się, kiedy obserwujemy jego grę)? Dlaczego mówi przez cały czas jak dziecko i chodzi przygarbiony? 

W opolskim teatrze mamy naprawdę rzadką okazję zobaczyć na scenie, że tytułowy Idiota jest zinterpretowany i odegrany po prostu jak postać głupca, potocznie rozumianego idioty. 

Pojawia się jeszcze druga możliwość. W grze aktora można się doszukiwać także próby stworzenia figury jurodiwego ("świętego głupca"). Tyle że i ta interpretacja jest chybiona. U Dostojewskiego Myszkin wcale nie jest przecież jednoznacznie kształtowany na jurodiwego. O ile w powieści można się, jak chcą niektórzy interpretatorzy, figury "świętego szaleńca" w ogóle doszukać, to z pewnością cechy jurodiwego są rozdane pomiędzy kilka postaci. 

Jedno jest pewne; nieudany, banalnie przedstawiony w spektaklu Myszkin sprawia, że przedstawienie rozsypuje się jak kostki domina. 

***

Opolskiej inscenizacji tym razem nie jest w stanie unieść nawet forma (tak jak miało to miejsce w przypadku "Panien z Wilka"). Scenografia (również autorstwa Tomasza Koniny) jest nieciekawa, nie sugeruje jasnych komunikatów i znaczeń. Trzykondygnacyjny (tym razem) dom (zdaje się, że ulubiony element scenografii Koniny. Patrz: "Wiśniowy sad", "O lepszy świat", "Panny z Wilka", "Czego nie widać", "Idiota") to trochę za mało, nawet jeśli na siłę będziemy te trzy poziomy próbować interpretować np. jako przestrzenie wartości tych najbliższych ziemi, ludzkim słabościom i zgubnym namiętnościom (najniżej) i tych bliższych metafizyce, filozofii, nieprzeciętności (kolejne, wyższe poziomy). 

Po raz pierwszy od dawna stało się w opolskiej inscenizacji również coś niedobrego z opracowaniem muzycznym. Radosław Wocial, znany z wielu ciekawych muzycznych aranżacji, stworzył tym razem banalne, drażniące dźwięki oparte na kilku nutach. 

Najbardziej jednak uderza gra zespołu. Aktorzy są wyraźnie w przedstawieniu zagubieni. Wygląda to tak, jakby zabrakło im wsparcia i wskazówek od reżysera. W "Idiocie" nie stworzono ani jednej wyróżniającej się, czy wybitnej roli. Nie udało się to nawet najlepszym. A wciąż się upieram, że w przypadku tego zdolnego opolskiego zespołu zagrane poprawnie to zdecydowanie za mało. 

Pojawiło się za to kilka aktorskich grzechów głównych, wśród których - poza główną rolą - na plan pierwszy wyłania się także kreacja Adama Ciołka, zapamiętanego przez opolan z naprawdę dobrych i wiele obiecujących wcześniejszych ról. Tym razem Ciołek jako Gawriła Iwołgin miota się po scenie bez pomysłu krzycząc i gestykulując, jak gdyby grał w kiepskiej farsie. Dlaczego reżyser tego nie zauważył? Naprawdę wielka szkoda.

***

Żal, że ta monumentalna literatura, która mogła przynieść wielkie przedstawienie skończyła na opolskiej scenie tak przeciętnie. Z coraz większym niepokojem patrzę na kolejne tutejsze inscenizacje. 

Dlaczego tak uparcie dyrektor-reżyser nie chce dać sobie i zespołowi odrobiny wzajemnego od siebie odpoczynku, świeżej energii i dystansu? Może wystarczyłoby właśnie tylko tyle i znowu łatwiej byłoby wszystkim wspólnie pracować twórczo? Może wystarczy pamiętać, że teatr to nie taśma produkcyjna i warto przede wszystkim zwrócić uwagę na jakość, a nie na ilość.

Aleksandra Konopko
Gazeta Wyborcza Opole
17 listopada 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia