Impresja pofestiwalowa z lekkim poślizgiem.

Kontakt '25: Malkovich, osoby studenckie (d. studenci) i nieporozumienie komunikacyjno-polityczne

Blisko 2 tys. widzów obejrzało na trzech pokazach „Samotność pól bawełnianych" z udziałem Johna Malkovicha. Pokaz nakarmił oczekiwanie na wydarzeniowość, ale artystycznie pozostawił niedosyt. Malkovich był zmęczony i... lekko „zardzewiały", o czym zresztą sam mówił podczas spotkania pospektaklowego.

Minęło sporo czasu od ostatniego pokazu i pierwsza prezentacja toruńska była może na rozgrzewkę a następne potoczyły się z większą energią? Oczywiście trudno było spodziewać się petardy jak w wykonaniu Tomasza Nosińskiego i Wojciecha Niemczyka, bo nie ten czas ani ta dolina, ale w kategoriach przeżycia artystycznego spektakl nieco rozczarował, co nie znaczy, że był to czas stracony. Po raz kolejny byłem uczestnikiem swoistego fenomenu, jaki udaje się od lat Kontaktowi: kameralny spektakl na ogromnej scenie z widownią na kompletach. Wcześniej były to także duodramy: „Dorian" w reż. Roberta Wilsona oraz „INK" Dimitrisa Papaioannou). Podobnie jak w poprzednich latach pokaz wyróżniał się inscenizacyjną precyzją i bardzo dobrą organizacją potężnej przestrzeni Jordanek. W „Samotności..." zadziało się to głównie dzięki wielkoformatowej, wysokiej jakości wizualizacji, dzięki której można było poczuć się jak na projekcji 2D w kinie IMAX.

Na spotkaniu pospektaklowym dowiedzieliśmy się także o zaskakująco bliskich relacjach z... Polską. Niezapomniany odtwórca roli wicehrabiego de Valmont przyjeżdża do Polski od 30 lat, ma tutaj swojego chirurga, który leczy jego kolano. Aktor potrafił wymienić „z palca" kilkanaście nazw polskich miast, w których był (Malbork! Gdynia!), wiemy oczywiście, że zagrał u Lecha Majewskiego w „Dolinie bogów" i pamiętamy, że z bliska dał się poznać nie tylko toruńskiej publiczności w 2015 r. podczas festiwalu Camerimage. W ramach festiwalu mogliśmy podziwiać jego nieograniczone możliwości przeistaczania się na wystawie fotografii i filmów Sandro Millera – przy Malkovichu kameleon to małe Miki:

Na zarejestrowanym fragmencie spotkania można też usłyszeć zdystansowaną wypowiedź reżysera Timofeya Kulyabina, której potakiwał Malkovich (na filmiku 12:37-14:15). Pewnie umknęłaby mojej uwadze, gdyby nie zaskakujące zdarzenie następnego dnia.

Osoby studenckie (d. studenci) i nieporozumienie komunikacyjno-polityczne

Szukając najlepszego miejsca na wypełnienie dziury pomiędzy końcem doby hotelowej a rozpoczęciem ostatniego pokazu festiwalowego przycupnąłem w przyjaznej, teatralnej kawiarence Wejściówka. Od kilku lat wiem o wartościowej inicjatywie organizatorów festiwalu, którzy zapraszają do Torunia studentów, ale nic oprócz tego, że to dobry pomysł, nie wiedziałem. W tym roku na fest zaproszono grupę ok. 20 osób z AT w Warszawie i Krakowie oraz z UAM-u. Właśnie w Wejściówce odbywały się wczesnopołudniowe spotkania z reżyserami festiwalowych spektakli. Z radością podsłuchiwałem żarliwe wypowiedzi młodych entuzjastów, niektóre były nawet pięknie, młodzieńczo bezczelne i uroczo autorytarne. Gdyby to ode mnie zależało, zamieniłbym na festiwalu, gdzie się da, spotkania pospektaklowe na spotkania prowadzone przez studentów – byłoby energetycznie i na pewno mniej banalnie.

Podczas spotkania z reżyserem „Samotności pól bawełnianych" pojawiła się kwestia polityczna. Reżyser zastrzegł od razu, że nie chciałby poruszać tego wątku. Po chwili jeden z rozmówców zamykająco, nie drążąco, nawiązał do tematu a na to Timofey Aleksandrovich Kulyabin „odpalił" i szybko opuścił spotkanie, nie kryjąc wzburzenia. Zaskoczeni młodzi pozostali w szoku, po czym zredagowali oświadczenie, pod którym podpisali się jako osoby studiujące.

To było jakieś smutne qui pro quo, bo z jednej strony Kulyabin w Rosji zachował się godnie i potępił agresję rosyjską na Ukrainę, przez co spotkały go restrykcje a z drugiej strony zachowawcza wypowiedź na spotkaniu publicznym i ta niezrozumiała, nerwowa reakcja. Potem już dowiedziałem się, że reżyser jest tak straumatyzowany, że boi się podsłuchów i wykorzystania ich do prześladowania jego ojca, Aleksandra Kulyabina, byłego dyrektora Teatru Czerwona Pochodnia w Nowosybirsku, w stosunku do którego, po odważnej wypowiedzi syna, zastosowano areszt domowy (m.in. tutaj). Kiepsko to wyszło... Nie chodzi o szukanie winnego, ale na pewno było to kłopotliwe dla wszystkich nieporozumienie.

Następne spotkanie z Michałem Siegoczyńskim odbyło się już bezproblemowo i służyło już tylko zrozumieniu jego „Titanika". Słuchałem, naprawdę próbowałem, ale chyba nie ogarnąłem (śmiech).

Piotr Wyszomirski
Gazeta Świętojańska
11 lipca 2025

Książka tygodnia

Bioteatr Agnieszki Przepiórskiej
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Katarzyna Flader-Rzeszowska

Trailer tygodnia