Impuls

"Partytury Rzeczywistości" - reż. Katarzyna Pawłowska i Maciej Adamczyk - Teatr Porywacze Ciał

Marzec to czas, w którym toruńskie Akademickie Centrum Kultury i Sztuki „Od Nowa" obchodzi swoje teatralne święto. Już po raz dwudziesty drugi „Od Nowa" była organizatorem festiwalu - Alternatywne Spotkania Teatralne „Klamra". Podczas tego wydarzenia miłośnicy teatru mogli uczestniczyć w wielu spektaklach. Jednym z nich był występ teatru Porywacze Ciał zatytułowany „Partytury Rzeczywistości".

Formacja ta została założona w 1992 roku przez Katarzynę Pawłowską i Macieja Adamczyka. Początkowo grupa tworzyła spektakle we Wrocławiu, a następnie przeniosła się do Poznania. W swoich projektach scenicznych poddają analizie zjawiska społeczno-kulturowe. Często poprzez ironię i śmiech ukazują aspekty życia społecznego, które powinny raczej martwić oraz skłaniać do refleksji, aniżeli śmieszyć. W moim odczuciu to właśnie ta przewrotność stanowi „urok" duetu Pawłowska i Adamczyk oraz sprawia, że grono ich sympatyków wiernie śledzi poczynania Porywaczy Ciał.

W tym roku zaprezentowali przed publicznością spektakl „Partytury rzeczywistości". Główny motyw scenicznego wydarzenia stanowi wyświetlany w tle oscyloskop, który zmienia swoje impulsy. Owe drgania można odebrać jako zmiany zachodzące w ludzkim życiu. Tytułowa „partytura" pisana jest każdego dnia i poddana zostaje licznym modyfikacjom. Człowiek również nie jest jednowymiarowy. Kształtuje go środowisko społeczne, w którym partycypuje.

Ludzie różnią się między sobą i to bardzo! Dysproporcje te poznański teatr zaprezentował poprzez podział, jakiego aktorzy dokonali między sobą. Katarzyna Pawłowska uosabiała świat emocji, wewnętrznych przeżyć – oscyloskop wywoływał w niej różne stany emocjonalne. Natomiast Maciej Adamczyk opisywał świat racjonalny, który nadaje wszystkiemu jakieś znaczenie, jest naukowy, wręcz niezawodny i najważniejszy. Można uznać to za apel, iż człowiek powinien szukać sensu swego istnienia i być świadomym siebie oraz otaczającej go rzeczywistości.

Przedstawienie dotyka wielu sfer. Tych najbliższych ludzkiej naturze. Bowiem, któż z nas nie marzy? Komuż podczas tego procesu nie towarzyszy brak wiary w ich ziszczenie? Porywacze ciał dają „impuls" widzowi do działania, każą marzyć i rozkazują spełniać marzenia. Nawet te najmniej realne! Można stwierdzić, że sceniczny przekaz ma na celu zaszczepić w człowieku wiarę w siebie i chęć do podejmowania działań, które przybliżą go do samorealizacji – mimo lęku i wątpliwości. Ze sceny płynie komunikat, że lepiej być odważnym, drapieżnym tygrysem, niż małą, płochliwą wiewiórą.

Podczas przedstawienia nie brakło również rozważań nad istotą bycia artystą. Aktorzy zastanawiali się nad tym, co to znaczy być twórcą artystycznym oraz w jaki sposób należy nim być. Zastanawiali się jednak w charakterystyczny dla siebie sposób. Tak, aby nie dać jednoznacznej, gotowej odpowiedzi. Porywacze Ciał słyną z tego, że angażują widza. Poprzez stawiane pytania skłaniają do rozmyślań – osobistych, na miarę każdego człowieka. Uważam, że ta grupa teatralna wierzy w potencjał ludzkiej refleksji. W moc indywidualnych konkluzji, które pozwolą poddać krytyce wiele zjawisk, tych na pozór wydających się błahymi i oczywistymi. To teatr analityczno-dydaktyczny.

Z pewnością na uwagę zasługuje dwuwymiarowe zakończenie spektaklu. Jest to moment, w którym nie wiadomo, czy spektakl dobiegł końca i aktorzy wyszli już z granych ról, tocząc ze sobą pozasceniczną rozmowę, czy jednak nadal grają? Z czasem okazuje się, że jest to celowy zabieg, który ma za zadanie ukazać, że zawsze istnieje jakiś wybór. W tym przypadku między komedią a tragedią.

Gra aktorska jest imponująca. Maciej Adamczyk gra całym sobą. W sposób totalny! Obserwując jego sceniczne przeistoczenia ma się wrażenie, że angażuje on wszystkie komórki swojego ciała. Płynnie przechodzi od kwestii poważnych do komicznych. Momentami sprawia wrażenie, że scenariusz spektaklu stanowił jedynie zarys, punkt wyjścia do tego, co widz ogląda. Naturalność wypowiedzi podsuwa nawet myśl, że pewne sceny są improwizowane.

Podobnie Katarzyna Pawłowska poprzez zabawne frazy, bezproblemowo wprawia widownię w stan permanentnego śmiechu. W swoich wypowiedziach wskazuje na istniejące obecnie tendencje językowe służące do wyrażania emocji – „ale z Ciebie słodziak", „No ej, słodziaku"! Również Adamczyk ukazuje, że współcześnie posiada się „skillsy – w sensie umiejętności". Tym samym zwraca uwagę na komizm anglojęzycznych zapożyczeń. Jest to zdecydowanie próba uwypuklenia elementów, które przyczyniają się do przeobrażeń rzeczywistości społecznej oraz sposobu w jaki przebiega komunikacja międzyludzka. Rzeczywistość i jej impulsy poddawane są nieustannej zmianie.

Polecam ten spektakl przede wszystkim tym, którzy lubią być skłaniani do przemyśleń w towarzystwie dużej dawki śmiechu i znakomitej gry aktorskiej.

 

Marta Pomykaj
Dziennik Teatralny Toruń
21 marca 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia