Inauguracja Studia Na Grobli odbędzie się 17 kwietnia

rozmowa z Jarosławem Fretem

W sobotę inauguracja Studia Na Grobli Instytutu im. Jerzego Grotowskiego. Od środy jest tam prezentowany tryptyk "Ewangelie dzieciństwa" teatru ZAR, nie mimo, ale w związku z żałobą narodową.

- Nasze spektakle opowiadają o nieuchronności śmierci, niemożności jej zrozumienia, o niezgodzie na nią. Wypływają z szacunku dla śmierci - mówi Jarosław Fret, szef Instytutu.

Magda Piekarska: Czy odbędzie się zaplanowana na sobotę 17 kwietnia inauguracja Studia Na Grobli?

Jarosław Fret: Ponieważ termin otwarcia studia przypadnie zaledwie w tydzień po tragedii pod Smoleńskiem, chcemy diametralnie zmienić jego formułę i zaproponować spotkanie wypełnione refleksją o tej tragedii. Spodziewamy się kilkudziesięciu osób z zagranicy, zaproszenia zostały rozesłane już dawno. Teraz, po wydarzeniach z minionej soboty, postanowiliśmy zamienić inaugurację rozumianą jako celebrę w spotkanie tych osób, którym jest ono potrzebne. Nie będzie multimedialnej prezentacji ani wystrzału z pistoletu startowego (w myśl, że teatr to nasz sport narodowy). Zamiast tego, po naszych wypowiedziach, oddamy głos gościom. Wiem, że np. Eugenio Barba, wielki przyjaciel Polski, na pewno będzie chciał coś powiedzieć. Nie zmykamy studia.

Od wczoraj gracie też tryptyk "Ewangelie dzieciństwa", podczas gdy inne teatry są wciąż zamknięte.

- Prezentujemy tryptyk ze względu na jego przekaz wypełniony refleksją o śmierci. Zauważmy, że życie po tym, co się stało 10 kwietnia, nie zatrzymało się. Multipleksy grają filmy, działają banki, hipermarkety są otwarte - żeby przywołać te najbardziej trywialne elementy codzienności. Oczywiście presja jest jednoznaczna - zamknąć drzwi, nie grać spektakli, koncertów. Wydaje mi się jednak, że milczenie jest zbyt bezrefleksyjnie akceptowalną i często fałszywie pojemną formą zachowania się w obliczu tragedii. Milczy się, żeby nie być pociągniętym do odpowiedzialności za swoją wypowiedź. Tego nawet na co dzień nie uprawiamy w teatrze, którego powinność rozumiem we współbyciu wśród ludzi. Nasze spektakle opowiadają o nieuchronności śmierci, niemożności jej zrozumienia, o niezgodzie na nią. Wypływają z szacunku dla śmierci.

Można przeżywać żałobę podczas Waszych przedstawień?

- Sztuka może to nasze przeżywanie wzbogacić, nie tylko oddać hołd ofiarom, ale nas samych właściwie nastroić.

Czy dzięki sztuce możemy znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego to się stało?

- Nie. Na wiele pytań nie znajdziemy odpowiedzi, ale będziemy ich nieustannie szukać. Jestem przekonany, że twórczość człowieka znajduje źródło w jego śmiertelności, w przerażającym przekonaniu, że nie możemy z nikim podzielić się doświadczeniem śmierci. Możemy opowiadać jedynie o doświadczeniu umierania, o strachu, o bólu. A motywem naszej pracy jest oddanie tej niepojętości, niemożności wyrażenia czegoś, co jest przeżyciem absolutnym. Takie próby towarzyszą człowiekowi od wieków - stąd w naszym spektaklu pogrzebowe pieśni kaukaskie sprzed 2000 lat, pieśni korsykańskie, sardyńskie. To nic innego jak mowa, która ma wypełnić milczenie, pustkę po odejściu, pożegnać zmarłego, odprowadzić.

W radiu, telewizji od kilku dni słyszymy muzykę inną niż zwykle. Ale szybko okazuje się, że ten powszechnie akceptowany repertuar tworzy krótką listę i utwory Chopina powtarzają się do znudzenia.

- Tak, a w telewizyjnych i radiowych studiach wciąż politycy. Ludzi związanych z kulturą właściwie tam nie ma. Mijają kolejne dni i coraz bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że nie jest to pogłębione przeżywanie. Wywrócenie ramówki mediów pokazuje jej pierwotną ułomność, w której nie było marginesu na refleksję. Okazało się, że rzeka takiego doświadczenia w tym wybetonowanym korycie się nie mieści, a nie ma nic w zamian i nie wiadomo, czym je wypełnić. Tymczasem jest wiele filmów, koncertów, spektakli, które mogłyby spełnić taką funkcję. To właśnie sztuką powinno się wypełniać to puste miejsce.

Nie wahał się Pan przed podjęciem decyzji o tym, żeby inauguracja i spektakle odbyły się w terminie?

- Nie. Odmawianie głosu żyjącym i oczekiwanie wyłącznie formuł, które zmieściłyby się na wstędze żałobnej wiązanki, poniekąd obraża żywych. Czy tylko na tyle nas stać? Decyzja o nieodkładaniu inauguracji nie była podjęta ad hoc. W ubiegłym roku, w Roku Grotowskiego, zmarł mój ojciec. ZAR rozbrzmiewał na jego pogrzebie. W wielu kulturach smutek jest wyrażany śpiewem. Gdyby Mickiewicz urodził się w Armenii, zamknąłby swój wielki projekt "Dziadów" w formie muzycznej. Nasze spektakle są jak nieustanne requiem. "Cesarskie cięcie" kończy obraz twarzy kobiety zastygłej w katatonii, która nie potrafi wydobyć z siebie krzyku. Kiedy patrzę na tę scenę, uświadamiam sobie, że teatr jest maską pośmiertną, którą przywdziewamy jeszcze za życia.

Magda Piekarska
Gazeta Wyborcza Wrocław
15 kwietnia 2010
Portrety
Jarosław Fret

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...