Intymne średniowiecze

"Joanna d\\\'Arc. Proces w Rouen" - reż: Remigiusz Brzyk - Teatr Polski w Bydgoszczy

Czy św. Michał był nagi? Którego papieża wolisz? Kto kazał ci nosić spodnie? Choć Joanna d\'Arc na kilkadziesiąt wystrzeliwanych jak z armaty pytań odpowiada z przekonaniem, widzów pozostawia z najważniejszą wątpliwością - potrafiłbyś tak wierzyć?

W Bibliotheque de la Chambre des deputes w Paryżu przechowywany jest jeden z najbardziej niezwykłych dokumentów w historii świata: zapis procesu Joanny D Arc" - tymi słowami rozpoczyna się arcydzieło niemego kina "Męczeństwo Joanny d Arc" Dreyera z 1928 r. Film ten zainspirował twórców najnowszej bydgoskiej premiery. 

Zaprosili nas do stworzonego na potrzeby teatru czarno-białego świata - niby sprzed sześciuset lat, ale w rzeczywistości bardzo współczesnego. Wchodzimy do niego przez foliowe kurtyny niczym do laboratorium albo -jak kto woli - masarni, czy na halę produkcyjną. Jeden krok i już jesteśmy w... kościele - oparte o ściany wielkoformatowe zdjęcia i reprodukcje gotyckich wnętrz oraz średniowiecznych dzieł, a na podłodze - pomysłowy rzut architektoniczny kościoła.

W takiej wizji świątyni sprzed sześciuset lat spotykamy pięć dziewczyn. Zadają pytania, które początkowo zdają się do nich nie pasować. Podobnie jak publiczność, oswajają się z tekstem (wszak materiał na sztukę nietypowy i niełatwy - dokumentalny zapis procesu w Rouen) i postacią - każda na swój sposób.

Tę różnorodność uda się utrzymać do końca - każda z nich nada postaci Dziewicy Orleańskiej inny charakter. Joanna będzie więc niczym sędziowie, którzy ją odpytują - sarkastyczna, zdecydowana, wojownicza, naiwna, dziewczęca, nieco zagubiona i butna. Tak silna wielowymiarowość to zasługa rewelacyjnych aktorek wcielających sic w tytułową rolę: Karoliny Adamczyk, Dominiki Biernat, Marty Nieradkiewicz, Anity Sokołowskiej i Marty Ścisłowicz.

Dzięki zabiegowi, w którym odgrywają również postaci sędziów, publiczność otrzymuje pogłębioną perspektywę. Bohaterki same siebie sprawdzają, wystawiają na pośmiewisko, stawiają pod ostrzałem pytań, robią z procesu telewizyjny show albo w przyjacielskiej atmosferze plotkuj ą przy herbacie. Przed sobą muszą się bronić, chwilami plącząc się w odpowiedziach, same siebie przekonywać. Tworzą Joannę z krwi i kości bardzo bliską współczesnemu człowiekowi - tak jak aktorki poszukują sposobu na zagranie świętej, tak widz poszukuje swojej wiary - klucząc między świątynią a Kościołem, sercem a rozumem.

Zaletą "Joanny d\'Arc. Proces w Rouen" w reżyserii Remigiusza Brzyka jest również to, czego z nim twórcy nie zrobili: nie wciągnęli publiczności w sam proces, nie postawili w roli sędziów, nie nakazali odzywać się, decydować o losie Joanny. Nie na forum. Pozwolili zrobić im to po cichu, na miejscu, nie naruszając granicy pomiędzy widzem a aktorem. To tylko potęgowało atmosferę intymności.

Stworzyła ją nie tylko brawurowa gra aktorek, fantastyczna scenografia Justyny Łagowskiej, ale i spotęgowała poruszająca muzyka Macieja Szymborskiego. "Joanna d\'Arc. Proces w Rouen" to sztuka, która niezwykle mocno przemawia zarówno obrazem, jak i słowem. Gra emocjami, nie na uczuciach. Choć pada w niej tyle odpowiedzi, jedno pytanie pozostawia widzowi: stać cię na wiarę niezłomnej Joanny?

Michalina Łubecka
Gazeta Wyborcza Bydgoszcz
24 czerwca 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia