Intymność straty

"Wszystko o mojej matce" - reż. Michał Borczuch - Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie

Spektakl "Wszystko o mojej matce" Michała Borczucha i Krzysztofa Zarzeckiego w Łaźni Nowej pozornie z filmem Pedro Almodovara ma niewiele wspólnego. Ot, tytuł, i nic więcej. Ale łaźniowy projekt jest przewrotnym nawiązaniem: powtórzeniem konstrukcji filmowej, grą kiczem, wizualnym uwodzeniem. I - podobnie jak dzieło Hiszpana - jest próbą poddania analizie skomplikowanych relacji dziecka i matki. Wychodzi to znakomicie.

Tym razem oglądamy jednak relację "z drugiej strony" - to opowieść o utraconych matkach. W różnym wieku. Michał Borczuch był małym chłopcem, Krzysztof Zarzecki - maturzystą. I obaj, z różnych męskich perspektyw, opowiadają o swojej stracie. Jeden dziecinnie, naiwnie, może nawet baśniowo, drugi - młodzieżowo, bardziej dosadnie - jak to facet u progu dorosłości. Wyraźnie widać te różnice, spektakl jakby rozpływał się na dwie części. Narracyjnie i wizualnie. Ale za każdym razem niezwykle atrakcyjnie.To, co łączy te historie, to rekonstruowanie z ruin wspomnień, posługiwanie się okruchami prywatności. Kolor cienia do powiek jak fasada zburzonych zabudowań fabryki "Miraculum", gest zbierania grzybów w lesie, wybuch w Czarnobylu, powrót do domu... Ale gdy tylko w spektaklu pojawia się ckliwość, natychmiast rozbija ją drwina, dystans, poczucie humoru. Cynizowanie intymnych historii w tym wypadku daje efekty. Bo cynizm to ocalenie. Monologi, podobnie jak w filmie Almodovara, pozwalają na rozładowanie napięcia, ale i zrozumienie tej historii, poznanie - na ile to możliwe - Zofii (matki Borczucha) i Krystyny (matki Zarzeckiego).

Ale niepostrzeżenie opowieść o rodzicielkach twórców staje się też pytaniem o... możliwości aktorek. Z jednej strony fenomenalna Halina Rasiakówna, z drugiej choćby elegancka i dystyngowana Monika Niemczyk. A pomiędzy: Marta Ojrzyńska w nagraniach prosto z Hollywood. Te trzy aktorki się zapamiętuje po wyjściu z Łaźni Nowej. Ale spektakl to także pytanie o zdolność teatru do prawdziwej opowieści i o katharsis w sztuce. I to jest moment, w którym rozwiązanie proponuje Zarzecki: wyjście z teatru na Cmentarz Rakowicki. Tam znajduje się grób jednej z matek. Już nie na scenie, ale w realu.

Łukasz Gazur
Dziennik Polski online
28 kwietnia 2016

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...