Ja jestem Bogiem tańca!

"Niżyński" - reżyseria: Waldemar Zawodziński - Teatr im. S. Jaracza w Łodzi

Wstrząsające studium stanów psychozy wybitnego artysty, nowatorskiego tancerza, choreografa Wacława Niżyńskiego mogli obejrzeć widzowie ostatniej odsłony Elbląskiej Wiosny Teatralnej. W rolę Boga tańca wcielił się młody aktor Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi Kamil Maćkowiak. I wbił wszystkich w fotele...

Wacław Niżyński urodził się w 1889 r. w Kijowie w rodzinie polskich tancerzy. Sam również uważał się za Polaka mimo średniej znajomości języka. Kształcił się w szkole baletowej Petersburgu. Jako młody człowiek zaczął odnosić znaczące sukcesy. Rozwój kariery zapewniał mu związek z Siergiejem Diagilewem, który prowadził Balety Rosyjskie. Niżyński był tancerzem, ale i nowatorskim choreografem. Jego pomysły oburzały pierwotną żywiołowością i brutalnym dynamizmem.

Podczas tourne do Ameryki Południowej Wacław Niżyński ożenił się z węgierską tancerką Romolą de Pulszky, co stało się powodem usunięcia go z grupy baletowej Diagilewa. W 1914 r. rodzi mu się córka Kira, później również tancerka.
 
W 1919 r. odbywa się ostatni publiczny popis taneczny Niżyńskiego. Widać już chorobę psychiczną, z którą artysta będzie się zmagał przez kolejnych 30 lat, aż do śmierci. Nigdy już nie zatańczył…
 
Przed rozpoczęciem leczenia, przez sześć tygodni Wacław Niżyński pisał Dzienniki. To one stały się inspiracją dla Kamila Maćkowiaka, aktora łódzkiego Teatru im. Stefana Jaracza. Maćkowiak, który sam ukończył Państwową Szkołę Baletową w Gdańsku, postanowił zagrać monodram „Niżyński”. Efekt jego pracy mogli wczoraj (26 kwietnia) podziwiać widzowie Elbląskiej Wiosny Teatralnej. A wrażenie było fantastyczne!
 
- Jestem Bogiem tańca, Bóg jest ruchem, więc ja też jestem Bogiem – mówi Niżyński-Maćkowiak. 

Przez ponad 100 minut aktor zmaga się z chorą psychiką geniusza. Wyraża jego nienawiść, którą ten darzy kochanka, żonę i córkę, by w kolejnych odsłonach przeplatać to uczucie z miłością. Pokazuje miłość do Boga i przeświadczenie o swojej (Niżyńskiego) boskiej istocie. Mówi o czystości ciała, która została skalana przez związek homoseksualny z Diagilewem, a także przez liczne kontakty z prostytutkami. Mówi wreszcie o miłości do matki, która okazuje się jedynym punktem stałym w zmiennej psychice chorego człowieka.
 
Monodram Maćkowiaka to wyborny pokaz sztuki aktorskiej, ale także tanecznej. Wymagający ogromnego skupienia, niemal empatii z obłąkanym klaunem (to o Niżyńskim) spektakl rzucił na kolana publiczność w kraju i za granicą (otrzymał deszcz nagród). W niedzielny wieczór wprawił w zachwyt elbląskich widzów. Zasłużone owacje na stojąco wywoływał aktora wielokrotnie na scenę. To zdecydowanie było najmocniejsze uderzenie tegorocznej, ósmej edycji Elbląskiej Wiosny Teatralnej. Aż żal, że spektakl „Niżyński” mogła obejrzeć stosunkowo niewielka grupa widzów. Widownia bowiem została ustawiona na Dużej Scenie. To z drugiej strony zabieg zrozumiały, bo aktor zmaga się z psychozami Niżyńskiego w przestrzeni przypominającej akwarium, wymagającej atmosfery kameralnej, skupienia. 
(mb)

Agata Janik
Elbląska Gazeta Internetowa
28 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia