Jak deser

"Czarodziejski flet" - reż. Marek Zakostelecky - Wrocławski Teatr Lalek

Na scenę wbiega człowiek w peruce i odzieniu z epoki, choć nogi obute ma w zwykłe trampki. To klasyk-Mozart kreowany przez Grzegorza Mazonia (który notabene po warszawskim pokazie został uhonorowany nagrodą ZASP-u im. Leona Schillera). Kompozytor jest nieco trzpiotowaty, zanosi się filuternym śmiechem niczym Tom Hulce w kultowym filmie Formana. Błyskawicznie nawiązuje interakcję z dziećmi - raz zadaje pytania, innym razem przekomarza się z malcami.

"Klasyk" zaprasza na operę "Czarodziejski flet", uproszczoną na potrzeby młodszej widowni przez dramaturga Elżbietę Chowaniec oraz odpowiedzialnego za opracowanie muzyczne Vratislava Šrámka. Sam Mozart zagra na kilku instrumentach; dźwięki będą dodatkowo podkreślały dramaturgię spektaklu. Zanim damy wciągnąć się w wir fabuły, ów niecodzienny korepetytor wtajemniczy co nieco widzów w arkana opery. Warto podkreślić nienachalny dydaktyzm widowiska. Klasyk zapowiada kolejne części mini-opery, podając zarówno włoskie ("brzmi jak nazwa deseru, prawda?"), jak i polskie ich nazwy. Przy tym non stop dialoguje z rozbawionymi dzieciakami.

Otwiera się okno, odsłaniając pudełkową przestrzeń gry. Za tło służy plansza przedstawiająca rozgwieżdżone niebo. Nie przyzwyczajajmy się nadto do tego obrazka - makietowa scenografia będzie podlegać dynamicznym zmianom. Niektóre jej elementy zostaną wprawione w ruch, przykładowo szyje tęczowych ptaków. Na początku mali widzowie zapoznają się z głównymi bohaterami - nieco gapowatym Taminem (Sławomir Przepiórka) i jeszcze bardziej roztrzepanym ptasznikiem Papagenem (Marek Koziarczyk). Zwracają uwagę bogate w szczegóły kostiumy. Plastyczna strona spektaklu zostanie w niektórych miejscach uzupełniona o rzutowane na planszę ruchome zarysy sylwetek. Reżyser Marek Zákosteleck, odpowiedzialny również za scenografię, dba o to, by wizualność inscenizacji pozostała bogata i wysmakowana, unika jednak dźgania percepcji nadmiarem efekciarskich bodźców. Uwagę zwraca również modelunek światłocieniowy, sprawiający w niektórych momentach, że aktorzy przypominają bardziej rzeźby niż prawdziwe osoby. Ze świetlistymi "kadrami" kontrastują sekwencje podszyte mrokiem i mgłą, kiedy wkraczamy na terytorium Królowej Nocy (Patrycja Łacina-Miarka). Owszem, to świat wypełniony magicznym fluidem - lecz do tego uniwersum wkrada się trochę popkulturowych cytatów. Tamino głosi: "Mam flet i nie zawaham się go użyć!" - co rodzi oczywiste skojarzenie ze słynną linią dialogową Bartosza Wierzbięty w "Shreku". Owe wtręty nie brzmią jednak tandetnie. Twórcy nie fabrykują wytrychów do serc młodych widzów. Jest po prostu niesłychanie sympatycznie, choć widowisko nie stroni od ukazywania postaci Śmierci czy stryczka zwieszającego się przed Papagenem.

Osobny spektakl stanowią reakcje dzieci, które bardzo żywo reagują zarówno na zagadywanie Mozarta, jak i na linię fabularną. "Papageno znalazł swoją Papagenę, lecz z kim będzie Królowa Nocy?" - pada ze sceny. "Z Sarastrem!" - rezolutnie odpowiada jakaś dziewczynka. Aktywność i zaangażowanie malców w świat sceniczny jest najlepszym probierzem dla wartości przedstawienia. Warszawska publika została zaczarowana nie tylko mnogością wykorzystanych środków scenicznych, lecz również tokiem samej akcji. Być może i dorośli mieli okazję dostrzec w "Czarodziejskim flecie" coś zgoła innego niż wolnomularską symbolikę przemycaną przez Mozarta i Schikanedera (odnoszę wrażenie, że recepcja opery zrosła się już nierozerwalnie ze "sprawą masońską"). Dostajemy zatem historię o próbie odwagi i przyjaźni, przede wszystkim jednak - o miłości. Twórcy nie popadają w pokusę absolutnego uwspółcześnienia opery. Tego typu smaczki przemyca się w drobnych elementach (jak choćby żarciki Mozarta, czy jego pospolite tramposze), by uniknąć potencjalnej koturnowości. Dzięki temu wrocławski "Czarodziejski flet" osiąga optimum - jest i komunikatywny, i mądry, no i wreszcie - magiczny.

Spektakl zaprezentowany podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych organizowanych przez Teatr Dramatyczny w Warszawie w dniu 30 marca 2015 na Scenie im. G. Holoubka

Agata Tomasiewicz
Teatr da Was
3 kwietnia 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia