Jak dobrać się do spadku?

"Kotka na gorącym blaszanym dachu" - reż. Grzegorz Chrapkiewicz - Teatr Narodowy w Warszawie

Intrygi, gra pozorów, jad sączący się niby przy okazji, ale w określonym celu. Gęsty od namiętności, pełen fałszu świat postaci "Kotki na gorącym blaszanym dachu" w reżyserii Grzegorza Chrapkiewicza długimi momentami wciąga widzów w bezpardonową walkę o majątek umierającego nestora rodu. Spektakl pokazywany jest w Teatrze Szekspirowskim w ramach Miesiąca z Teatrem Narodowym w Warszawie.

Zjazd rodziny Pollitów tylko z pozoru jest związany z urodzinami ojca, zwanego Wielkim Tatą. W istocie Wielki Tata, właściciel gigantycznej plantacji z Południa, posiadający majątek wart kilkaset milionów dolarów, znajduje się w ostatnim stadium raka. Wielki Tata wierzy w cudowną zmianę diagnozy. Nie podejrzewa nawet, że oszukano go, by zaoszczędzić mu stresu i przygotować grunt do negocjacji na temat podziału majątku.

Grany przez Janusza Gajosa milioner to prawdziwy samiec alfa. Nie znosi sprzeciwu, gardzi ludźmi, nawet najbliższymi. Jest złośliwy, bezczelny i impertynencki. Kochająca go żona działa mu na nerwy, na starszego syna i synową wraz z piątką dzieci nawet nie chce patrzeć. Z całej rodziny ważny jest dla niego tylko młodszy syn, Brick, któremu chciałby powierzyć majątek. Problem w tym, że to bezrobotny, pogrążony w apatii alkoholik, równie skryty jak ojciec i nie mniej antypatyczny.

Jednak w sztuce Tennessee Williamsa rodzinne piekiełko jest dużo bardziej złożone. Żona Bricka, Margaret, stanęłaby na głowie by wzbudzić choć cień uczucia i zaangażowania w swoim mężu. Z kolei będąca w zaawansowanej szóstej ciąży Mae, małżonka Coopera (starszego brata Bricka), to urodzona intrygantka i donosicielka. By zdobyć posiadłość teścia nie cofnie się przed niczym. Na drodze do upragnionego celu stoi jednak zarówno ojciec Bricka i Coopera, jak i teściowa, zwana Wielką Mamą, od 40 lat szaleńczo zakochana w Wielkim Tacie. Wielka Mama w imię miłości znosi każdą obelgę ze strony męża i cierpliwie czeka aż spojrzy na nią łaskawszym okiem.

Ponury, brudny świat prywatnych interesów i motywacji poszczególnych członków rodziny wyłania się stopniowo. Reżyser Grzegorz Chrapkiewicz spektakl prowadzi w stronę psychologizującego dramatu obyczajowego. Ten niezwykle gęsty dramaturgicznie spektakl w największej mierze należy do aktorów. Nie ma tu inscenizacyjnych fajerwerków. Zamiast nich aktorzy grający wszystkich członków rodziny mają szansę błysnąć swoim talentem i powalczyć o sympatię widza.

Janusz Gajos z roli odstręczającego, zblazowanego milionera potrafi stworzyć porywającą kreację człowieka, który ocierając się o ostateczność dojrzewa do zmian i nie chce tracić czasu na zbędne konwenanse. Pomimo ohydy bijącej od jego bohatera z miejsca zdobywa serca widowni. Przebija przez niego gorycz i rozczarowanie światem wokół i dociekliwość człowieka, dla którego wartości takie jak prawda czy szczerość dalej mają swoją wagę. Bricka (w tej roli bardzo dobry Grzegorz Małecki) z ojcem łączy upór i odpychający charakter, a dzieli brak ambicji, dzięki której Wielki Tata zbudował swoje imperium. Obaj tworzą świetną kulminacyjną scenę rozmowy, gdzie walczą z przybieranymi przez siebie co chwila maskami, by dotrzeć do głęboko skrywanej prawdy, która przecież wcale nie daje ukojenia. Trzecią jasną postacią spektaklu jest Wielka Mama, czyli skupiona, precyzyjna, budująca najbardziej złożoną i wielowymiarową postać Ewa Wiśniewska. Wiśniewska czyni z Wielkiej Mamy naprzykrzającą się nadopiekuńczą mamuśkę, brutalnie ośmieszaną przez ukochanego, niewolniczo podporządkowaną mu kurę domową oraz władczą, trzeźwo myślącą i silną psychicznie kobietę.

Niczym sępy obie drapieżne synowe krążą wokół teścia, marząc o przejęciu jego majątku. Lepiej wypada bardziej odrażająca w tym zestawie Mae (Beata Ścibakówna), z jednej strony czuła matka piątki wesołych dzieci, z drugiej bezwzględna fałszywa intrygantka. Na tle pozostałych aktorów bardzo słabo swoją Margaret gra Edyta Olszówka. Jej bohaterka jest przerysowana i sztuczna, zaś początkowe sceny z jej udziałem należą do najsłabszych momentów przedstawienia. Praktycznie niewidoczny przez cały spektakl pozostaje Oskar Hamerski w roli Coopera.

Rola reżysera z zyskiem dla przedstawienia została zredukowana do prowadzenia aktorów i dbałości o niuanse. Również scenografia Borisa Kudlički sprowadzona jest do rozsuwanej składającej się z kilku segmentów półprzezroczystej rozsuwanej szafy, skrywającej łóżko sypialne w tyle sceny i salonu, gdzie toczy się większość zdarzeń. Muzykę, uzupełniającą zdarzenia sceniczne przygotował Leszek Możdżer. To wartościowa propozycja coraz rzadszego dziś teatrze klasycznego dramatu psychologicznego, wspartego rasowym (na ogół) aktorstwem.

Krzysztof Rudziński
kultura.trojmiasto.pl
22 listopada 2014

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...