Jak maj to Gliwice

24. Gliwickie Spotkania Teatralne

Dla śląskich teatromanów maj to wielka uczta i przygoda teatralna. Dzięki Gliwickim Spotkaniom Teatralnym tak jest już od blisko półwiecza. "Jak przygoda to tylko w Gliwicach, w Gliwicach. / Jak Gliwice to w maju, gdy kwitną bzy" - pozwolę sobie strawestować słowa popularnego niegdyś walczyka. Właśnie w maju, gdy kwitną bzy, Gliwice stają się teatralną stolicą województwa śląskiego

Niemal od początku bywam na Gliwickich Spotkaniach Teatralnych i jestem ich fanką. Za rok okrągły jubileusz tego najstarszego w regionie festiwalu. Niedawno zakończyła się jego dwudziesta czwarta edycja. Wyjątkowo udana.

Zawsze Gliwickie Spotkania Teatralne były przeglądem ciekawych zjawisk teatralnych i dobrego rzemiosła scenicznego. Nie towarzyszy im żaden konkurs, nie ma nagród - poza jedną - uznaniem publiczności, która co roku tłumnie zachodzi do Gliwickiego Teatru Muzycznego lub do Ruin Teatru Victoria albo ogląda teatr na ulicach czy placach miasta. Nurt teatralny bywa wzbogacany koncertami, recitalami, czasem wystawami, ale Gliwickie Spotkania Teatralne to przede wszystkim święto teatromanów, pozwalające zapoznać się z wydarzeniami ostatnich sezonów i porozmawiać o nich z ich twórcami.

Inauguracja XXIV Gliwickich Spotkań Teatralnych odbyła się w Ruinach Teatru Victoria. Amatorski Teatr "A" z Gliwic, wykorzystując magię tego niezwykłego miejsca, pokazał prapremierowe przedstawienie "Danteida... Boska komedia" według poematu Dantego. Widzowie podążali za aktorami w podróż przez zaświaty, zwiedzając miejsca zwykle niedostępne dla nich - podziemia i balkony. Ekspedycja była ekscytująca, jednak samo przedstawienie trudno uznać za wydarzenie artystyczne - bywały na inauguracjach Gliwickich Spotkaniach Teatralnych lepsze propozycje.

Mocny akcent pojawił się dopiero drugiego dnia przeglądu, gdy ogromną scenę Gliwickiego Teatru Muzycznego wypełniła jedna, ale za to jakaż aktorka!. Krystyna Janda wystąpiła w przedstawieniu Teatru Polonia z Warszawy, zatytułowanym"Danuta W.", zbudowanym według bestsellerowych wspomnień Danuty Wałęsowej. Monolog aktorki wzbogacony został archiwalnymi filmami, a w miarę toczącej się opowieści - także zapachami piekącego się ciasta. Robiąc szarlotkę, Janda w szpilkach - by wyraźnie zaznaczyć, że nie jest bohaterką tych wynurzeń, nie jest Danutą Wałęsową, a jedynie przekazuje historię prezydentowej - przez dwie i pół godziny hipnotyzowała widownię w większości wypełnioną kobietami. "Danuta W" jest nie tylko opowieścią o kobiecie żyjącej u boku człowieka, który tworzył historię, i próbującej odzyskać własną tożsamość, ale jest również frapującą opowieścią o Polsce ostatniego półwiecza. I to podaną z nowej, a przez to niezmiernie interesującej perspektywy.

Elektryzująca świat literatury premiera prywatnego dziennika "Kronos" Witolda Gombrowicza zbiegła się w Gliwicach z kolejną propozycją przeglądu, jakim były "Dzienniki" tegoż autora wystawione w reżyserii Mikołaja Grabowskiego przez Teatr IMKA z Warszawy. Śląskiej publiczności już znane m.in. z pokazu mistrzowskiego w ramach Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach, przyciągnęły gliwicką publiczność gwiazdorską obsadą. W inscenizacji zapisków, których głównym tematem jest poszukiwanie własnej tożsamości oraz sensu indywidualności, podziwialiśmy m.in. Mikołaja Grabowskiego, Wojciecha Karolaka, Magdalenę Cielecką, Piotra Adamczyka, Iwonę Bielską, Jana Peszka.

Nurt teatru gwiazdorskiego rodem ze stolicy wzbogacony został zamykającym Gliwickie Spotkania Teatralne przedstawieniem, Ja, Feuerbach" Tankrcda Dorsta w wykonaniu artystów Teatru Ateneum. Piotr Fronczewski, dawno nie oglądany na scenie w wielkiej roli, przyćmił towarzyszących mu aktorów. Rozważania o istocie aktorstwa i teatru w jego wykonaniu brzmiały niezwykle wiarygodnie. Nic w tym dziwnego, rzecz jest właśnie napisana dla aktora z najwyższej półki, a Fronczewski okazał się godnym następcą genialnego odtwórcy tej roli, jakim był w czasie, gdy rodziły się Gliwickie Spotkania Teatralne, Tadeusz Łomnicki.

Jak co roku, silny byl blok przedstawień od lat zaprzyjaźnionych z Gliwickimi Spotkaniami Teatralnymi scen i twórców - niemal stałych gości tej imprezy. I tak Anna Augustynowicz pokazała w Gliwicach spektakl "Kaligula" według Alberta Camusa, wyreżyserowany w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi - rzecz o władzy i źródłach zła. To spektakl przede wszystkim dla widzów lubiących teatr filozoficzny, oparty na mocy słowa, wymagający intelektualnego skupienia. Zyskał dodatkowe rumieńce, bo wystawiony został w Ruinach Teatru Victoria, przydających mu dodatkowo mroczności i posępności.

Poznański Teatr Ósmego Dnia przedstawił tamże swoją najnowszą propozycję - krótki, zaledwie godzinny spektakl "Do Władzy Wielkiej Sprawiedliwej", którego kanwą stały się książka Barbary Engelking "Szanowny Panie Gestapo", materiały udostępnione przez Archiwum Izby Skarbowej w Poznaniu i fragmenty artykułów prasowych o rosnącej liczbie anonimowych donosów. Powstał niezwykle poruszający spektakl o naturze Polaka zatrutej przez zawiść i popychającej do haniebnych czynów, jakim jest donosicielstwo i szpiclowanie. Dawka frustracji, zazdrości, mściwości była tak duża, że niemal dusiła i przytłaczała widzów, ale po spektaklu rozmowa z twórcami - Ewą Wójciak, Adamem Borowskim, Tadeuszem Janiszewskim i Marcinem Kęszyckim - była oczyszczająca.

Teatr im. S.I. Witkiewicza z Zakopanego tym razem przywiózł do Gliwic "Bezimienne dzieło" Witkacego - dramat dedykowany przyjacielowi - Bronisławowi Malinowskiemu. Profetyczne dzieło, wieszczące śmierć jednostki i triumf bezrefleksyjnego tłumu, a także rozkład cywilizacji wymagało od widzów aktywnego udziału w spektaklu, skumulowanego w geście założenia rozdawanych przez aktorów masek. W tym momencie Ruiny Teatru Victoria zapełniła anonimowa bezimienna masa ludzi, którzy bez szemrania poddali się - artystycznej co prawda, ale jednak - manipulacji. Dziś często bezpieczniej i wygodniej jest nie mieć własnej twarzy. Witkacy triumfował zza grobu.

W pierwszej edycji katowickiego Festiwalu Interpretacje Piotr Cieplak także zapraszał widzów do aktywnego współuczestnictwa w wyreżyserowanym przez siebie w Teatrze Rozmaitości spektaklu "Historia o Miłosiernej, czyli Testament Psa", za który wówczas otrzymał dwa mieszki i otarł się o Laur Konrada, jaki wówczas przypadł Annie Augustynowicz. W tamtej, już historycznej inscenizacji, boży sąd nad bohaterami moralitetu odbywał się ponad głowami widzów, a anioły towarzyszyły widowni od pierwszej sceny. Piotr Cieplak do Gliwic przywiózł drugą interpretację dzieła Ariano Suassuna skierowanego przeciw hipokryzji - tym razem stworzoną z aktorami Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. W tej inscenizacji rampa między widownią i sceną nie została pokonana, a widz uczestniczy w spektaklu już tylko pasywnie. Dla tych, którzy znają obie inscenizacje, ich porównanie było dodatkowym bonusem Gliwickich Spotkań Teatralnych.

Warto jeszcze wspomnieć o plenerowym pokazie spektaklu "Hamlet alebo należ lebky" (Hamlet albo odnaleziona czaszka) w wykonaniu Tulve Divadlo ze Słowacji, w którego przebieg wdarły się siły natury - nad aktorami i widzami rozpętała się majowa burza, która mogłaby z powodzeniem stać się tłem innego, równie znamienitego dzieła Szekspira. W Gliwicach -jak dowodzi ta historia - dla prawdziwych teatromanów nie ma jednak żadnych barier, które uniemożliwiłyby odbiór sztuki.

Na koniec kilka zdań o spektaklu, który zrobił na mnie największe wrażenie i który - poprzez swą formę - wyróżniał się spośród wszystkich tegorocznych propozycji Gliwickich Spotkań Teatralnych. Mam na myśli przedstawienie "Hommage a Chagall" [na zdjęciu] z Teatru Groteska z Krakowa, inspirowane życiem i twórczością genialnego malarza z Witebska. To hymn o potędze miłości potrafiącej przełamać wszelkie bariery, oparty na zdarzeniach z życia artysty. Plastyczna forma spektaklu była urzekająca, równie magiczna, jak twórczość Marca Chagalla. Język malarstwa idealnie przełożony został na język teatru. Lalki, aktorzy w maskach, multimedia budowały bezsłowny teatr ruchu, koloru i muzyki. To spektakl marzenie, zacierający granicę między światem realnym a fantastycznym. To triumf kunsztu formy. Dzięki takim spektaklom w pełni można poczuć magię teatru i siłę poetyckiego oddziaływania na naszą wyobraźnię.

Danuta Lubina-Cipinska
Śląsk
27 czerwca 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...