Jak to było naprawdę?

"Cudotwórca" - reż. Wawrzyniec Kostrzewski - Teatr Dramatyczny w Warszawie

"Cudotwórca" Briana Friela pokazywany na Broadwayu ponad 30 lat temu padł po 20 spektaklach. Bez echa przeszła polska prapremiera w Starym Teatrze w 1996 r. Dopiero wystawienie (też na Broadwayu) z Ralphem Fiennesem w roli tytułowej okazało się sukcesem. Warszawska premiera w Dramatycznym może nie będzie sukcesem w takiej skali, ale ma wszelkie dane, aby się stać teatralnym wydarzeniem. A to za sprawą perfekcyjnie dopracowanych ról trójki wykonawców, Adama Ferencego jako cudotwórcy, Marty Król wcielającej się w jego żonę i opiekunkę oraz Andrzeja Blumenfelda, który stworzył zagadkową postać komika i menedżera objazdowego uzdrawiacza

Na sztukę Friela składają się cztery monologi, pierwszy i ostatni należy do uzdrowiciela, środkowe do towarzyszy jego wędrówki. Frank, zmagający się z tajemnicą mozolnej drogi po angielskiej i irlandzkiej prowincji, ulega ułudzie swojej mocy, bo jedynie cud może ocalić nie tylko chorych, lecz także tę biedną okolicę. Jesteśmy znowu w Ballybeg, centrum ziemi mitycznej Friela, dokąd pisarz zabierał nas w kilku dramatach, w tym w najsławniejszych "Tańcach z Ballybeg". Na owym mglistym, pełnym zabobonów i przemocy końcu świata wszystko może się zdarzyć. Nawet cud. Tu można wyruszyć bez lęku na spotkanie ze śmiercią, jak to robi cudotwórca. I nie on jeden, bo za śmiercią podąża jego żona Grace. Towarzyszy im ten trzeci - wesołek, showman, kpiarz, który dobrze widzi, jak sprawy się mają. Każdy przedstawia swoją wersję zdarzeń, niektóre pomijając, inne dodając, przeinaczając, bo ważne jest nie to, jak było, ale co się pamięta. Nie brakuje w tych powrotach do przeszłości momentów zabawnych, zwłaszcza w monologu komika Teddy'ego. Nie wiadomo, gdzie spotkanie się odbywa i czy w ogóle jest to spotkanie. Trójka bohaterów wyłania się z ciemności wśród rzędów foteli jakiejś zdewastowanej widowni. Cudotwórca trwa z chustą na twarzy jak bohater Beckettowskiej "Końcówki", Grace objawia się w olśniewającej krwistej sukience, a Teddy daje porywający popis objazdowego wesołka.

Czy powierzający nam swoje tajemnice bohaterowie żyją, czy się widzą, czy przybywają z mroków Ballybeg, czy są tylko fantomami, czy idą na spotkanie końca? Kto wie, jak to było naprawdę.

Tomasz Miłkowski
Przegląd nr 15
10 kwietnia 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...