Jak to się stało?

"Ferdydurke" - reż. Alina Moś-Kerger - Teatr Powszechny w Radomiu

"Ferdydurke" jest powieścią opartą na faktach. I potwierdzi to rozmowa z każdym myślącym trzydziestolatkiem. Wystarczy zapytać kim jest, jak to się stało, że jest tym kim jest, czy w ogóle potrafi to doprecyzować, czego jest w życiu pewien, a czego na pewno pewien nie jest. Tu nie ma bezpodstawnych rozważań, wydumanej filozofii, to są potwierdzone fakty. Tak jest w powieści i tak jest w radomskiej inscenizacji, stworzonej przez grupę wiekiem mniej lub bardziej oscylującą wokół trzydziestki. Inscenizacji budowanej na faktach właśnie, na uniwersalności, na gębie stworzonej nam, budującym.

Sam Gombrowicz komentował, że głównym problemem "Ferdydurke" jest problem formy. Człowiek nigdy nie jest sobą, traci autentyczność, popada w kolejne narzucane przez innych ludzi formy, ale też sam jest ich twórcą. Formą będzie więc sposób bycia, czucia, myślenia, mówienia i działania. I nie ma znaczenia wiek, epoka, miejsce, płeć, warstwa społeczna, nie ma ucieczki przed formą.

Spektakl nie doprecyzowuje miejsca ani czasu akcji, posługuje się ascetycznymi formami scenograficznymi, zbudowany jest na aktorstwie, ruchu, a przede wszystkim gombrowiczowskim słowie. Uwięziony na scenie Józio nie potrafi z niej zejść, a im więcej pojawia się na niej postaci, im więcej dobiega tam głosów, w tym ciaśniejszy chwytają go klincz. A jednocześnie mimo absurdu, groteski, filozoficznych dygresji, chcemy pokazać proste relacje międzyludzkie: między kolegami, między nauczycielem a uczniami, między członkami tej samej rodziny, między zlecającymi i usługodawcami. To są proste relacje, bo od czasu Gombrowicza niewiele się nie zmieniło.

Spektakl współtworzą wraz ze mną scenograf Natalia Kołodziej, kompozytor Łukasz Matuszyk i odpowiedzialna za ruch sceniczny Katarzyna Kostrzewa. Na scenie występują młodzi aktorzy Teatru Powszechnego w Radomiu, w tym debiutujący Mateusz Paluch w roli Józia. Zdawać by się mogło, że uosabiamy to, co lubił i cenił sam Gombrowicz: młodość, prawdę, energię, świadome niedookreślenie.

To nie może być przypadek, że reżyseruję "Ferdydurke" właśnie teraz, w wieku lat 33, czyli dokładnie w tym wieku, w którym Witold Gombrowicz napisał swoją pierwszą powieść. Pokrewieństwo myśli i spostrzeżeń zaskakuje mnie czasem, ale pozwala wierzyć, że to dobrze, że ja, że on i że właśnie teraz. Jestem całkowicie zaangażowana w spektakl, który tworzę, ale wiem, że tworzą go przecież także inni ludzi, a potem kolejni inni ludzie będą go oglądać, więc samo nasuwa mi się pytanie: kto tak naprawdę jest twórcą "Ferdydurke"? Autor? Inscenizator? Współtwórcy? Odbiorcy? Wszyscy, wszyscy tworzymy ten spektakl i wszyscy mamy wpływ na to, jaki on jest. Wiadomo, że jednym będzie mądry, drugim głupi, jednym znaczny, drugim ledwie dostrzegalny, jednym pospolity, drugim arystokratyczny, o tym pisał już sam Gombrowicz. A dalej, parafrazując jego słowa: przekleństwem ludzkości jest, iż każdy musi być odczuty i oceniony przez każdego. To samo jest przekleństwem teatru.

Przychodźcie zatem odczuć nas i oceniać!

(-)
Materiał Teatru
22 października 2018

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia