Janda czaruje

"My Way" - aut. Krystyna Janda - reż. Krystyna Janda - Teatr Polonia w Warszawie

Kiedy wychodzi na scenę, wszyscy wiemy, że to gwiazda. W mieniącej się kolorami długiej błyszczącej sukni i szpilkach. Gwiazda nie znana z tego, że jest znana. Gwiazda - mistrzyni swojego zawodu. Krystyna Janda. Aktorka.

Kilka miesięcy po premierze w Teatrze Polonia Krystyna Janda przyjechała ze swoim monodramem do nowo otwartego po przebudowie Teatru Polskiego w Szczecinie.

Veni, vidi, vici – według Plutarcha i Swetoniusza tymi słowami Gajusz Juliusz Cezar przekazał senatowi wiadomość o swym zwycięstwie nad Farnakesem II, królem Pontu, w bitwie pod Zelą. Janda przybyła, zobaczyła i wygrała. Absolutnie. Wygrała z tymi, którzy przez całe życie zawodowe i nie tylko rzucali jej kłody pod nogi, obrażali, zniesławiali i odmawiali jej prawa do zabierania głosu w ważnych sprawach. Wygrała, bo publiczność w Szczecinie ją pokochała. Bo zgotowała jej owacje na stojąco.

Krystyna Janda postanowiła zrobić sobie prezent na 70. urodziny i napisała monodram. Dlaczego? Bo może. Bo ma swój teatr, w którym może grać to, co chce, co nie zawsze było tak oczywiste w innych teatrach. Bo ma za sobą publiczność, co nie zawsze jest tak oczywiste w przypadku innych aktorów. Bo potrafi pisać, grać i reżyserować, co nie zawsze jest tak oczywiste w przypadku innych artystów.

Aktorka musiała się zmierzyć z nie lada trudnym zadaniem - zawrzeć całe swoje życie w 100-minutowym monologu. Zmieścić w nim swoje dzieciństwo, dwa małżeństwa, trójkę dzieci i 50 lat kariery zawodowej, bogatej w przeróżne wydarzenia. Do tego miało być wesoło, a wychodziło smutno. Ale podołała zadaniu. Może pomocna okazała się książka Pani zyskuje przy bliższym poznaniu, w której Janda rozmawia z Katarzyną Montgomery. Książkę przeczytałam kilka miesięcy temu i w spektaklu z przyjemnością odnajdywałam historie, które już poznałam. Ale za to jak opowiedziane.

Trudno nazwać ten spektakl monodramem, jeśli przyjąć za kryterium czystość gatunkową. To raczej przypomina stand-up, w którym bohaterka z dystansem podchodzi do swojego życia, zarówno do porażek, jak i do sukcesów. Sama z perspektywy czasu potrafi na nie spojrzeć z lekką nutą autoironii, przekazać samo sedno, to, co najważniejsze, w pigułce. A pigułka to pojemna.

Nie ma się czemu dziwić - Krystyna Janda nie dość, że jest wybitną aktorką, która niczym grana przez nią Modrzejewska, czasami sama niosła na swoich barkach przedstawienie, to jeszcze jest mistrzynią "wyjścia na solo". Shirley Valentine, Maria Callas, Danuta W. - to te najważniejsze, najbardziej zapadające w pamięć role. Można zagrać znakomite role w filmie, ale to scena weryfikuje talent i warsztat. A tego Jandzie na pewno nie brakuje. W wymienionych wyżej rolach zagrała kobiety zupełnie odmienne, a w takich sytuacjach nie można jechać na przyzwyczajeniu, na rutynie, na zapisanej w pamięci manierze aktorskiej czy na emploi, do którego przyzwyczajeni są widzowie. Tu trzeba zagrać na wysokim poziomie.

Niektórzy chodzą do teatru na "nazwisko". W przypadku Jandy nazwisko to tylko wartość dodana. Liczy się to, co jest na scenie. Świat, do którego nas zabiera. Świat jej postaci. W My Way zabiera nas w swój świat. Świat kobiety borykającej się z wykładowczyniami, koleżankami aktorkami, nieprzychylną jej władzą (kiedyś i teraz). Świat, przez który kroczy tak dzielnie, że dociera do celu, którym jest jej własny teatr. I wystawia w nim to, co chce. Bo może.
Krystyna Janda w dowcipny sposób opowiada o swoim życiu, ale nie pomija w nim osób dla niej ważnych. Oprócz rodziny to przede wszystkim Andrzej Wajda, który dał jej szansę zadebiutować w filmie i to od razu główną rolą. To koledzy - Daniel Olbrychski, Marek Kondrat, Piotr Machalica, Janusz Gajos, Janusz Radziwiłowicz czy Jan Frycz. Ludzie, których, ceni, lubi, z którymi mogła się śmiać i płakać. Opowiada anegdoty, cytaty, płynnie przechodzi od jednego wątku do drugiego. Mówi o rzeczach smutnych i radosnych. Czasami przeklina, ale tylko czasami, kiedy emocji nie można wyrazić inaczej niż przekleństwem. Ocenia, podsumowuje, krytykuje i zachwyca się. Przede wszystkim światem i ludźmi. Mimo wszystko.

Na scenie towarzyszy jej tylko ta piękna suknia zaprojektowana przez Tomasza Ossolińskiego i śledzące ją światła. A na koniec wkracza grający na trąbce Jerzy Małek, któremu towarzyszy zespół ukryty przez całe przedstawienie za kotarą. A Janda śpiewa finałowe My Way. Jak wielka diwa sceny. No przecież nią jest. Naprawdę jest. I ten spektakl jej się po prostu należał.

My Way... ponad 60 ról teatralnych, ponad 50 ról filmowych, seriale, teatry telewizji, nagrody polskie i międzynarodowe, w tym Złota Palma w Cannes za rolę Antoniny Dziwisz w filmie Przesłuchanie. Uznana za aktorkę stulecia polskiego kinai Człowieka Wolności w kategorii "Kultura" z okazji 25-lecia przemian ustrojowych.

Tekst, koncepcja, reżyseria i wykonanie: Krystyna Janda, reżyseria światła: Rafał Piotrowski, Waldemar Zatorski, kostium - Tomasz Ossoliński, asystentka ds. scenografii i kostiumu: Małgorzata Domańska, konsultacja muzyczna: Janusz Bogacki, realizacja dźwięku: Michał Cacko, producent wykonawczy: Rafał Rossa, wykonanie utworu "My Way" na trąbce: Jerzy Małek / Ignacy Wendt, Zdjęcia: Robert Jaworski.

 

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
18 sierpnia 2023
Portrety
Krystyna Janda

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia