Jarzyna zwyciężył

"Między nami dobrze jest" - reż. Grzegorz Jarzyna - TR Warszawa, Schaubühne

Grzegorz Jarzyna, autor scenariusza i reżyser, filmowej wersji "Między nami dobrze jest" potrafił wydobyć z tekstu Doroty Masłowskiej i komizm i groteskę, uwypuklić jej słuch językowy, a przy okazji fantastycznie poprowadził aktorów - pisze Jerzy Doroszkiewicz w Kurierze Porannym.

Dorota Masłowska, jedna z najważniejszych młodych pisarek, pisząc "Między nami dobrze jest" spełniała się teatralnie. I tak to już jest z dobrymi dramatami - utalentowany reżyser będzie umiał przedstawić je na scenie. Tak też uczynił Jarzyna w TR Warszawa, po czym napisał scenariusz i ten świetny tekst Masłowskiej sfilmował.

Idąc do kina można mieć obawy, czy będzie to film jaki znamy, czy coś na kształt teatru telewizji. Reżyser sprytnie myli trop rozpoczynając obraz wyłaniających się z absolutnej bieli dwóch aktorek - bezwzględnie znakomitej Danuty Szaflarskiej i Aleksandry Popławskiej, która z Małej Metalowej Dziewczynki wraz z płynącym obrazem stanie się w finale najważniejszą postacią tego dramatu. W finale zdecydowanie filmowym, a jednocześnie - umownym jak cały obraz.

"Między nami dobrze jest" to błyskotliwie inteligentna satyra na Polskę i polskość. Umiejscowiona w nieremontowanym mieszkaniu, wśród ludzi niejeżdżących na wakacje, żyjących II wojną światową, chomikujących kubeczki po jogurcie i pochłaniających w leczo stare potrawy. Młodych, którzy wiedzę o świecie czerpią z internetu, artystów wykrzywianych photoshopem i reżyserów nieudaczników. Osób wykluczonych, niewykształconych, nie znających języków, żywiących się wiedzą z przecenionych kolorowych pisemek dla gospodyń domowych, którymi też nie umieją być. Ale dzięki umiejętnym zabiegom satyra ta rozkwita na ekranie w postaci niecodziennego filmu.

Jarzyna znalazł przede wszystkim znakomite aktorki do ról dojrzałych Polek - Magdalena Kuta i Maria Maj balansując na granicy szarży, niezwykle wiarygodnie przekazują tekst Masłowskiej, a Jarzyna świetnie wykorzystuje zbliżenia, niemożliwe do zobaczenia w teatrze bez wykorzystania tzw. multimediów. Tu animacje - ograniczone do minimum, ale niezwykle zabawne, przypominające scenki z serialu "Wojna domowa" - jako żywo są na miejscu, podobnie bawią, a wręcz przywołują skojarzenie, że "wojna domowa" w Polakach wiecznie trwa. Osobną wartością jest Adam Woronowicz. Jego barwa głosu, gra sylwetką i oczywiście w zbliżeniach to osobna wartość obrazu. Opowieść reżysera dała Masłowskiej pretekst do portretu mediów z demoniczną prezenterką Agnieszką Podsiadlik, aktorką której dbanie o siebie to ciężka praca czy wreszcie Lechem Łotockim jako prezenterem jakiejś narodowej telewizji, przypominającym, że kiedyś cały świat był Polską.

W fantastycznym finale swój akcent ma Aleksandra Popławska, która samą siebie musi przekonać, że "między nami dobrze jest", a zarazem wyrzec się polskości jako wstydliwego balastu. Zaiste dramatyczny finał, który zmusza do myślenia po ponad godzinie dobrej zabawy świetnie podanym słowem. Warto nie przegapić.

Jerzy Doroszkiewicz
Kurier Poranny
14 stycznia 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...