Jeden dzień w roku

"Gwiazdka pana Andersena" - reż: H. Mierzejewska-Mikosza -Teatr Maska

Teatr Maska w Rzeszowie przygotował kolejny spektakl w sezonie. Tym razem była to "Gwiazdka pana Andersena" na podstawie tekstów duńskiego pisarza. Przedstawienie, które miało premierę 6 grudnia, to swoisty prezent świąteczny dla rzeszowskiej widowni.

Grudniowe widowisko jest kolejną bajką nie tylko dla dzieci. Wyreżyserowane zostało przez Honoratę Mierzejewską–Mikosza, której stanowi pracę dyplomową. Rzeszowska scena otwarta jest bowiem na młodych twórców i z chęcią pozwala im się realizować. Z kolei autorką scenografii jest Halina Zalewska–Słobodzianek, od lat zajmująca się teatrem lalkowym. Ma ona na swoim koncie między innymi pierwszą nagrodę na XII Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej 2005/2006 za scenografię do spektaklu „Siała baba mak” Krystyny Miłobędzkiej. Nie sposób nie wspomnieć o muzyce Pavela Helebranda, bez której obraz rzeszowskiego teatru nie byłby tak niezwykły.

Jest jeden taki dzień w roku, kiedy wszystko jest możliwe. Wigilia Bożego Narodzenia jak i całe święta, to okres bardzo niezwykły, magiczny. Na te kilka dni świat staje się życzliwszy, piękniejsze i mimo mroźnej zimy cieplejszy dla duszy. Światełka mrugające na choince i rozgwieżdżone niebo oraz odgłos łamanego opłatka. Także zapach sianka, kapusty z grochem, radość z otrzymanych prezentów. I oczywiście przygotowania. To wszystko, jak i wiele innych czynników sprawia, że grudniowe święta są tak wyjątkowe i niepowtarzalne. Przecież tylko raz w roku czujemy tę atmosferę i jesteśmy pewni, że są na świecie ludzie, którzy kochają nas i chcą naszej miłości.

W dzień Wigilii ożywają stare zabawki. Pajac (Piotr Pańczak) i Baletnica (Jadwiga Domka) pragną przywrócić świetność zeszłorocznej choince, którą ludzie zastąpili nową, ich zdaniem lepszą. Dołącza do nich w końcu Lalka (Ewa Mrówczyńska) z niedostarczonego prezentu. Cierpi, bo nie dostała się w ręce żadnego dziecka i swój żal manifestuje zarozumialstwem i kpinami. Szybko jednak udaje jej się zaprzyjaźnić z dwójką strychowych kompanów i pomaga im w ubieraniu starego drzewka. W trakcie przygotować do świętowania, każdy opowiada jakąś zimową, świąteczną historię. A jak wszyscy wiemy, Andersen potrafił czarować słowem. Pojawił się nieszczęśliwie zakochany Bałwan, Choinka, która marzyła by stać się bożonarodzeniowym drzewkiem i… Trzeba po prostu posłuchać opowiadań ze strychu i wejść najgłębiej jak można w baśniowy świat. Gwarantowana wspaniała zabawa i wiele uśmiechu, chociaż niewykluczone, że pojawią się dreszcze, a po policzku spłynie jakaś zabłąkana łza.

Początkowo ma się wrażenie, że przedstawienie będzie jednym z tych przypominających filmy, jakimi karmi nas telewizja w okresie świąt. To znaczy -  jakiś śmiałek uratuje święta przed szaleńcem, który ma zamiar je zniszczyć. Wchodzi jeszcze w grę alternatywa kradzieży sań świętego Mikołaja, ale na szczęście nic podobnego nie dzieje się na scenie Teatru Maska. Chociaż spektakl w pierwszych minutach nie daje nam poczuć świątecznego czasu i atmosfery Bożego Narodzenia, to wkrótce coraz głębiej wciąga widza w wir magii Wigilii. Wreszcie ma się ochotę wraz z bohaterami opowieści zaśpiewać kolędę, albo zapalić lampki na choince. I traci się wszelkie złudzenia, bo wyjątkowy czas staje przed nami otworem. Jestem przekonany, że im bliżej Wigilii, tym lepiej rozumie się i głębiej czuje ten obraz. Obraz to niezwykły, bo z pozoru prosty, a w rzeczywistości docierający do najgłębszych zakamarków duszy.

Trudno w przypadku „Gwiazdki pana Andersena” rozważać grę aktorów, która była wręcz perfekcyjna. Bo nie jest łatwo być lalką ukazując jej wszystkie cechy charakterystyczne, a przy tym zachować prawdziwość i ani przez chwilę nie kłamać. Zabawki w przedstawieniu były prawdziwe. Wierzę, że gdzieś na strychu ubierał choinkę zielony Pajac z sympatyczną Baletnicą i z zeszłorocznej, zapomnianej paczki wyskoczyła nieszczęśliwa Lalka. I okno, które ciągle skrzypiało pod podmuchami mroźnego wiatru. Okno też tam było.

Ten spektakl to nie czas stracony, ale godzina śmiechu, refleksji, zadumy i okazja, aby przygotować się należycie do świąt w swoim sercu. Przecież teatr ma za zadanie uświadamiać to czego nie rozumiemy i wskazywać nam niezauważane przez nas tory. Zamyślmy się. Spójrzmy na nasze życie i odpowiedzmy sobie sami na pytanie, czy nie biegniemy za szybko? Czy nie zatracamy się w codzienności?

Wychodząc na ulicę i stawiając kroki na zaśnieżonym chodniku, chce się w zimny, grudniowy wieczór wraz z zabawkami ze strychu zaśpiewać: „W Dzień Bożego Narodzenia radość wszelkiego stworzenia: ptaszki w górę podlatują, Jezusowi wyśpiewują, wyśpiewują…”

Maciej Doryk
Dziennik Teatralny Rzeszów
24 grudnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia