Jelinek na kryzys

"Kupieckie kontrakty" - 19. Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi

Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych oraz gigantyczna kukła kapitalizmu, czyli „Kupieckie kontrakty" Pawła Miśkiewicza na podstawie tekstu Elfride Jelinek w Domu Towarzystwa Kredytowego.

Łódź, miasto pieniądza, gdzie pieniądza już nie ma. W mieście, pałacyk rodem z „Ziemi obiecanej". W pałacyku, widzowie, podzieleni na trzy grupy. Każdy ze swoją grupą, wprowadzony przez aktorkę do oddzielnej sali, powtarza peany na cześć Europy, która każdemu się należy. Dopiero potem zajmuje miejsce na krześle, w półkolu ustawionym naprzeciw ogromnego, drewnianego stołu.  Trzy kobiety (Anna Gorajska, Natalia Kalita, Anna Kłos-Kleszczewska) ubrane w męskie garnitury obserwują widzów, w przestrzeni zaaranżowanej na spotkanie biznesowe. Zaczyna się komedia gospodarcza.

Jelinek spojrzała na ekonomię ze strony emocji, a nie zimnego intelektu i wyrachowania. Przez wielość słów, ekonomicznych wyrażeń i zbitych ze sobą zdań przedziera się człowiek. Człowiek absurdalnie śmieszy, patrzący na katastrofę, którą sobie zgotował. W jego świecie nie ma pieniędzy. Nic już nie ma. Z piersi ogromnej kukły stereotypowego biznesmena w garniturze aktorki ( Katarzyna Figura, Anna Gorajska, Natalia Kalita, Anna Kłos-Kleszczewska) wydzierają kolejne wnętrzności, pozwijane szmaty, drobne skrawki papieru. Mówią, krzyczą, wyśmiewają, wyrażają swoje rozczarowanie. W czasie kryzysu trudno określić kto stał się ofiarą, a kto oprawcą.

Gdy aktorki znikają ze sceny, pojawia fizycznie nieobecny demiurg (Stanisława Celińska). Nie rozumie jak możliwe jest znikanie pieniędzy, opowiada metaforyczną historię o kamieniach z Doliny Śmierci, które bezmyślnie idą przed siebie. W końcu pojawia się  paranoiczny, drobny inwestor (Krzysztof Ogłoza), który przeinwestował. Nie udało mu się, system, któremu uwierzył, zawiódł. Skoro wszystko legło w gruzach, nawołuje do zaprzestania produkcji kolejnych ludzi. Chce też zabić swoją rodzinę - współuczestników feralnej inwestycji.

Komedia gospodarcza Jelinek jest tragicznie śmieszna. Uderza w widza splotem słów, czasem łaskocze absurdem, powoduje uśmiech politowania na twarzy. Przypomina  ekonomiczne wyrażenia, którym kiedyś się wierzyło. Wrzuca wszystkich do jednego worka, do otwartej piersi kukły kapitalizmu, gdzie wpadły głowy, a wystają z niej tylko bezradnie machające nogi. Wydostanie się nie jest łatwe. Przez cały spektakl postaci o to wołają. A my razem z nimi. Jednym głosem, w Domu Towarzystwa Kredytowego w Łodzi.

Agata Wiśniewska
Dziennik Teatralny Łódź
8 marca 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia