Jerzego Treli I akt sztuki życia

Trela Jerzy

W tym przypadku długotrwała owacja na stojąco teatralny wieczór zaczęła; ledwo Jerzy Trela pojawił się na scenie PWST, by zasiąść na ławeczce otoczonej siedemdziesięcioma kwiatami. Jerzy Trela - 70-latek, Jerzy Trela -aktor tyleż wielki, co skromny.

"Trela to zjawisko. (...) w moim przekonaniu jest to człowiek dotknięty palcem bożym, nieświadomy wartości swego talentu. (...) Jest szalenie skromny i pokorny. Jurek to zwyczajność przy nadzwyczajności" - zauważał ongiś Jerzy Binczycki.

Z takim też uśmiechem onieśmielenia odbierał tego wieczoru Jubilat Trela wyrazy uznania i hołdy. Te oficjalne - berło z napisem "KRÓLOWI SCEN" od prezydenta prof. Jacka Majchrowskiego i nagrodę Ministra Kultury "za szczególne osiągnięcia", i te prywatne - od licznego grona przyjaciół, koleżanek i kolegów (nieobecność dyrektora Starego Teatru przemknęła niezauważenie).

Zaczęli seniorzy. Marta Stebnicka "z własnego doświadczenia" zapewniała, że to, "co będzie po siedemdziesiątce, jest niespodziewanie niezwykłe i warto przyjąć ten czas, co nadejdzie...". Po czym uwagą "Żałuję, że przez te lata nie miałam szczęścia zagrać z tobą - nawet w klipę" - rozweseliła wszystkich, a na koniec ofiarowała Jubilatowi "Kernówkę", specjalne krople o zapachu derenia i sile działania...

Halina Kwiatkowska, która przez dwa lata uczyła Trelę piosenki ("a Jurek bardzo tego przedmiotu nie lubił") wyznała bez ogródek: "Jestem dumna, że kiedyś byłeś moim studentem".

Edward Dobrzański, prodziekan z lat studenckich Treli, dziekan z czasu rektorowania Jubilata, posłużył się metaforą jakże sceniczną: "Jurku, kończysz I akt sztuki życia...". Po czym wygłosił Boyową "Pochwałę wieku dojrzałego", "gdy już żadna z ziemskich chuci /władzy Ducha nie zakłóci". Trela przypominał z kolei, że to właśnie dziekan Dobrzański sprzyjał im, gdy jako studenci - Jasiński, Szydłowski, Trela-tworzyli Teatr STU. Po czym właśnie Janusz Szydłowski stanął stremowany przed Jubilatem, niemniej piosenkę o słowikach zaśpiewał, jak one. Krzysztof Globisz z kolei, sypiąc kwiatki, tylko coś tam podśpiewywał (jak przyznał, należy do aktorów, który śpiewać nie potrafią), za to wręczył kosz z rozmaitymi wiktuałami, jak herbatka i seler, ale i "zdziry cztery". Co zacz, nie ujawnił, ale obecność w zestawie aspiryny daje pewne podstawy do przypuszczeń. "Mogę się tylko wygłupiać, bo to, co ja do niego czuję, jest poza możliwością wyrażenia" - wyznał rektorowi PWST z lat 1984-1990 obecny prorektor. A potem śpiewali Ewa Kaim, Jacek Romanowski i Anna Radwan (a mnie serce mocniej zabiło).

Z zamyślenia wyrwał mnie głos wyrwanej z któregoś rzędu Anny Polony, która z przyganą rzuciła sali: "No co takie małe brawa?!", po czym już należnie fetowana udała się na scenę z rymowanką "Życzę Ci w dniu jubileuszu nieustannego animuszu...".

Anna Dymna poszła dalej - z ekranu (bo być nie mogła) wyznała Jubilatowi miłość; wrażenie osłabił fakt, że miłosną konfesję anonsował mąż, dyr. Krzysztof Orzechowski.

Pobiła wszystkich Agnieszka Mandat, która uwodziła Jubilata piosenką i słowami (Rafała Dziwisza): "Jerzy, któż zmierzy talent Twój, Twych słów perlisty zdrój upaja mnie (...), Jerzy, Ty coś takiego masz, że nawet mocny hasz nie daje, co Ty dasz. Jerzy, chcę zwierzyć Ci się dziś, każda o Tobie myśl rozpala mnie".

Aleksander Fabisiak zaczął od listu od Edwarda Linde-Lubaszenki, który przyjaciela powitał w klubie 70-latków, po czym przeszedł na mowę wierszem:

"Niech Ci Bozia da zdróweczko, ale whisky także deczko (...), sto lat, sto lat drogi Jurku, niech Ci role jak po sznurku wciąż się roją na Twym biurku, niech wnuczęta na facjacie sto całusów złożą na Cię, mój kochany Jubilacie. Tak Ci życzą Fabisiaki. Alek z Gosią ślą buziaki".

A potem już, z żalem, musiałem wyjść, nie doczekawszy ani końca, ani wina i jubileuszowego tortu.

Zatem tą drogą ściskam Cię, Jurku. Króluj nadal na scenach!

Wacław Krupiński
Dziennik Polski
27 marca 2012
Portrety
Jerzy Trela

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia