Jestem twórcą i chcę być tak traktowany

"Kantor Downtown" - reż. zespół - Teatr Polski w Bydgoszczy

Wizjoner? Szaleniec? Dziwak? Jak ugryźć Kantora próbowali dowiedzieć się w setną rocznicę jego urodzin Jolanta Janiczak, Joanna Krakowska, Magda Mosiewicz i Wiktor Rubin, którzy w lipcu polecieli w tym celu do Stanów Zjednoczonych. Przywieźli stamtąd niezliczoną ilość nagrań rozmów z awangardą tamtych lat, która do dziś tkwi w podziwie dla jego geniuszu. Sama często rozgoryczona swoją obecną egzystencją wspomina lata świetności La MaMa Theatre w Nowym Jorku.

Sami autorzy projektu "Kantor Downtown", swoje przedstawienie nazywają raczej instalacją, choć w nawiązaniu do Kantora jest to również performance. Uwspółcześniony 9 telewizorami LCD, które ziejąc głębią swej czerni odpychają, aby za chwilę ożyć swoimi postaciami. Przemawiają do nas naprzemiennie aktorzy, widzowie, twórcy obecni na przedstawieniu "Umarła klasa" Kantora, siedząc niejako w ławkach szkolnych, jak wtedy w 1975 roku. Na początku śmieszą, wydają się karykaturalni, żenujący wręcz, mówiąc o swojej świetności. - Jestem aktorką, autorką, twórcą - tacy byli i tak chcą być dziś traktowani aktorzy. Chcą być doceniani...

Dyryguje nimi - bo to właściwe słowo - sam Kantor (Grzegorz Artman) i tak jak wtedy, potrafi przerwać wchodząc podczas trwania przedstawienia, by zmusić aktora do jakiegoś ruchu. Musztruje. Gestykuluje, wykrzykuje, zawłaszcza swoją siłą witalną całą przestrzeń. Jest twórcą, ale jest też katem - zarzyna swoich aktorów. - Wymogłem od swoich aktorów, że nie pracują w ustalonych godzinach, moi aktorzy pracują cały dzień i noc. Noc jest nawet lepsza, bo mają dostęp do imaginacji, do podświadomości. (...) - Zrobię wszystko, aby wytworzyć pole wzruszenia - mówi w jego imieniu Artman.

- Był fantastyczny. Cudowny klaun - mówi do nas z ekranu Lola Pashalinski. - Angażował całe swoje ciało i umysł w przedstawienie, angażując jednocześnie wszystkie nasze zmysły w odbiór tego, co działo się na scenie. I był ogromnie przywiązany do szczegółów, do rekwizytów. Wszystko musiało do siebie pasować - dodają kolejni aktorzy. - Wracałem obejrzeć tę sztukę 3-4 razy i szlochałem, naprawdę szlochałem. Udało mu się uchwycić tak wiele drobnych momentów z naszego życia, momentów, które w jakiś sposób nas definiują, że oglądając tę sztukę, nasz umysł natychmiast wracał pamięcią do tamtych chwil.

"Kantor Downtown" to w dużej mierze wspomnienie tamtych czasów, obraz komuny, narkotyków, wolnej miłości, która kosztowała życie wielu artystów. Najlepiej ten przełom pokazuje musical "Hair", z którego piosenkę na scenie wykonuje Marta Malikowska. Jednak najbardziej zapada w pamięć, poza gorącym pocałunkiem widza z pierwszego rzędu, jej umiejętna, doskonale wpasowana rozmowa z "ekranami": - Miałaś ulubiony narkotyk? Skąd mieliście pieniądze na życie? Czy ryzyko jest podniecające? Mikołaj Walenczykowski wykonał tytaniczną pracę, aby ten materiał wizualnie i dźwiękowo do siebie dopasować. Niezwykle wciągająca jest też opowieść o niej samej (a może wcale nie o niej), jak to się stało, że znalazła się dzisiaj na tej scenie. Jak dorastała, jak stała się twórcą, bo jest twórcą, który pracuje w porach nocnych za coraz niższą pensję, nie "pali", bo jest matką.

Ta instalacja jest jak niemy krzyk aktorów ("Jestem twórcą" zagłuszane przez coraz głośniejsze takty "Walc Francois" Adama Karasińskiego z przedstawienia Kantora), którzy próbują co miesiąc związać koniec z końcem. Pozostając wciąż w zgodzie ze swoimi ideałami, zakliszczają się w przestrzeni, która się im klaustrofobicznie zawęża. Dlaczego sztuka jest tak źle opłacana? Dlaczego aktorzy pracują nierzadko w rozsypujących się ruderach? Dlaczego nie uczestniczymy w kulturze? Bo żyjemy w czasach konsumpcji, gdzie, żeby przyciągnąć widza do teatru, wystarczy się rozebrać. Nie, to już nie wystarczy - trzeba kopulować. Bo to nie sztuka się dziś sprzedaje, a kontrowersja. Tylko, że ta niestety przyciąga ludzi zazwyczaj pod teatr, a nie do środka...

...a my tak bardzo potrzebujemy twórców.

W piątek, 4 grudnia, godzina 19.00, kolejna premiera TPB "Dybuk", reż. Anna Smolar.

Wiktoria Raczyńska
www.bydgoszczinaczej.pl
4 grudnia 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...