Jesteśmy braćmi

"Jesteśmy braćmi?" - reż: J.Zaorski - Teatr im. C.K.Norwida w Jeleniej Górze

Choć jest to sztuka o nienawiści między dwoma braćmi, zakończyła się wzruszającym gestem braterskiej miłości Janusza i Andrzeja Zaorskich. Premierę mrocznej komedii "Jesteśmy braćmi?" Harwooda w wykonaniu aktorów Teatru im. Norwida publiczność przejęła owacją na stojąco.Zacznijmy nietypowo, bo od końca.

Kiedy Andrzej Zaorski wszedł na scenę, aby pogratulować bratu Januszowi reżyserii sztuki, ten polizał go. W zasadzie obaj się polizali. Ten sam gest wcześniej wykonywał Alfred Manx (porywający Bogdan Koca) w stosunku do swojego znienawidzonego brata Michaela (przekonujący Marek Prażanowski). Był to gest nienawiści: Fred chciał zarazić Mike\'a wszystkimi możliwymi zarazkami, aby ten umarł. Bracia Zaorscy odwrócili skalę uczuć: gest ten był o tyle symboliczny, że Andrzej - po ciężkiej chorobie - oddalił od siebie widmo najgorszego i w dobrej formie przyjechał do Jeleniej Góry.

Sztuka "Odbita sława" wybitnego angielskiego dramatopisarza i prozaika Ronalda Harwooda, laureata Oscara za najlepszy adaptowany scenariusz "Pianisty" w reż. Romana Polańskiego, z polskim przekładem Michała Ronikiera, jest obecna od dawna na rodzimej scenie. Tym razem - na deskach Teatru im. Norwida - została opracowana i wyreżyserowana przez Janusza Zaorskiego jako przedstawienie w dwóch aktach "Jesteśmy braćmi?". Sobotnia premiera była jednocześnie spektaklem, inaugurującym XXXIX Jeleniogórskie Spotkania Teatralne.

Widz nie musi wysilać wyobraźni, by zobrazować sobie miejsce akcji. Jest nim bowiem częściowo właśnie teatr. Dramaturg stosuje chwyt "teatru w teatrze", aby w potężnym i krzywym zwierciadle bohaterowie dzieła mogli przyjrzeć się własnym charakterom, zobaczyć siebie bez fałszu i masek. W zwierciadle może też przejrzeć się publiczność.

Na teatralnym afiszu z przedstawienia są dwie twarze braci Manx. Ta pierwszoplanowa twarz należy do Micheala, który odniósł międzynarodowy sukces jako dramatopisarz, reżyser i właściciel teatru Acropolis. A ta druga, a właściwie tylko cień tej pierwszej twarzy przedstawia Alfreda, z zawodu restauratora i właściciela lokalu Cafe de la Posta. To właśnie do nich należeć będzie pojedynek o wysoką stawkę, jaką okaże się braterska miłość i przyjaźń.

"Jesteśmy braćmi?" to fascynująco-mroczna komedia. Harwood scenarzysta wie, jak napisać tekst, który ma ręce i nogi, a Zaorski reżyser wie jak taki tekst zrealizować. Co ciekawe, trzynaście lat wstecz w Teatrze Telewizji twórca zmierzył się z tekstem Harwooda "Odbita sława" z udziałem Janusza Gajosa, Daniela Olbrychskiego i Krystyny Jandy.

Oparty na faktach i biografiach spektakl skupia się przede wszystkim nad człowiekiem uwikłanym w problemy moralne i łączy z kwestiami związanymi z ludzkim sumieniem. Jest to opowieść o spotkaniu po latach dwóch skłóconych ze sobą braci Manx.

Podczas urodzin rozsławiony w świecie teatru Micheal Manx (w tej roli nowa godna zapamiętania twarz Teatru im. Norwida - Marek Prażanowski), po dziesięciu latach pragnie pojednać się ze starszym bratem Alfredem (Bogdan Koca). Alfred uważa Michaela za cynika, który dla rozkwitu własnej sławy gotów jest sprzedać duszę diabłu. Przychodzi jednak na wyznaczone przez brata spotkanie i trafia na przyjęcie urodzinowe. Niby przez przypadek.

Wszystko okazuje się jednak intrygą uknutą przez pisarza wspomaganego przez żonę i czołową aktorkę w zespole artystycznym Michaela - Susan (fantastyczna w roli kobiety o stu twarzach - gra też w innych rolach sztuki w sztuce - Małgorzata Osiej-Gadzina).

Cel? Przekonać Alfreda, aby zgodził się na wystawienie najnowszej sztuki Michaela zatytułowanej "Ja i mój brat". Rzecz jest oczywiście o nim. A ponieważ Alfred uważa, że Michael w swoich dramatach opluwa rodzinę, kategorycznie się nie zgadza. Przystaje jedynie na to, żeby obejrzeć próbę.

Tu - w lustrzanej (a raczej "krzywozwierciadlanej") scenografii - rozgrywa się prawdziwy wewnętrzny dramat Alfreda. Widzi własne życie oczyma Michaela. Retrospekcje są dlań nie do zniesienia, bo - było nie było - pokazują chwile, z których nie może być dumny: zdrada małżeńska. Są też takie, które mu się podobają, zwłaszcza ta z kontekstem erotycznym. Nie potrafi także oddzielić rzeczywistości od akcji sztuki, którą traktuje dosłownie. Michael katuje braterską duszę nie bez sadystycznej satysfakcji. Ożywia trupy z szafy przeszłości licząc na efekt sceniczny i nie zauważając, że rani tym Alfreda.

Sztuka obrazuje przy okazji nastroje i sytuację zawodową środowiska aktorskiego oraz przymus podporządkowania się komercji w sztuce. Tu wszyscy walczą o swoje. Każdy ma na względzie przede wszystkim własne dobro. Aktor Derek (żywa i świetna kreacja Roberta Dudzika), który w dramacie Michaela "Ja i mój brat" gra Alfreda, buntuje się, że nie umie schlebiać niewybrednym gustom publiczności.

Odtwórca roli Micheala Manxa - nieśmiały aktor James (udany powrót na scenę Jarosława Górala) jak większość artystów jest poddany stałej groźbie bezrobocia. Wyrachowany prawnik i alkoholik Robert (stoicki Tadeusz Wnuk) przypomina co jakiś czas Alfredowi, że może wytoczyć proces sądowy o naruszenie prywatności. Agentka Regina (jak zwykle uroczo-powabna Magdalena Kępińska) dba głównie o własne interesy i rozlewa swój uwodzicielski czar na Alfreda.

"Jesteśmy braćmi?" to sztuka wielkiej roli Bogdana Kocy. Koca stworzył wspaniałą kreację, a wystarczyłby jeden fałszywy gest, jeden fałszywy uśmiech, by z opowieści o konflikcie dwóch braci spektakl zmienił się w banalną historyjkę. Trudno analizować z całą powagą system wartości, jaki został zawarty w przedstawieniu. Charakter pojedynku braci Manx, który ze sobą prowadzą, jest dwuznaczny, jak oblicza ich codzienności, gdzie trudno chwilami rozeznać, co jest realne, a co wyimaginowane. W tej sytuacji jedyną wartością może okazać się ludzkie uczucie.

Sztuka może miejscami jest nieco przegadana. Potknięcia aktorów, łatwo się "kamuflują", bo sztuka napisana jest językiem żywym. I tak właśnie zagrana, jakby była wyrwanym z życia "dokumentem". Niektóre dialogi są mocne i dosadne. Sporo też - pewnie niechcianych - aluzji do sytuacji teatru w teatrze. - Jak tu brudno! Właściciela pewnie nie stać na remont! - mówi w pewnej chwili Alfred wskazując na sceniczne deski. Sporo jest scen zabawnych, kilka refleksyjnych, a ostatnia - sentymentalna, ale nie cukierkowa.

W tekście sztuki tkwi najwięcej ładunku emocjonalnego. Bez skupienia i refleksji o "Braciach" szybko się zapomni, ba - mogą nawet wydać się nudni. Jednak kto dramat przemyśli i wczuje się w sytuację bohaterów, odbierze wielką lekcje życia i pokory. A w swoim codziennym postępowaniu na pewno zwróci uwagę, że ustępstwo nie zawsze bywa dobrym rozwiązaniem, a oportunizm i dbanie o własne korzyści może doprowadzić do prawdziwego dramatu uczuć.

TEJO
www.jelonka.com
10 października 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...