Jeszcze w sprawie Instytutu Teatralnego

pisze Majcherek na swoim blogu

Czytam list otwarty w sprawie przyszłości Instytutu Teatralnego i nazwiska sygnatariuszy. Część osób znam, lubię, szanuję. Ale te podpisy są oczywiste i przewidywalne

Znamienne jest też kto listu nie podpisał albo kogo o to nie poproszono. Niestety symbolicznie oddaje to problem Instytutu, który Maciej Nowak zostawia. Jest cała część środowiska, która w kwestii zmiany dyrekcji zostaje na boku. Szkoda, że tak się stało.

Maciek Nowak w rozmowie dla Radia Tok FM tłumaczy przyczyny swojej porażki: "Jeśli ktoś się mnie boi, to głównie ludzie niezdolni. A to ich trzeba się bać. Andrzej Łapicki powiedział mi kiedyś: Panie Maćku, proszę się strzec ludzi niezdolnych, bo się można zarazić Boją się mnie też ludzie mający problem ze swoją tożsamością intymną". Przyjmuję tę argumentację jako objaw emocji, które pewnie są naturalne. Powiem jednak szczerze, że te zwierzenia pod względem intelektualnym są zawstydzająco słabe. Bo jeśli pokonali mnie ludzie niezdolni, to jakie są moje zdolności, że na to pozwoliłem? Dlaczego się dałem ograć jakimś patałachom, nieudacznikom, nygusom? Uwaga Nowaka, że boją się go ludzie z kompleksami seksualnymi jest równie przekonywująca, jak rojenia paranoików, którzy wietrzą wokół spiski i przyczyny niepowodzeń upatrują wszędzie tylko nie w sobie. A chciałbym zapytać Maćka tak najzwyczajniej po ludzku: chłopie, przegrałeś w krótkim czasie dwie dla ciebie ważne sprawy: Warszawskie Spotkania Teatralne i Instytut Teatralny - nie ma w tobie żadnej autorefleksji, że może ty popełniłeś jakieś błędy? Że może sam coś zrobiłeś nie tak? Spieprzyłeś coś, co wcale nie musiałeś spieprzyć?

Ale zostawmy Nowaka z jego rachunkiem sumienia, który może zrobi albo nie zrobi. Ja, choć byłem krytykiem jego działalności, życzę mu, żeby odnalazł swoje miejsce w życiu teatralnym. Niech znowu zostanie dyrektorem teatru, bo jak sądzę to dawałoby mu największą satysfakcję, której akurat Instytut Teatralny nie mógł spełnić. W Instytucie nie było co wieczór przedstawień dla kilkuset osób. A jeśli się zajmować teatrem, to tak naprawdę tylko po to.

Wracając jednak do listu. Byłbym gotów poprzeć jego zasadniczą treść. Czy rzeczywiście w konkursie na dyrektora IT powinien być zapis o obowiązku posiadania dyplomu wyższej uczelni? Gdyby go nawet nie było, to nie sądzę, żeby Nowak do konkursu stanął, bo sam fakt jego organizacji przez Ministerstwo Kultury jest wyraźnym sygnałem o chęci zmiany. Jaki byłby sens robienia konkursu, który wygrałby Nowak? Czy zatem przepis ten powinien eliminować innych potencjalnych kandydatów? W kraju, w którym prezydenci nie mieli dyplomu, może to nie jest rzecz bezwzględnie konieczna. Z drugiej zaś strony może tego typu standardy powinny obowiązywać dla jakiegoś porządku. W liście podoba mi się fragment:

"Powołanie Instytutu było zatem przykładem działania oddolnego, właściwego społeczeństwu obywatelskiemu, w którym samoorganizujące się środowiska i administracja państwowa wspólnie działają na rzecz dobra publicznego. Rodowód Instytutu określa bez wątpienia jego szczególny status. Oczekiwalibyśmy od Pana Ministra uznania tego statusu i poszanowania dla określonej w dotychczasowym działaniu tożsamości Instytutu Teatralnego. Dlatego też ważniejsza od personalnych decyzji wydaje nam się rozmowa o funkcjach i zadaniach tego miejsca, o jego wizji i kierunkach ewentualnych przekształceń. Mamy poczucie, że w obliczu uruchomionej procedury konkursowej taka rozmowa powinna się toczyć publicznie i w trybie bezpośrednim".

Zgoda. Dlatego postulowałbym, aby konkurs miał całkowicie jawny przebieg. Ten wymagany na kopertach kandydatów dopisek: "KONKURS - Instytut Teatralny - NIE OTWIERAĆ" należy symbolicznie przekreślić. Właśnie otwierać. Kandydaci powinni się ujawnić, a przede wszystkim powinny być upublicznione ich programy. Ministerstwo Kultury musi sprecyzować, co oznacza "rozpatrzenie wniosków przez komisję w ciągu 30 dni"? Jaką komisję? W jakim trybie? Wedle jakich kryteriów? Czy kandydaci osobiście będą swoje programy przedstawiać czy komisji oceniającej wystarczy tylko lektura?

Konkurs na dyrektora Instytutu Teatralnego może być ciekawy nie tylko ze względu na ostateczny rezultat i odpowiedź na pytanie: kto wygra? Ale może być też debatą nad tym, czym ta instytucja ma być i w jaki sposób służyć naszemu teatrowi. Sens tej debaty będzie tylko wtedy, jeśli jej uczestnicy z obydwu stron wystąpią przy - mówiąc dawnym językiem teatralnym - otwartej kurtynie. Nie zmarnujmy tej okazji.

Wojciech Majcherek
http://wojciech-majcherek.blog.onet.pl
19 września 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...