Językowe kontrakty

"Kupieckie kontrakty" - reż. Paweł Miśkiewicz - Teatr Dramatyczny w Warszawie

Pod koniec stycznia ubiegłego roku spektakl Pawła Miśkiewicza „Kupieckie kontrakty" zszedł z afisza Teatru Dramatycznego w Warszawie. Nie zakończyło to jednak kariery przedstawienia. Małopolski Ogród Sztuki w Krakowie udostępnił scenę warszawskiej ekipie. I w ten oto sposób krakowska publiczność miała szansę zobaczyć dowcipny i mądry spektakl tego reżysera.

Przedstawienie „Kupieckie kontrakty" jest dziełem współtworzonym — i nie mam tu na myśli wyłącznie świetnego zespołu aktorskiego. Z racji tego, że głównym tematem sztuki Elfriede Jelinek jest język, do sukcesu warszawskiego spektaklu przyczyniła się też z pewnością dwójka tłumaczy Mateusz Borowski i Małgorzata Sugiera, którzy niewiernie, ale oddając intencje autorki, przetłumaczyli jej utwór.

Poprzez język – czyli zastosowanie klisz językowych lub zwrotów, którymi posługujemy się na co dzień, Jelinek stara się dotrzeć do mechanizmów naszego myślenia w imię własnej zasady: „Głowa pomyśli, co język powie". Autorka jednak bawi się językiem, rozsadza go, zderza i tworzy nieoczekiwane zwroty, by czytelnika/widza ostrzec przed samym językiem, za którym skrywa się ideologia.

Ta językowa strona tekstu Elfriede Jelinek została znakomicie wykorzystana przez Pawła Miśkiewicza w jego kameralnym spektaklu. Początkowo widownia zostaje podzielona na trzy sektory: A, B i C. W ten sposób widzowie grupami zostają prowadzeni na widownię, by przed wejściem odczytać tekst o ideach europejskiej wspólnoty. Slajdy z tekstem wyświetlane są przed przedstawieniem, a wszystko nagrywają aktorki ubrane w czarne garnitury; nagrania te zostają odtworzone w połowie spektaklu. W ten sposób reżyser pokazuje jak można zmusić widza do wygłoszenia słów, z którymi niekoniecznie się identyfikuje.
Cały spektakl to monologi poszczególnych aktorów.

Kobiety w tej sztuce ubrane są w męskie garnitury, z zaczesanymi do tyłu włosami. Tylko Katarzyna Figura ma na sobie szpilki – jedyny kobiecy atrybut w jej wyglądzie. Świadczy to pewnie o jej wyższym stanowisku w grupie marketingowych liderów, ale w konsekwencji i tak mechanizm bankowy zrównuje ją z resztą ekipy. Dlaczego tak się dzieje? Wszystko to kwestia języka. Aktorki nie odgrywają konkretnych postaci — bo i takiego podziału nie ma w tekście Jelinek. Nawet didaskalia stanowią treść sztuki. Kim więc są aktorzy w spektaklu Miśkiewicza? Ucieleśnionym dyskursem, retorycznymi figurami, czy wręcz samym językiem, w który wplątana jest jednostka?

Sztuka poprzez ironiczny podtytuł („komedia gospodarcza"), staje się tragedią ludzką. Spektakl Miśkiewicza pokazuje, że prezentowane tematy nie są odległe od przeciętnego bohatera. Krachy na rynku, system bankowy i siła pieniądza wpływają na każdego obywatela. Jedyną obroną przed tym wszystkim jest świadomość uwikłania w język — jak i w pieniądze.

Warto wspomnieć scenę z Stanisławą Celińską wyświetlaną na ekranie. Aktorka wypowiada tekst Anioła Sprawiedliwości na tle Doliny śmierci. To ona staje się głosem świadomości, mówiąc nam o tym, że jak to możliwe, aby pieniądze mogły zginąć, skoro nic w przyrodzie nie ginie.

W przyrodzie nic nie ginie, ale na arenie komedii gospodarczej już tak. Wydźwięk spektaklu jest gorzki, bo uświadamia uwikłanie człowieka w działające mechanizmy, z których nie ma ucieczki. I choć świadomość ta nie rozwiąże naszych problemów, to jednak lepiej ją posiadać — i mądrze wykorzystać.

Daria Kubisiak
Dziennik Teatralny Kraków
6 marca 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia