Józef K. w świecie "wielkiego brata"

"Proces 2.0" - reż. Jarosław Tumidajski - Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie

Obrosła legendą i licznymi interpretacjami powieść Franza Kafki "Proces" w wersji scenicznej zagościła w repertuarze Teatru im. L. Solskiego w Tarnowie. Sobotnia premiera oczekiwana była z zainteresowaniem przez tarnowskich teatromanów, bo i pierwowzór literacki wielce frapujący, i twórcy spektaklu pozytywnie sprawdzeni. Przedstawienie Jarosława Tumidajskiego fascynuje jako widowisko, choć miłośników Kafkowskiej prozy może nie satysfakcjonować do końca.

Jarosław Tumidajski mimo młodego wieku jest twórcą już doświadczonym. Debiutował "Nocnym autobusem" Michała Walczaka w Narodowym Teatrze Starym w Krakowie, pracował później w teatrach w Łodzi, Bydgoszczy, Wrocławiu, Katowicach i Gdańsku. Wyreżyserował m. in. "Grupę Laokoona" T. Różewicza, "Trans-Atlantyk" wg Gombrowicza, "Świętą Joannę szlachtuzów" Brechta, "Barbarę Radziwiłłówną z Jaworzna-Szczakowej" wg Witkowskiego, "Disneyland" wg Dygata.. Nie obawiał się sięgać po literackie ikony, jak choćby po "Pana Tadeusza", którego uwspółcześnioną wersję zaprezentował w Teatrze Wybrzeże. W Tarnowskim Teatrze w sezonie 2007/2008 wyreżyserował polską prapremierę komedii Andreasa Sautera i Bernharda Studlara "Czerwone Komety" - inscenizacja ta przyniosła mu nagrodę za reżyserię podczas XII Festiwalu Komedii Talia.

Podejmując powtórnie współpracę z tarnowskim zespołem na reżyserski warsztat wziął rzecz równie ryzykowną, co wspomniana epopeja narodowa, jednak zdecydował się na własne i bardzo świeże odczytanie Kafkowskiej fabuły, przenosząc bohatera w realia stechnologizowanej kultury cyfrowej.

Perypetie Józefa K. są powszechnie znane, toteż przypomnę jedynie krótko, że pewnego dnia trzydziestoletni prokurent bankowy zostaje aresztowany, mimo to może prowadzić normalne życie, musi jedynie pozostać do dyspozycji sądu. Nic jednak już nie jest takie samo, bo bohater natyka się na szereg absurdalnych, niezrozumiałych dla niego wydarzeń, które coraz bardziej wytrącają go z równowagi. Mimo wysiłków nie udaje mu się dowiedzieć, o co jest oskarżony, a kolejne osoby, u których szuka pomocy, są bezradne wobec sytuacji osaczenia go przez władzę. Opowieść ta doczekała się całego szeregu interpretacji, m. in. jako rzecz o totalitaryzmie, sensie życia, samotności, odpowiedzialności za własne wybory, wreszcie o winie i karze w ujęciu metafizycznym i religijnym.

Tumidajski rozgrywa rzecz po swojemu, anektując cały teatr jako miejsce wydarzeń. Bohater zasiada na widowni jako jeden z nas i właśnie wśród publiczności poszukują go urzędnicy sądowi przed aresztowaniem, świecąc widzom po oczach latarkami. Choć liczba epizodów w scenicznej adaptacji została ograniczona, to główne postacie związane z sytuacją osądzania Józefa K. zostały zachowane i pozwalają podążać nam za podstawowym wątkiem pogrążania się bohatera w atmosferze absurdu i coraz większej paranoi przesyconej erotyzmem i wszechobecnością kamer, z których obraz pojawia się na ekranach rozwieszonych nad głowami widzów. Co pewien czas kamery podglądają też zaplecze teatralne, potęgując wrażenie całkowitego osaczenia.

Współczesny Józef K. jest bowiem w znacznie gorszej sytuacji, gdy można przeciw niemu użyć nowoczesnych technologii - nic nie ukryje się przed okiem władzy, nie ma prywatności i ucieczki od sądu. Świat Kafki z "Procesu" spotyka się ze światem Orwella ("Rok 1984"), czyli koszmar nawarstwia się na koszmarze. W ten sposób Tumidajski kieruje nas w stronę interpretacji tekstu jako opowieści o totalitaryzmie, tyle że w nowoczesnym, technologicznym wydaniu.

Wątek moralitetowy, pozwalający na szerszą interpretację tekstu, egzystencjalną - jako metafory ludzkiego życia, przewija się wszakże na marginesie spektaklu, a właściwie tworzy dla niego swoistą klamrę, otwierając i zamykając przedstawienie. Nie bez powodu bohater zaczyna swą przygodę na teatralnej widowni jako jeden z nas, współczesny Everyman. W końcowej scenie zaś słucha przypowieści o człowieku, który trawi życie, czekając u drzwi sądu bronionych przed nim przez kłamliwego odźwiernego. Ale przypowieść tę opowiada mu nie więzienny kapelan, jak u Kafki, lecz przewrotnie szatan w anielskiej bieli, co sugeruje, iż prawda o ludzkim losie jest niedocieczona, a kłamstwo jest podstawą porządku świata. I ta pesymistyczna mądrość kończy inscenizację, bowiem reżyser wbrew powieściowej fabule pozostawia bohatera przy życiu, ale złamanego, osamotnionego, przerażonego. Znów jak u Orwella.

Choć czytelnicy i miłośnicy "Procesu" odnajdą w przedstawieniu tylko wybrane epizody powieściowe, to trzeba przyznać, że ich dobór wydaje się przemyślany i dobrze służy zarówno prezentacji technologicznego terroru, jak i pesymistycznej interpretacji ludzkiego losu. Widowisko pozostawia w każdym razie niezatarte wrażenie, na które składają się także inne jego elementy - scenografia i muzyka.

Sceniczny wystrój wart jest szczególnej uwagi, jego autorem jest Mirek Kaczmarek. Scenę wypełnia metalowa konstrukcja w jaskrawo czerwonym kolorze, wysunięta na widownię i zadaszona. W jej wnętrzu metalowe siedziska rodem z dworcowej poczekalni dają się poprzecznie przesuwać, a ich ruch stanowi część gry aktorskiej. Do tego ekrany i kamery. Chłód i kiczowatość obecna w naszej publicznej przestrzeni współistnieją tu z groźną technologią, charakteryzując bardzo pomysłowo miejsce akcji. Brawo!

Muzyka Stefana Wesołowskiego stanowi natomiast doskonałe tło zdarzeń i współtworzy ich atmosferę. Elektroniczna, nieprzyjemnie brzęcząca buduje nastrój grozy i przyprawia o dreszcze. Czasami jednak pojawiają się w niej liryczne tony jak choćby w miłosnej scenie bohatera z Leni. Słowem znakomita kooperacja dźwięku i scenicznych działań.

Wreszcie pochwała należy się zespołowi aktorskiemu i to bez wyjątku. Aleksander Fiałek w roli Józefa K. znakomity - z wyczuciem obdarza graną postać emocjami, co daje efekt pożądanej naturalności w paranoicznej rzeczywistości sztuki. Pozostali, czyli Matylda Baczyńska (Leni), Tomasz Piasecki (Nadzorca, Adwokat), Mariusz Szaforz (Sędzia, Wuj, Titorelli), Kamil Urban (Franciszek, Fabrykant Block) i Piotr Hudziak (Willem, Dyrektor, Ksiądz), prezentują kawał rzetelnej aktorskiej roboty. Obyśmy zawsze w Tarnowie takie aktorstwo mogli oglądać.

Resumując: bardzo dobry spektakl z wyraźną koncepcją reżyserską konsekwentnie zrealizowaną pod każdym względem: adaptacyjnym, scenograficznym, muzycznym i aktorskim, przy czym pełen oryginalnych pomysłów wartych docenienia. Rzecz dobra i mocna!

Beata Stelmach-Kutrzuba
Tygodnik Galicyjski TEMI
16 stycznia 2014

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...