Jubilatka debiutuje w monodramie
Barbara Krafftówna, gwiazda niezapomnianego Kabaretu Starszych Panów, z okazji 60-lecia pracy artystycznej wystąpi dziś w Teatrze Narodowym w monodramie 'Błękitny diabeł'.Bohaterką opowieści jest gwiazda filmowa Marlena Dietrich. - Nie chcę mierzyć się z legendą Marleny Dietrich ani z nią utożsamiać - powiedziała ' Rz' artystka. - Bardziej zainteresowało mnie to, że sztuka mówi o sławie, przemijaniu, o pieniądzach i miłości, przede wszystkim zaś -o zawodzie aktora. Możliwość powiedzenia o tym z okazji własnego jubileuszu wydała mi się nadzwyczajnym zbiegiem okoliczności. Barbara Krafftówna przyznała, że zaprosiła do współpracy Remigiusza Grzelę, ponieważ ceni jego poprzednie utwory - 'Uwaga złe psy' o żonie Jerzego Szaniawskiego oraz 'Bagaże Franza K.' o Dorze Diamant, wielkiej miłości Franza Kafki. -Dla mnie praca nad 'Błękitnym diabłem' była szczególnym wyzwaniem, bo po raz pierwszy pisałem utwór dla konkretnej aktorki -mówi Remigiusz Grzela. -Wiedziałem więc, że opowieść o Marlenie Dietrich dla Barbary Krafftówny musi być groteskowa, dramatyczna i komiczna. Chciałem też, by pani Barbara zaśpiewała jedną z piosenek. Sztuka powstała na podstawie rozmów autora z sekretarką Marleny Dietrich, jedyną osobą, która towarzyszyła artystce przez ostatnie 15 lat życia. Ponieważ nie dotarli do niej inni biografowie, jest w tej sztuce, jak twierdzi Grzela, wiele ciekawych i zaskakujących spostrzeżeń. -W'Błękitnym diable' poznajemy Marlenę jako kobietę samotną, która ma wielką potrzebę grania - mówi autor. - Aktorstwo jest tu ukazane jako sens istnienia, ale także jako niszczący człowieka nałóg. 'Błękitny diabeł' jest pierwszym monodramem, w jakim zdecydowała się zagrać aktorka. Wcześniej skutecznie się przed nim broniła, bo - jak twierdzi - traktowała aktorstwo jako grę zespołową. Pierwszy spektakl odbył się przed dwoma tygodniami na Wybrzeżu. -Bardzo zależało mi, by prapremiera odbyła się w Teatrze Muzycznym w Gdyni - mówi Barbara Krafftówna. - Na tym miejscu stałbowiem teatr, który założył Iwo Gall, genialny scenograf, reżyser, malarz, przede wszystkim zaś znakomity pedagog. W Krakowie utworzył studio dramatyczne i kształcił uczniów, do których grona miałam zaszczyt należeć. Premiera gdyńska była wyrazem hołdu, który pragnęłam mu złożyć. Teraz chcę pokazać monodram na scenach, z którymi byłam związana. W Warszawie rozpocznę więc od Teatru Narodowego.