Jubileusz Jolanty Żmurko

Artystka obchodzi trzydziestolecie pracy artystycznej

Przepiękny sopran koloraturowy, znakomite aktorstwo, a prywatnie urzekająca osobowość. Jolanta Żmurko, solistka, w sobotę świętować będzie trzydziestolecie pracy w Operze Wrocławskiej.

Z tej okazji w Operze Wrocławskiej odbędzie się specjalny spektakl "Falstaffa" Giuseppe Verdiego, w którym artystka zaśpiewa partię Alicji Ford.

I pomyśleć, że niewiele brakowało, a zostałaby lekarzem weterynarii. Kiedy patrzę na jej świetny kontakt z suczką york Zuzią, stwierdzam, że w roli lekarza byłaby równie znakomita. - Całe życie mieliśmy zwierzęta - uśmiecha się Jolanta Żmurko.

Mama Aleksandry Kurzak, światowej sławy śpiewaczki, pochodzi z Wołowa. Tam uczyła się w Technikum Rolniczym i śpiewała w bigbitowym zespole.

- Pierwszy raz w operze byłam w klasie maturalnej. Przyjechaliśmy z klasą do Teatru Kameralnego we Wrocławiu, a ja pomyślałam: naprzeciwko jest przecież opera.

Uciekłam z teatru, kupiłam jedno z ostatnich miejsc na jaskółce i obejrzałam "Toskę".

Mój ojciec w domu słuchał Kiepury, więc znałam tę operę, w trzecim akcie zaczęłam nucić. Myślałam, że nic nie słychać, ale inni widzowie zaczęli mnie uciszać - śmieje się artystka.

Wracała do domu pociągiem i w czasie tej krótkiej podróży postanowiła: "zostanę śpiewaczką operową". Jolanta Żmurko nie uczyła się śpiewu, ale zespół, w którym występowała, zgłosił się na festiwal piosenki radzieckiej w Zielonej Górze. Tam usłyszał ją prof. Eugeniusz Sąsiadek z wrocławskiej Akademii Muzycznej. Zaproponował, żeby zdawała na Akademię. Jolanta Żmurko złożyła dokumenty na Akademię Muzyczną i weterynarię. Bez trudu dostała się do szkoły kształcącej artystów. Nic dziwnego, śpiew miała we krwi. Jej ojciec śpiewał w chórze wołowskiego kościoła, a dziadek, jeszcze we Lwowie, śpiewał tak, że aż drżały żyrandole. Jej mamę pocieszano podczas przesłuchania wstępnego córki: "Niech się pani o nic nie martwi, niektórzy studenci tuż przed dyplomem nie śpiewają tak dobrze jak ona".

W Akademii Muzycznej nie było łatwo przetrwać dziewczynie, która wcześniej nie uczyła się śpiewu w szkole muzycznej. - Zaczęłam źle śpiewać, bo przecież byłam naturszczykiem. Ale wróciłam do natury, słuchałam sama siebie i wygrałam - mówi.

Wciąż była studentką, kiedy w połowie lat 70. debiutowała partią Olimpii w "Opowieściach Hoffmanna" Offenbacha na scenie Opery Wrocławskiej. Podczas studiów poznała Ryszarda Kurzaka, późniejszego męża, waltornistę. Kiedy urodziła córkę Aleksandrę, straciła głos. Prawie na dwa lata! Dla śpiewaczki to prawdziwy dramat, ale ona nie straciła woli życia. - Na początku swojego życia Ola chorowała. Prosiłam w modlitwie, żeby Matka Boża zabrała mi głos, a jej dała życie - wspomina.

W Operze Wrocławskiej wyśpiewała dyplom, w 1979 roku, w "Traviacie", rolą Violetty. Tę kreację stworzyła około tysiąc razy. W artystycznym dorobku ma ponad 65 partii. Śpiewała m.in.: Adinę w "Napoju miłosnym", Corillę Sartinecchi w "Viva la mamma", Fiordiligi w "Cosi fan tutte", Królową Nocy w "Czarodziejskim flecie" (ponad pięćset razy), Zuzannę i Hrabinę w "Weselu Figara", Gildę w "Rigoletcie", Hannę w "Strasznym dworze", Aidę w "Aidzie", Abigaille w "Nabucco".

Uważa, że muzyka Mozarta jest bardzo wymagająca dla odtwórcy.

A partia życia? - Tosca - odpowiada z uśmiechem. Marzyła o Tosce, Turandot i Abigail. Marzenia się spełniają, jeśli bardzo wierzy się w ich spełnienie. - Turandot zaśpiewałam niedawno na Stadionie Olimpijskim - opowiada z niespożytą energią.

Od 20 lat współpracuje z Agencją Pro Musica, z którą występowała na wielu scenach europejskich. - Kiedyś byliśmy na tournee w Niemczech. Królową Nocy musiałam zaśpiewać czterdzieści razy, a ja zachorowałam. Pojechaliśmy do szpitala, lekarz powiedział, że nie mogę śpiewać, a ja na to, że muszę - wspomina Jolanta Żmurko. - "Jak pani chce, niech pani śpiewa, ale skończy pani w chórze" - stwierdził lekarz, ale brałam antybiotyk i zaśpiewałam - opowiada. Jedna z jej najpiękniejszych kreacji to Gołda w musicalu "Skrzypek na dachu". W tej wzruszającej muzycznej opowieści artystka prezentuje swoją wspaniałą osobowość człowieka, który nie poddaje się żadnym trudnościom. Jej Gołda jest kobietą z krwi i kości, pełną uczuć i życia.

Oparciem dla pani Jolanty niewątpliwie jest jej mąż. - W Operze wszyscy zawsze wiedzieli i przypominali: "Jola, jest za piętnaście siódma, wyjdź, Kurzak czeka". Mąż uczył mnie świadomego prawidłowego oddychania i ćwiczył ze mną oddech przed spektaklem - opowiada artystka.

W sobotni wieczór w Operze Wrocławskiej zaśpiewa partię Alicji Ford w "Falstaffie". W "Falstaffie" pierwszy raz śpiewała czternaście lat temu, a teraz cieszy się z jubileuszowego wieczoru. - Chciałam, żeby ten jubileusz świętować na wesoło, zakończyć etap życia komediowym akcentem - uśmiecha się. A kiedy protestuję przeciwko "zakończeniu", mówi z uśmiechem: - Wszystko się w życiu kończy, podchodzę do tego optymistycznie. Nawet, kiedy skończę karierę śpiewaczki, mam kontynuację mojej pracy w Oli. Słucham, jak śpiewa moja córka, dalej będę żyć tym, co kocham - opowiada.

Nie darmo przecież uczyła Aleksandrę Kurzak śpiewać. Jej córka zyskała światową sławę, występuje w nowojorskiej Metropolitan Opera, w Covent Garden w Londynie. - Kiedy Ola debiutowała w MET w Nowym Jorku, siedziałam w loży dyrektorskiej i z uwagą jej słuchałam - wspomina. To ona nauczyła córkę, by zawsze iść do przodu i nie myśleć o ewentualnych potknięciach. - Malarz może popatrzeć na płótno i poprawić swoją pracę, w naszym zawodzie jest zawsze "teraz, w tym momencie". Na gest dyrygenta musimy reagować w sekundę - mówi.

Jolanta Żmurko w lutym zostanie babcią. - To nowe wyzwanie, najważniejsza rola w życiu - cieszy się znakomita śpiewaczka. - Pomogę Oli we wszystkim, będę z nią jeździć po świecie i zajmę się dzieckiem - deklaruje z dumą.

A jaskółka, na której siedziała pierwszy raz w operze?- To chyba był jakiś znak - śmieje się Jolanta Żmurko. - KiedyOla debiutowała w La Scalipartią w "Rigoletcie", też siedziałam na jaskółce, bo nie było innych wolnych miejsc - opowiada.

Jubileusz Jolanty Żmurko będzie obchodzony w sobotę, 12 października, w Operze Wrocławskiej. Początek spektaklu o godz. 12.

Małgorzata Matuszewska
POLSKA Gazeta Wrocławska
12 października 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia