Jutrzejszy dzień będzie mój

"Cabaret" – libretto. Joe Masteroff – reż. Krzysztof Jasiński – Krakowski Teatr Scena STU

"Cabaret" – libretto. Joe Masteroff – na podstawie sztuki Johna Van Drutena i opowiadania Christophera Isherwooda – reż. Krzysztof Jasiński – Krakowski Teatr Scena STU.

Zabawa trwa, jednak najważniejsza część jeszcze się nie zaczęła. Kto ją rozkręci? Aktorzy, łamiąc czwartą ścianę, zachęcają widzów do wejścia na scenę. Podczas patriotycznej, niemieckiej piosenki, część bohaterów odchodzi, część opowiada się po stronie Hitlera. Widzowie zostają. ,,Cabaret" w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego stawia wiele pytań. Najważniejsze z nich zapewne zadawała sobie ta część widowni, która uczestniczyła w scenie: ,,Jak należy postąpić w momencie, gdy tłum wciągnie nas w błędną ideologię?" Zapewne iluzja sceniczna spowodowała, że nikt się nie wyłamał.

,,Był kiedyś kabaret". W latach dwudziestych i trzydziestych życie i sztuka wyglądały inaczej. Rozwijały się nowe kierunki artystyczne. Ludzie spędzali czas poznając urok miłości. Ulice tętniły życiem, szczególnie nocą, gdy działały kluby i kabarety. Po zakończeniu I wojny światowej wszystko zdaje się być nowe i lepsze. Ludzie ulegali temu złudzeniu. Zakładali kabarety, żeby wyobrazić sobie, że ,,życie jest kabaretem". Przeczuwali już jednak nadchodzącą burzę. Widzieli rosnący antysemityzm i zaczynali podejmować wybory.

Sztuka nie była wobec tych wydarzeń obojętna. Również zaczynała się zmieniać. Najpierw powoli, przez niewinne podteksty polityczne: takie jak umieszczenie swastyki na kabaretowym rekwizycie. Potem całą swoją mocą zaczęła głosić hitlerowską propagandę. ,,Cabaret" Krzysztofa Jasińskiego to opowieść o czasach piękna oraz o tym, jak polityka potrafi to piękno zmienić w piekło.

Aktorzy zachwycają umiejętnościami wokalnymi (przygotowanie wokalne: Justyna Motylska) i tanecznymi (choreografia: Jarosław Staniek). W dwóch głównych rolach wokalnych widzimy Dominika Mironiuka (Emcee) i Justynę Schneider (Sally Bowles). Oboje czarują głosem i gestem. Dominik Mironiuk zdaje się być wręcz stworzony do roli konferansjera w kabarecie Kit-Kat. Jego postać może okazać się pułapką – bardzo łatwo ją przerysować lub ulec znanej, filmowej kreacji Joel Grey. Mironiuk stworzył nowego bohatera, przychodzącego z dawnych lat i zarazem bardzo współczesnego. Pozostaje w pamięci jego śmiech – groźny i równocześnie komiczny. Aktor zachwyca warsztatem wokalnym we wszystkich piosenkach, które wykonuje.

Justyna Schneider pięknie zaśpiewała trudne partie swojej bohaterki, z którymi z pewnością nie każda aktorka by sobie poradziła (utwór ,,Maybe This Time" stał się już klasyką). W jej kreacji Sally przede wszystkim zwróciłam uwagę na wyeksponowanie komizmu tej postaci. Chociaż gwiazda kabaretu razem ze zmianą stylu życia staje się poważniejsza, do końca wierzy w to, że życie jest kabaretem, więc pragnie żyć wieczną zabawą. Robert Ciszewski idealnie wpasował się w rolę początkującego pisarza, Clifforda Bradshawa. Jego kreacja od razu przyciąga uwagę, mimo że była to postać trudna, zdecydowanie odstająca od innych bohaterów. Obcokrajowiec, nieobyty w berlińskim życiu nocnym, jest prościej ubrany, nie ma na sobie makijażu – dopiero poznaje świat kabaretów i zakochuje się w tym świecie.

Głównym antagonistą Clifforda jest Ernst Ludwig, mistrzowsko zagrany przez Marcina Zacharzewskiego. W postaci tej odkrywamy sprzeczności. Z jednej strony jest to zagorzały wyznawca Hitlera, nietolerancyjny wobec wszelkich przejawów inności. Z drugiej tancerz, który występuje w kobiecym przebraniu w kabarecie Kit-Kat i, w tej nietypowej roli, wnosi do berlińskich kabaretów treści nacjonalistyczne. W piosence, znanej w oryginale jako ,,Tomorrow Belongs to Me" wybija się wokal Karoliny Szeptyckiej. Aktorka gra rolę drugoplanową, Fräulein Kost, w tej scenie jednak miała okazje pokazać możliwości swojego głosu. Żałowałam, że była to jej jedyna solowa piosenka. Obok historii młodych artystów, oglądamy drugą, tragiczną, opowiadającą o miłości dwojga ludzi – Fräulein Schneider i Żyda Herr Schulza, w tych rolach genialni Dorota Zięciowska i Andrzej Róg. Aktorzy wzruszają swoimi kreacjami. Potrafią żyć w otoczeniu ludzi z kabaretu Kit-Kat, jednak najlepiej czują się z dala od tłumu. Wymowna jest scena rozmowy Clifforda i Herr Schulza o antysemityzmie, w której bohater przyznaje, że uważa się z Niemca, ponieważ urodził się w Berlinie i jego narodowość nie ma w rzeczywistości znaczenia.

Aktorzy przyciągają wzrok nie tylko aktorstwem. Już na zdjęciach zwróciłam uwagę na charakteryzację, za którą odpowiedzialna jest Marlena Pieczątka. Kostiumy i makijaż od razu kojarzą się z charakteryzacjami w filmie Boba Fosse'ego i jednocześnie znacząco się od nich różną. W spektaklu również oglądamy aktorów w ekspresyjnych makijażach, jednak, o ile w filmie przywodziły one na myśl makijaż cyrkowy, w inscenizacji Teatru STU pomalowane twarze stają się przede wszystkim groźne, znaczenie mroczniejsze i niepokojące. Makijaż skrywa pod sobą prawdziwe oblicze człowieka. Dodatkowym atutem spektaklu jest fakt, że wszystkie utwory (za aranżację odpowiedzialny był Ignacy Stojek) zostały wykonane na żywo przez orkiestrę w składzie: Konrad Mastyło / Jarosław Hanik (fortepian), Ignacy Stojek (saksofon), Piotr Nowak (trąbka), Robert Szczerba (puzon), Michał Braszak / Szymon Frankowski (kontrabas), Michał Peiker / Michał Balicki (perkusja).

,,Tomorrow Belongs to Me" to punkt kulminacyjny sztuki. W tym utworze bohaterowie ujawniają prawdę o sobie i prawdę o ludziach. Wielu młodych Niemców nieświadomie poszło za Hitlerem, wierząc, że jutro, które będzie należeć do nich, okaże się lepsze. Nieświadomie na scenę Teatru STU wchodzą ludzie i nieświadomie przyłączają się do pozornie niewinnej piosenki o słońcu narodów. Światła powoli gasną. Clifford, Sally, Fräulein Schneider i Herr Schulz wychodzą ze sceny. Na środku staje Ernst Ludwig, po jego dwóch stronach Fräulein Kost i Emcee. Bohaterowie wznoszą ręce w geście hitlergruss. W tym momencie zapala się czerwone światło (realizacja światła: Grzegorz Marczak, Filip Gąsior). Słyszymy fragmenty wiadomości, zapowiadające nadejście nowego świata. Gdy zapala się światło aktorów już nie ma. Na scenie zostają tylko zdezorientowani widzowie. Co mieli w głowie, gdy, w tej iluzji scenicznej, stali się współwinowajcami nadejścia Hitlera? Być może to zmusiło ich do myślenia o tym, jak mogli czuć się ludzie, którzy w rzeczywistości zostali wciągnięci w system totalitarny. Sądzę, że scena ta pokazuje główny cel sztuki. Nocne życie, piosenki kabaretowe i błyszczące stroje są symbolem piękna, które znajduje się na skorupie ziemskiej. Komiczne sceny dominują, utwory urzekają, przedstawiony świat oczarowuje. Pod tą skorupą znajduje się jednak jądro. W jądrze tym jest mało miejsca, więc mieści się w nim tylko nacjonalizm. Jądro jest jednak na tyle niebezpieczne, że rozsadza skorupę.

Scenografia (Marta Wieczorek, Maciej Czuchryta) jest w wielu scenach umowna. Ustawienie krzeseł zmienia scenę w pociąg, pokój, salę kabaretową. Cały czas jednak obecna jest srebrna, błyszcząca kurtyna, zza której wychodzą bohaterowie.

Nacjonalizm jest wiecznie żywy. ,,Cabaret" tylko umownie rozgrywa się w Berlinie. W rzeczywistości przedstawione wydarzenia mają miejsce w Polsce, w której odradzają się idee nacjonalistyczne, w której nadchodzi ,,nowy ład", w której codziennie słyszymy o aferach związanych, chociażby, z kościołem (stąd kościelne przebrania w utworze, znanym w oryginale jako ,,Two ladies").

Jedną z najmocniejszych scen w spektaklu jest sławna piosenka z małpą (w oryginale ,, If you could see her"). Jej zabawny, humorystyczny charakter złamał okrzyk ,,To nie Żydówa". Zauroczył mnie pomysł połączenia oryginalnej linii melodycznej z fragmentami utworów Ewy Demarczyk - ,,Karuzeli z Madonnami", ,, Grande Valse Brillante", ,,Tomaszowa". Piosenkarka występowała na Scenie STU, więc użycie jej piosenek stało się nawiązaniem nie tylko do kanonu polskiej muzyki (kolejny dowód na to, że ,,Cabaret" w rzeczywistości rozgrywa się w Polsce), ale również do historii tego teatru. Podobny zabieg Krzysztof Jasiński zastosował w ,,Weselu", które zaczyna się piosenką Marka Grechuty.

,,Cabaret" porywa widzów. Muzyka Johna Kandera i Freda Ebba, w tłumaczeniu Wojciecha Młynarskiego (oprócz ,,I don't care" – tłum. Rafał Dziwisz) przenoszą widzów w inny świat i, przynajmniej na początku sztuki, pozwalają się oderwać od spraw przyziemnych. Czym jednak jest w rzeczywistości tytułowy kabaret? ,,Poddaj się myśli tej/ że życie kabaretem jest/ do kabaretu wejdź!". Życie stało się kabaretem. Nie było nim jednak w czasach dostatku. Kabaret rozpoczął się razem z wybuchem II wojny światowej. Konferansjerem w tym kabarecie stali się rządzący, aktorami – ludzie. A do kogo należeć będzie jutrzejszy dzień?

Aktorów opisanych w recenzji oglądałam 6 stycznia 2023 roku. Jednak w spektaklu ,,Cabaret", podobnie jak w większości realizacji Teatru STU, niektóre role są podwójne lub potrójnie obsadzone. W sztuce grają również: Krzysztof Kwiatkowski (Emcee), Łukasz Szczepanowski (Emcee), Maciej Grubih (Clifford Bradshaw), Paulina Kondrak (Sally Bowles), Joanna Pocica (Sally Bowles), Beata Rybotycka (Fräulein Schneider), Rafał Dziwisz (Herr Schulz), Aleksander Talkowski (Clifford Bradshaw/ Ernst Ludwig), Kamila Bestry (Fräulein Kost).

Zofia Ścigaj
Dziennik Teatralny Zielona Góra
13 stycznia 2023

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...